Nie znamy jeszcze pełnego bilansu kwietniowych wskaźników wyprzedzających koniunktury w światowej gospodarce, ale po czwartkowej publikacji indeksu ISM dla amerykańskiego sektora usług praktycznie wszystko już wiadomo. Ożywienie jest kontynuowane, ma bardzo nierównomierny charakter, jeśli chodzi o poszczególne regiony świata i poszczególne państwa, kołem zamachowym koniunktury jest konsumpcja (usługi), a jej ewentualne osłabienie ma małe szanse zostać zrekompensowane przez sektor przemysłowy, w którym ożywienie jest wciąż rachityczne. Do tego coraz bardziej zdecydowanie można mówić o tym, że inwestorzy wyolbrzymili zagrożenie związane ze spowolnieniem chińskiej gospodarki. Kwiecień okazał się drugim kolejnym miesiącem poprawy wskaźników gospodarczych, co pozwala odrzucić tezę o twardym lądowaniu tamtejszej gospodarki. Podobnie jest z kłopotami Hiszpanii i innych krajów peryferyjnych strefy euro. Zbyt wcześnie zaczęto mówić o odrodzeniu się kryzysu.
Dodatkową trudność przy ocenie koniunktury w gospodarkach na świecie może stanowić niejednoznaczność cykli ekonomicznych. Ma to znaczenie nie tylko z punktu widzenia określenia przyszłej kondycji gospodarek, ale również oceny reakcji inwestorów. Inaczej przyjmują dane gospodarcze i inaczej reagują na to, czy są słabsze, czy lepsze od oczekiwań, kiedy koniunktura jest w fazie ekspansji, inaczej, kiedy mamy do czynienia ze spowolnieniem czy próbami jego przezwyciężenia. I tak w Stanach Zjednoczonych można mówić o zaawansowanej fazie cyklu koniunkturalnego, podobnie jest też na przykład w Indiach. W Chinach można byłoby raczej przychylić się do opinii o przezwyciężaniu spowolnienia rozwoju. Natomiast w Europie trzeba mówić o powracającej recesji, co w Wielkiej Brytanii jest już faktem. Na ten obraz składa się odmienna polityka banków centralnych w różnych częściach świata. Podczas gdy w Polsce dyskutowana jest podwyżka stóp procentowych, to w Australii koszt pieniądza został właśnie obniżony bardziej, niż się spodziewano (z 4,25 proc. do 3,75 proc.). Najważniejsze banki centralne świata nie zmieniają kierunku swojej polityki, wskazując na perspektywę utrzymania stóp procentowych na niezmienionym poziomie i nie zwiększając limitów skupu aktywów (wyjątkiem był Bank Japonii, który rozszerzył program o 5 bln jenów, do około 70 bln jenów).
Kluczowa jest strategia działania
Pierwsze miesiące tego roku potwierdzają więc przypuszczenia, że obecny rok będzie stał bardziej pod znakiem stagnacji gospodarczej niż wyraźnego rozwoju oraz polaryzacji koniunktury gospodarczej i giełdowej w poszczególnych państwach. Trafne jest też nastawienie się na zmienność notowań. Mniej tu chodzi o dzienne wahania czy zmiany z sesji na sesję, a bardziej o zakres kilkutygodniowych ruchów (na rynkach jest sporo „gorącego" pieniądza, pochodzącego z programów stymulacyjnych). Dla średnio- i długoterminowych inwestorów, którzy nie skupują systematycznie aktywów, a myślą o ulokowaniu na giełdzie części oszczędności, to poważne wyzwanie. Naraża na ryzyko wyraźnej straty w krótkim okresie. Równocześnie krótkoterminowa wyprzedaż utrudnia utrzymanie pozycji, co może skutkować brakiem zysków, gdy rynek zacznie iść w górę.
Jak w takich warunkach postępować? Dla aktywnych inwestorów receptą może być skrócenie horyzontu do maksymalnie trzech miesięcy (mówimy tu o poszczególnych akcjach, a nie poziomie zaangażowania w akcje całego portfela), bardziej globalne spojrzenie na możliwości inwestycyjne (kupno zamiast największych naszych spółek, gdy zachowują się słabo, odpowiedników z branży na silniejszych giełdach), a także większa koncentracja portfela (eliminowanie z niego pozycji, które zachowują się słabiej od rynku i utrzymywanie tych, które wypadają lepiej od niego). Generalnie skuteczne okazuje się też działanie w antyfazie do rynku, czyli po większym ruchu w górę pozbywanie się akcji, a po spadku ich kupno. Gonienie pędzącego pociągu rzadko okazuje się skuteczne.
Korekta jeszcze się nie skończyła
Do tego, by ocenić średnioterminowe perspektywy warszawskiego parkietu musimy przede wszystkim znaleźć odpowiedź na pytanie o los globalnego rynku akcji i to, czy ma szansę przynajmniej na krótką metę pozostać w trwającym od początku lutego trendzie bocznym, a w dłuższej perspektywie wygenerować wyraźną falę zwyżkową. Wybicie się globalnego indeksu 26?kwietnia z trwającej przeszło dwa tygodnie konsolidacji czyni to bardzo prawdopodobnym, ale sprawy wciąż jeszcze ostatecznie nie rozstrzyga. Sytuację dobrze obrazuje zachowanie tygodniowego MACD, popularnego wskaźnika kierunku i siły trendu. Jest o krok od przecięcia średniej od góry. Z takim sygnałem nie mieliśmy do czynienia od marca 2011 r. Nie wykluczałby on jeszcze pokonania w perspektywie kolejnych tygodni tegorocznego szczytu, ale w horyzoncie kilkumiesięcznym skłaniałby do oczekiwania na mocniejszą falę wyprzedaży.