Jak skutecznie in­we­sto­wać przy tak du­żych wa­ha­niach?

W czasie ostat­nich za­wi­ro­wań ryn­ko­wych ostro­żne po­dą­ża­nie za tren­dem da­ło lep­sze wy­ni­ki niż stra­te­gie ba­zu­ją­ce na fun­da­men­tal­nych wskaź­ni­kach. W prze­szło­ści nie za­wsze tak jed­nak by­ło

Aktualizacja: 24.02.2017 01:31 Publikacja: 14.12.2011 00:35

Konrad Krasuski

Konrad Krasuski

Foto: Archiwum

Koniec lata okazał się w tym roku dla wielu okresem przyspieszonej lekcji inwestowania na rynkach walutowych. Euro przestało się umacniać wobec dolara, interwencje banków centralnych sprawiły, że prognozowanie przyszłych zmian i tendencji na rynku stało się trudniejsze czy wręcz niemożliwe. Decyzja banku centralnego Szwajcarii, który uznał, że za euro nie powinno się płacić mniej niż 1,2 CHF (czyli że frank nie może się bardziej umacniać) i oznajmił, że gotów jest bronić tego poziomu, postawiła kropkę nad „i" – nasilając przekonanie o nieprzewidywalności rynków.

Instytucje wchodzą do gry

Do elementów krajobrazu niesprzyjającego zbytnio inwestorom dołączyły także instytucje krajowe – Bank Gospodarstwa Krajowego i Narodowy Bank Polski, które zdecydowały się bronić kursu polskiej waluty. Sprzedaż dewiz przez oba podmioty powoduje zwykle większe wahnięcia kursu euro i dolara do złotego. Jakby tego było mało, na stałe do kalendarza inwestorów wejść musiały terminy spotkań unijnych liderów (praktycznie raz w miesiącu), na których rozstrzygane są kwestie dotyczące przyszłości strefy euro. Rozszerzający się kryzys zadłużeniowy nakazuje także z większą niż dotąd uwagą?przyglądać się wynikom aukcji obligacji skarbowych zagrożonych bankructwem państw.

Szukanie spokojnej przystani

Czy w takiej sytuacji inwestorzy mogą jeszcze liczyć na zarobek z inwestowania na rynkach walutowych? Rekordowy popyt na usługi forex w lipcu i sierpniu świadczy, że mieli oni nadzieję, że spore zmiany kursów przełożą się na wysokie zyski. Problem w tym, że wielu inwestorów się pomyliło – stanęli po złej stronie rynku. Ale nie mogli przecież wiedzieć ani się domyślać, że np. szwajcarski bank centralny usztywni kurs franka.

Wybieranie walut na podstawie zmian kursów w ostatnich tygodniach może być skuteczniejsze od analizy fundamentalnej

O ile bowiem w lipcu opłacało się jeszcze stawiać na dalszą ucieczkę inwestorów do tzw. bezpiecznych przystani, za jakie uznawano chociażby franka szwajcarskiego, srebro czy złoto, o tyle już kilka tygodni później proste tendencje nie były łatwe do wychwycenia. Próba podmiany np. „usztywnionego" franka na waluty krajów skandynawskich (korona norweska czy szwedzka)?zakończyły się fiaskiem – m.in. z uwagi na niewielką płynność tamtejszych rynków walutowych. W efekcie obecnie duża część graczy walutowych stawia na sprawdzone pary euro-dolar czy funt-euro.

Mimo sierpniowych i wrześniowych niespodzianek kosztownych dla wielu traderów ekonomiści nie zalecają rezygnacji z inwestowania z trendem – pod warunkiem, że będzie to prowadzone w odpowiedzialny sposób.

W niedawno opublikowanej analizie Jacob Gyntelberg i Andreas Schrimpf – eksperci z Banku Rozliczeń Międzynarodowych (BIS)?– wykazują nawet, że gra z trendem w czasie zawirowań zapoczątkowanych w sierpniu okazała się najbardziej skuteczną strategią inwestycyjną, dystansując popularne do tej pory stawianie na tzw. carry trade (zadłużanie się w walucie o niskich, stabilnych stopach procentowych i inwestowanie w aktywa przynoszące większe stopy zwrotu) czy taktykę bazowania na różnicach w oprocentowaniu i rentowności obligacji z różnymi terminami wykupu (term spread).

