Na ile groźne dla giełdy będzie spowolnienie gospodarcze?

Nie ma wątpliwości, że koniunktura w polskim przemyśle znajduje się w spadkowej fazie cyklu. Pytanie jednak, jak odróżnić łagodne spowolnienie, niezagrażające posiadaczom akcji (takie jak w latach 2004–2005), od powtórki dramatycznego scenariusza z lat 2007–2008? Z pomocą przychodzi analiza techniczna

Aktualizacja: 25.02.2017 13:46 Publikacja: 02.07.2011 03:07

Tomasz Hońdo

Tomasz Hońdo

Foto: Archiwum

O tym, z jak niekorzystnymi tendencjami mają w tym roku do czynienia inwestorzy giełdowi, można się było przekonać w piątek, kiedy podany został najnowszy odczyt indeksu PMI dla polskiego przemysłu. Rzut oka na wykres pozwala szybko uświadomić sobie, że mamy do czynienia z klasycznym, cyklicznym odwróceniem trendu na spadkowy. Wskaźnik jest już znacznie poniżej cyklicznego maksimum z grudnia ub.r. (56,3 pkt), a jednocześnie najniżej od końca 2009 r.

[srodtytul]To nie koniec tendencji spadkowej PMI[/srodtytul]

Jeśli zestawimy obecną falą zniżkową PMI z poprzednimi dwiema cyklicznymi fazami spadkowymi (z lat 2004–2005 i 2006–2008), to widać, że jeśli miałby się powtórzyć nawet najmniej niekorzystny z tych dwóch przypadków (czyli pierwszy), to musi jeszcze upłynąć trochę czasu, zanim indeks przestanie iść w dół. W 2005 r. faza zniżkowa została zahamowana po spadku trwającym 11?miesięcy, podczas gdy obecnie PMI spada dopiero od sześciu miesięcy. Poziom, na jakim zatrzymała się zniżka w 2005 r., to z kolei 47,2 pkt (wyraźnie poniżej 50 pkt, czyli pułapu oddzielającego rozwój od recesji w przemyśle), podczas gdy obecnie PMI dotarł dopiero do 51,2 pkt. Trzeba przy tym jeszcze raz wyraźnie podkreślić, że są to porównania z bardzo łagodną fazą spowolnienia.?Gdyby zestawić obecną sytuację z tą z lat 2006–2008, to wnioski byłyby dramatyczne (do poziomu takiego jak obecny PMI spadł w styczniu 2008 r., czyli w momencie, kiedy dopiero zaczynała się rozkręcać bessa, której kulminacyjnym etapem był kryzys finansowy na jesieni 2008 r.).

[srodtytul]Inne wskaźniki też w dół[/srodtytul]

Tezę o wkraczaniu gospodarki, nie tylko polskiej, w fazę niekorzystną dla rynku akcji potwierdza wiele wskaźników w Europie Zachodniej i USA. Co prawda PMI dla strefy euro nie zmienił się i od początku 2010 r. pozostaje w trendzie bocznym, ale jeśli np. spojrzymy na opublikowane w środę wskaźniki koniunktury w eurolandzie (obliczane przez Komisję Europejską), to trudno o optymizm. Wymowne znaczenie ma przykładowo poruszający się w długotrwałych, stabilnych trendach indeks nastrojów biznesu. Wskaźnik spada od trzech miesięcy, co pozwala mówić o narodzinach negatywnej tendencji, tym bardziej że wcześniej od wiosny 2009 r. indeks praktycznie nieprzerwanie szedł w górę. Przywołujemy ten wskaźnik dlatego, że w latach 2008–2009 doskonale się sprawdził, najpierw jako ostrzeżenie przed kryzysem, a potem jako wystarczająco szybka zachęta do kupowania tanich akcji. Gdyby wierzyć ostatnim sygnałom, teraz należałoby wystrzegać się akcji. Na tym lista niepokojących odczytów się nie kończy. Wspomnijmy o publikowanym co tydzień amerykańskim indeksie instytutu ECRI (ma na celu prognozowanie z wyprzedzeniem tendencji w gospodarce). Także i on spada (od połowy kwietnia) i jest już najniżej od marca. To dowód na to, że jak to zwykle bywa, fazy cyklu koniunkturalnego mają charakter globalny.

