Pierwsze dwa miesiące roku były całkiem niezłym odwzorowaniem analogicznego okresu w roku ubiegłym: nastąpiło wyciszenie europejskich problemów, umocniło się euro, panowała generalnie dobra koniunktura na rynkach akcji oraz... podrożała ropa naftowa. Ten ostatni czynnik w ubiegłym roku był dość długo niedostrzegany, choć ostatecznie okazał się jednym z winowajców pogorszenia koniunktury – zarówno makroekonomicznej, jak i rynkowej – w drugiej połowie roku. Jak będzie tym razem?
Rok temu Libia, tym razem Iran
Rynek ropy z natury jest dość mocno zbilansowany. Dodatkowo elastyczność cenowa popytu i podaży w krótkim okresie jest bardzo mała, a czas potrzebny na odpowiedź obydwu stron rynku na zmianę ceny jest bardzo długi. Dlatego też wszystko, co narusza ten bilans, mocno wpływ na cenę. Co więcej, wpływ ten jest niezwykle szybki, gdyż duży i płynny rynek zachęca inwestorów spekulacyjnych do „dyskontowania" możliwych zmian w bilansie rynku. O ile w latach 2007 – 2008 tematem przewodnim był rosnący popyt z Azji i tzw. peak oil (obawy przed wyczerpaniem surowca), o tyle teraz rynek zdominowany jest obawami o stronę podażową w krótszym horyzoncie czasowym. W ubiegłym roku obawy – zresztą w dużym stopniu zmaterializowane – dotyczyły Libii. Teraz natomiast tematem numer jeden jest Iran. Amerykanie nie chcą dopuścić do ataku Izraela na Iran i mogli dojść do wniosku, że jedyną drogą do powstrzymania izraelskiego rządu jest zmuszenie Iranu do kapitulacji za pomocą sankcji ekonomicznych, nawet za cenę kryzysu naftowego. Iran eksportuje dziennie 2,5 miliona baryłek ropy, głównie do Azji – jest to prawie 3 proc. całego globalnego rynku surowca. Jeśli tej ropy naprawdę miałoby zabraknąć, cena wzrośnie jeszcze mocniej niż do tej pory. Mówi się, że byłoby to przynajmniej 150 USD za baryłkę gatunku Brent.
Ceny ropy a prognozy dla Polski
Jeśli zakładamy, że prawdopodobieństwo zimnej wojny na linii USA-Iran (żadna strona nie ulega, tj. Iran kontynuuje prace nad bronią jądrową, a USA skutecznie zamykają rynki azjatyckie dla irańskiej ropy) jest istotne lub uznajemy, że ryzyko izraelskiego nalotu prewencyjnego na Iran jest niezerowe, warto zastanowić się nad konsekwencjami wzrostu cen. Dla uproszczenia przyjmijmy, że w efekcie kurs ropy będzie rósł o 10 USD miesięcznie, osiągając poziom 150 USD w maju – i poziom ten utrzyma się do końca roku.
Efekty modelowe przedstawiam na przykładzie gospodarki polskiej, chociaż oczywiście podobne implikacje wystąpią we wszystkich gospodarkach będących importerami netto, czyli... we wszystkich mających kluczowe znaczenie dla globalnego wzrostu. Dla uproszczenia przyjąłem?kurs USD/PLN na poziomie 3,10 w całym?roku. Generalnie wzrost cen ropy z reguły?był?amortyzowany umocnieniem złotego,?ale w przypadku szoku podażowego tak być?nie musi. Jak najbardziej realna jest kombinacja rosnących cen ropy i słabnącego złotego. Jako punkt odniesienia przedstawiam prognozy zakładające powrót cen do poziomu 110 USD. Zapewne przy mniej więcej takim poziomie sporządzane były prognozy inflacji na początku roku (i niemal na pewno przy wyższym kursie USD/PLN).
Jeśli decydenci w USA dojdą do wniosku, że problemem Iranu trzeba zająć się już teraz, ceny ropy mogą jeszcze wzrosnąć, kreując realne ryzyko globalnej recesji. To może zasiać na rynku jeszcze większy strach niż kulminacja kryzysu europejskiego w ubiegłym roku