Carry trade nie popłaca

Po upadku Lehman Brothers największe banki centralne zmuszone zostały interweniować, obniżając stopy procentowe. To zmniejszyło atrakcyjność oszczędzania w tych krajach. A zarazem stanowiło zachętę do pożyczania gotówki. W takiej sytuacji wielu zarządzających potężnymi funduszami skusiło się na zakupy na rynkach emerging markets przy wykorzystaniu taniego pieniądza pozyskiwanego w swoim kraju. Różnica w oprocentowaniu pożyczki a rentowności inwestycji była tak duża, że zapewniała solidne zyski.

To stanowiło o popularności i sile dolara australijskiego, południowoafrykańskiego randa czy brazylijskiego reala. Pogarszająca się perspektywa dla tych krajów spowodowała jednak wyhamowanie widocznych trendów w połowie tego roku. Inwestorzy, którzy patrzyli tylko na różnicę w stopach procentowych między tymi krajami a np. Japonią, USA czy Szwajcarią, mogli nie zauważyć pierwszych symptomów zagrożenia.

Analiza historyczna pokazuje dodatkowo, że liczenie na to, iż duzi gracze będą konsekwentni i będą utrzymywać swoje zaangażowanie w krajach emerging markets, kończyć się może nagłymi stratami, przed którymi trudno się zabezpieczyć. Słabe efekty dała także w przypadku wielu par walutowych taktyka obserwacji zmian zachodzących na rynku obligacji jako zwiastuna transferów gotówki wpływających na kursy walut.

Trendy tworzą się same

Dlatego też według autorów raportu w tym roku najlepiej sprawdzała się strategia podążania za trendem z konsekwentnym wyznaczaniem stop-lossów. Ekonomiści BIS?oceniają, że inwestowanie w waluty, które w ostatnim miesiącu zyskują na wartości, daje szansę „załapania się" na głębszą zmianę.

Zauważają także, że wiele trendów na rynkach walutowych wynika m.in. z faktu, iż kolejni inwestorzy zauważają podobne tendencje i chcą je wykorzystać, a ich zlecenia pogłębiają dodatkowo skalę zmian. Z kolei skrupulatne trzymanie się reguł zapewniających zamykanie pozycji zyskownych powinno zabezpieczyć inwestorów na wypadek takich zmian i wahań jak w sierpniu.

Porównywalne wyniki

Z innej analizy, opublikowanej kilka dni temu przez trzech amerykańskich akademików – Craiga Burnside'a, Sergio?Rebela, a także Martina S. Eichenbauma, wynika, że strategie timingowe (gdzie wybiera się waluty, bazując na analizie kursu z ostatnich tygodni) dały średnioroczną stopę zwrotu w okresie 1976–2010 r. na poziomie 4,5?proc. Jednocześnie strategie bazujące na naśladowaniu ruchów na rynku związanych z carry trade – 4,6 proc. (przyjmując, że patrzymy na kursy walut do dolara).

Te dwa podejścia dały bardziej stabilne rezultaty niż stawianie na rynek akcji (choć jeden dolar zainwestowany w walory giełdowe w 1976 r. dał do końca 2010 r. wyższy zarobek niż dolar ulokowany na rynku walutowym).?Z drugiej strony – w czasie głębokiej bessy, z jaką mieliśmy do czynienia w związku z kryzysami 2001 i 2008 r., bazowanie na indeksach giełdowych nie było najlepszym pomysłem.

Analiza opracowana przez amerykańskich ekonomistów wskazuje również, że do 2007 r. carry trade okazywało się scenariuszem przewyższającym wynikami „momentum trade", czyli grę z trendem. Potem sytuacja się zmieniła.

Chiny potęgą

Niektórzy badacze sądzą, że źródłem zmiany może być rodząca się potęga gospodarki chińskiej. Już teraz juan okazuje się bowiem trzecią walutą świata po dolarze i euro, jeżeli chodzi o siłę oddziaływania na rynki. Niedawna publikacja Marcela Fratzschnera i Arnaulda Mehla, ekonomistów związanych z Europejskim Bankiem?Centralnym, pokazuje, że obecnie wpływ informacji płynących z Pekinu na rynki międzynarodowe jest nie do przecenienia, szczególnie jeżeli chodzi o oddziaływanie na region Bliskiego?Wschodu, kraje G10 i Europę Środkową. W sytuacji gdy chińska gospodarka dysponuje jednymi z największych rezerw na świecie, sygnały o zmianie polityki pieniężnej mogą pokrzyżować nawet najlepiej udokumentowaną strategię.

Analizy rynkowe
Spółki z potencjałem do portfela na 2025 rok. Na kogo stawiają analitycy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?