Koniec lata okazał się w tym roku dla wielu okresem przyspieszonej lekcji inwestowania na rynkach walutowych. Euro przestało się umacniać wobec dolara, interwencje banków centralnych sprawiły, że prognozowanie przyszłych zmian i tendencji na rynku stało się trudniejsze czy wręcz niemożliwe. Decyzja banku centralnego Szwajcarii, który uznał, że za euro nie powinno się płacić mniej niż 1,2 CHF (czyli że frank nie może się bardziej umacniać) i oznajmił, że gotów jest bronić tego poziomu, postawiła kropkę nad „i" – nasilając przekonanie o nieprzewidywalności rynków.
Instytucje wchodzą do gry
Do elementów krajobrazu niesprzyjającego zbytnio inwestorom dołączyły także instytucje krajowe – Bank Gospodarstwa Krajowego i Narodowy Bank Polski, które zdecydowały się bronić kursu polskiej waluty. Sprzedaż dewiz przez oba podmioty powoduje zwykle większe wahnięcia kursu euro i dolara do złotego. Jakby tego było mało, na stałe do kalendarza inwestorów wejść musiały terminy spotkań unijnych liderów (praktycznie raz w miesiącu), na których rozstrzygane są kwestie dotyczące przyszłości strefy euro. Rozszerzający się kryzys zadłużeniowy nakazuje także z większą niż dotąd uwagą?przyglądać się wynikom aukcji obligacji skarbowych zagrożonych bankructwem państw.
Szukanie spokojnej przystani
Czy w takiej sytuacji inwestorzy mogą jeszcze liczyć na zarobek z inwestowania na rynkach walutowych? Rekordowy popyt na usługi forex w lipcu i sierpniu świadczy, że mieli oni nadzieję, że spore zmiany kursów przełożą się na wysokie zyski. Problem w tym, że wielu inwestorów się pomyliło – stanęli po złej stronie rynku. Ale nie mogli przecież wiedzieć ani się domyślać, że np. szwajcarski bank centralny usztywni kurs franka.
Wybieranie walut na podstawie zmian kursów w ostatnich tygodniach może być skuteczniejsze od analizy fundamentalnej
O ile bowiem w lipcu opłacało się jeszcze stawiać na dalszą ucieczkę inwestorów do tzw. bezpiecznych przystani, za jakie uznawano chociażby franka szwajcarskiego, srebro czy złoto, o tyle już kilka tygodni później proste tendencje nie były łatwe do wychwycenia. Próba podmiany np. „usztywnionego" franka na waluty krajów skandynawskich (korona norweska czy szwedzka)?zakończyły się fiaskiem – m.in. z uwagi na niewielką płynność tamtejszych rynków walutowych. W efekcie obecnie duża część graczy walutowych stawia na sprawdzone pary euro-dolar czy funt-euro.