Oczywiście są również przypadki udanych przejęć od akcjonariuszy. Przykład? Zakup przez Mieszko litewskiej firmy Vilniaus Pergale od Eva Grupe – największego udziałowca giełdowej spółki. W grupie pojawiły się efekty synergii, a cenę zakupu analitycy ocenili jako atrakcyjną. Ten przykład pokazuje jednak, jak ważne jest podanie odpowiedniej porcji informacji. Początkowo Mieszko ujawniło tylko podstawowe dane o transakcji, zabrakło wyników przejmowanej firmy. Tego dnia rynek na wieść o planowanym zakupie zareagował spadkiem kursu Mieszka. Dopiero po ujawnieniu dodatkowych informacji akcje zaczęły drożeć.
[email protected]
Każdy sposób jest dobry, żeby poprawić sobie wyniki
Za nami sezon publikacji raportów za 2011 r. To, co rzuca się w oczy, to uwzględnione po uwagach audytorów odpisy aktualizujące, które sprawiły, że ostateczne rezultaty wielu spółek były gorsze niż te po czterech kwartałach. Inwestorzy powinni być też wyczuleni na „podkręcanie" wyników. Najczęściej ten proceder dotyczył branży budowlano-deweloperskiej. Przykład? PBO Anioła zrealizowało prognozę zysku tylko dzięki przeszacowaniom wartości nieruchomości. Grupa zanotowała z tego tytułu 15,1 mln zł pozostałych przychodów operacyjnych. Gdyby nie to, spółka miałaby w 2011 r. stratę. Inwestorom najwyraźniej ten fakt umknął, bo w dniu po publikacji wyników kurs rósł o 28 proc. Innym przykładem może być Mostostal Warszawa. Grupa zakończyła miniony rok ze stratą przekraczającą 124?mln zł. Byłaby jeszcze wyższa, gdyby spółka nie ujęła w budżecie niektórych roszczeń wobec zamawiających. Chodzi o kwotę aż 109,3 mln zł, co podniosło jednostkowy wynik o 85 mln zł. Nie uszło to uwagi biegłego rewidenta badającego sprawozdanie Mostostalu. Zauważył, że obecnie niemożliwe jest oszacowanie prawdopodobieństwa zaakceptowania tych roszczeń przez zamawiających oraz wiarygodne oszacowanie ich wartości.
Jarosław Popiołek
Podajmy ambitne prognozy. O ich realizację martwić się będziemy potem
Każda spółka chce dobrze wypaść w oczach inwestorów przez debiutem na GPW i pokazuje siebie w jak najlepszym świetle. Niestety, niektóre przedstawiają obietnice bez pokrycia. Niechlubnym przykładem mogą być dawne Zakłady Mięsne Herman, które po przejęciu przez Mariusza Patrowicza notowane są już pod nazwą IF Capital. Herman pojawił się na giełdzie w lutym 2008 r. Po dwóch miesiącach drastycznie obniżył plany na lata 2008 i 2009. Potem korekt prognoz było tak dużo, że inwestorzy z pewnością mogą czuć się zdezorientowani. Podobnie w przypadku produkującego płytki ceramiczne Polcoloritu. Już w sierpniu 2005 r., a więc zaledwie kilka miesięcy po debiucie na GPW, spółka po raz pierwszy skorygowała prognozy. Ostatni raz zdarzyło jej się to w marcu tego roku.
Problem z realizacją obietnic ma też Bomi. O tym, że spółka boryka się z poważnymi problemami, rynek dowiedział się jesienią 2010 r. Jednak – zgodnie z prognozą – już w 2011 r. grupa miała wypracować 19,2 mln zł zysku, natomiast w tym roku 49,3 mln zł. Jednak w listopadzie ubiegłego roku ówczesny zarząd odwołał plany. Ostatecznie grupa zakończyła 2011 r. potężną stratą, sięgającą 86 mln zł. W tym roku raczej też nie wyjdzie na plus.