Chociaż ostatnie spadki na światowych giełdach tłumaczy się przede wszystkim obawami o finanse Grecji, to nie można pozwolić, by problemy tego małego kraju przyćmiły rzeczywiste powody chwiejnej giełdowej koniunktury. Już dawno nie mieliśmy tak fatalnych wieści z globalnej gospodarki, jak w mijającym tygodniu. W środę poznaliśmy odczyty wskaźników aktywności w przemyśle, a w piątek rynki ugięły się pod ciężarem danych z amerykańskiego rynku pracy.
Zacznijmy od naszego podwórka. Najnowszy odczyt PMI dla polskiego przemysłu okazał się gorzką pigułką dla optymistów. Chodzi nie tylko o to, że wskaźnik znalazł się na poziomie najniższym od lipca 2010 r. Kluczowe znaczenie ma tu fakt, że trwający już od początku roku systematyczny spadek koniunktury w przemyśle odbywa się z bardzo wysokich poziomów. Jeszcze w grudniu ub.r. PMI sięgał rekordów z maja 2004 r. (związanych z boomem przed akcesją Polski do UE).
[srodtytul]Spadkowa faza cyklu?[/srodtytul]
Szybkie oddalanie się od szczytów pozwala umiejscowić obecną sytuację na mapie długoterminowego cyklu gospodarczego. Pojawia się poważne podejrzenie, że przemysł przechodzi z fazy wzrostowej w fazę spadkową. Oczywiście nie chodzi tu o to, że przemysł znalazł się w recesji, bo to byłoby zupełnie nietrafione stwierdzenie (o tym będzie można mówić, gdy PMI spadnie poniżej granicznego poziomu 50 pkt, na razie ma 52,6 pkt). Co nie oznacza, że niepokojące tendencje można ignorować, bo sam fakt, że pojawiła się tendencja spadkowa, świadczy o tym, że w analizach punkt ciężkości przesuwa się z oczekiwania na nowe szczyty koniunktury na oczekiwania na nowe dołki.
Jeśli nałożymy tegoroczny proces oddalania się PMI od cyklicznego maksimum na poprzednie dwa przypadki, kiedy spełnione zostały podobne do obecnych warunki (wskaźnik z poziomów powyżej 55 pkt osunął się poniżej 53 pkt), to widać jednoznacznie na wykresie, na tym prawdopodobnie jeszcze nie koniec. Będziemy mieli do czynienia albo z nieprzerwanym spadkiem (jak w 2004 r.), albo ze spadkiem „odroczonym” (w latach 2007–2008, kiedy PMI najpierw wahał się na wysokich poziomach, po czym w końcu runął).