[srodtytul]WIG20 wybił się w dół z klina[/srodtytul]

Kluczowe pytanie brzmi: w jaki sposób unoszące się nad rynkami widmo dalszego spowolnienia koniunktury będzie wpływało na kursy akcji? W spekulowaniu na temat możliwych scenariuszy bardzo pomocna okazuje się analiza techniczna. Podpowiada ona, że pierwsze, wstępne objawy niekorzystnego wpływu sytuacji gospodarczej już widać. Takim sygnałem było czerwcowe przebicie przez WIG20 linii trendu zwyżkowego poprowadzonej (na wykresie w skali logarytmicznej) po serii czterech dołków, począwszy od lipca 2009 r. Istotny jest przy tym fakt, że linia ta, wraz z linią biegnącą po serii szczytów, tworzyła rozległą formację klina.

Takie ujęcie sytuacji na GPW pozwala dopatrzyć się pewnych podobieństw ze wspomnianymi okresami, kiedy indeks PMI dla polskiego przemysłu był – tak jak teraz – w fazach spadkowych. Owe podobieństwo polega na tym, że w obu przypadkach niekorzystne sygnały napływające z przemysłu przyniosły wybicie w dół z mniej lub bardziej rozległych formacji klina na GPW.

Nietrudno jednak stwierdzić, że o ile w 2007 r. wybicie w dół z klina było zapowiedzią nadchodzącego giełdowego kataklizmu, to na początku 2005?r. sygnał wiązał się jedynie z chwilową zadyszką przed kolejnym skokiem w górę. Także i z tym problemem w analizie można sobie poradzić. Wystarczy odwołać się do jednej z najprostszych koncepcji technicznych, jaką jest wsparcie w postaci poprzedniego dołka notowań. Obserwacja wydarzeń w obu historycznych przypadkach pozwala dopatrzyć się następującej reguły. W 2008 r. sygnałem było przebicie przez WIG20 pierwotnego dołka będącego skutkiem wybicia w dół z klina. Innymi słowy wydarzenia przebiegały według następującego schematu: wybicie z klina, ukształtowanie dołka, odbicie w górę, ponowny spadek i przebicie dołka. Wraz z pojawieniem się takiego sygnału w styczniu 2008 r. na warszawskiej giełdzie na dobre rozszalała się bessa.

Z kolei na początku 2005 r. scenariusz rozwoju wydarzeń był inny. Zasadniczą różnicą było to, że WIG20 po wybiciu w dół z klina nie przebił wsparcia na wysokości ostatniego istotnego dołka (przez istotny dołek należy rozumieć takie minimum, po przebiciu którego indeks spada do poziomu najniższego od przynajmniej pół roku). Co prawda wsparcie to testował (w maju 2005 r.), ale natychmiast doszło do odreagowania, które zaprowadziło indeks z powrotem w obręb klina. Był to sygnał, że spowolnienie gospodarcze jest zbyt słabe, by mogło na dobre zagrozić rynkowi akcji.

Te historyczne zależności można dodatkowo wzmocnić np. poprzez zastosowanie rocznej średniej kroczącej (w przybliżeniu z 251 sesji). O ile na przełomie lat 2007/2008 WIG20 z impetem przebił tę średnią, to w 2005 r. obóz byków bez trudu obronił ten bastion.

[srodtytul]Poczekajmy na test poziomów wsparcia[/srodtytul]

Nałożenie tych prawidłowości na obecną sytuację pozwala wskazać warunki, których spełnienie pozwoliłoby mówić, że niekorzystne sygnały z gospodarki podkopały fundamenty hossy. Skoro do wybicia w dół z klina już doszło, to teraz trzeba poczekać, jak WIG20 poradzi sobie ze wsparciem na wysokości ostatniego istotnego średnioterminowego dołka. Pocieszające jest, że za taki ważny poziom można uznać dopiero lutowe minimum na wysokości 2641 pkt. Dlaczego akurat ten dołek, a nie np. testowany w ostatnich dniach pułap 2800?pkt? Ponieważ dopiero po przebiciu 2641?pkt WIG20 zgodnie z opisanym wcześniej założeniem znalazłby się najniżej od ponad pół roku. Nieco powyżej (w okolicy 2700 pkt) przebiega roczna średnia krocząca.

Mamy więc klarowny model, według którego będzie można ocenić, czy sytuacja rozgrywa się według niekorzystnego scenariusza z 2008 r., czy może według neutralnego wariantu z 2005 r. Historia podpowiada, że zanim dojdzie do testowania wsparcia, PMI spadnie poniżej granicy 50 pkt; jeśli nie spadnie, to oczywiście tym lepiej dla inwestorów.

[[email protected]]v[/mail]

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?