Czy tym ra­zem obę­dzie się bez ta­kie­go roz­cza­ro­wa­nia jak przed ro­kiem?

WIG ro­śnie w ostat­nich ty­go­dniach w tem­pie ta­kim jak na prze­ło­mie lat 2011/2012. Wów­czas wio­sna przy­nio­sła jed­nak roz­cza­ro­wa­nie i prze­kre­śli­ła na­dzie­je na trwa­łą po­pra­wę ko­niunk­tu­ry gieł­do­wej. Pre­zen­tu­je­my czyn­ni­ki, któ­re być mo­że po­zwo­lą unik­nąć po­wtór­ki ta­kie­go czar­ne­go sce­na­riu­sza

Aktualizacja: 16.02.2017 03:11 Publikacja: 05.01.2013 13:00

Czy tym ra­zem obę­dzie się bez ta­kie­go roz­cza­ro­wa­nia jak przed ro­kiem?

Foto: GG Parkiet

 

Kiedy w analizie cztery tygodnie temu prognozowałem  – posiłkując się dwiema różnymi metodami analizy – że WIG powinien dotrzeć co najmniej do 48,5 tys. pkt, nie zakładałem raczej, że potencjał ten zostanie zrealizowany tak szybko (wówczas WIG był jeszcze na pułapie 45,5 tys. pkt). Bez wątpienia tempo niemal niezakłóconej zwyżki trwającej od połowy listopada jest wyjątkowe. Początek nowego roku bardzo przypomina jednocześnie to, co działo się w pierwszych miesiącach minionego roku.

Podobieństwo to nie jest co prawda dokładne, jeśli chodzi o umiejscowienie w czasie (na przełomie lat 2011/2012 WIG zaczął rosnąć dopiero pod koniec grudnia), ale tempo zmian jest zbliżone. O ile przez ostatnie siedem tygodni (od połowy listopada) WIG zyskał około 12 proc., to przez siedem tygodni na przełomie lat 2011/2012 indeks poszybował o około 14 proc.

Pesymistyczna analogia

Owe podobieństwo z sytuacją sprzed roku nie jest niestety optymistyczne. Po 7-tygodniowej fali zwyżkowej w końcu stycznia 2012 r. paliwo do wzrostu wyczerpało się (mniejsze spółki rosły jeszcze do połowy lutego), po czym notowania zaczęły się osuwać – najpierw wolno, a później coraz szybciej, aż wreszcie do maja całe noworoczne zyski zostały skasowane.

W kontekście tego, że WIG zrealizował już niemal w całości wspomniany na wstępie prognozowany potencjał zwyżkowy, ryzyko, że indeks podąży ścieżką wytyczoną przed rokiem, wydaje się jeszcze większe.

Są jednak różnice

Na szczęście dla posiadaczy akcji nie wszystko wskazuje na to, że nad rynkiem wisi groźba powtórki rozczarowującego scenariusza sprzed roku. Jeśli chodzi o czynniki fundamentalne i techniczne,?dostrzec można istotne różnice.

Poniżej pochylamy się nad trzema kwestiami, które mogą być pomocne w oszacowaniu ryzyka pojawienia się?rozczarowania na giełdzie?takiego jak to z wiosny 2012 r.

[email protected]

Dane makro gorsze niż przed rokiem

Kontekst ekonomiczny towarzyszący ostatnim zwyżkom na GPW jest odmienny od tego sprzed roku. Kondycja polskiej gospodarki jest obecnie wyraźnie słabsza niż wtedy. Wskazują na to praktycznie wszystkie liczące się twarde dane makroekonomiczne. Przykładowo, o ile na przełomie lat 2011/2012 produkcja przemysłowa rosła w rocznym tempie rzędu 9 proc., o tyle teraz najświeższy dostępny

(listopadowy) odczyt dynamiki jest ujemny (-1,9 proc.). Wyraźne pogorszenie widać również w danych o PKB. W III kwartale roczny wzrost wyniósł zaledwie 1,4 proc., podczas gdy przed rokiem ówczesne aktualne dane (z III kw. 2011 r.) wskazywały jeszcze na w miarę przyzwoity rozwój gospodarczy (4,1 proc.). Pogorszyła się także sytuacja na rynku pracy. Według ostatniego odczytu roczna zmiana zatrudnienia stała się ujemna, podczas gdy przed rokiem rosło ono w tempie 2–3 proc.

Gdyby wszystkie te fakty traktować w sposób najbardziej dosłowny, należałoby dojść do wniosku, że trwałość ostatniej fali zwyżkowej na giełdzie stoi pod jeszcze większym znakiem zapytania niż przed rokiem, kiedy polska gospodarka była w znacznie lepszej kondycji.

Takie rozumowanie nie w pełni jest jednak uzasadnione. Rzecz w tym, że na rynku akcji liczy się nie tylko to, co już stało się faktem, ale przede wszystkim oczekiwania na przyszłość. Różnica w porównaniu z sytuacją sprzed roku polega na tym, że o ile wówczas na rynku zaczęły się pojawiać nadzieje na uniknięcie spowolnienia gospodarczego, o tyle w ostatnich miesiącach giełda żyje nadziejami na koniec tego spowolnienia, które w międzyczasie stało się faktem, powodując rozczarowanie wiosną 2012 r. Szansą w porównaniu z sytuacją sprzed roku jest więc to, że bez wątpienia cykl koniunkturalny w gospodarce jest już znacznie bliżej dołka. Ewentualne rozczarowanie polegać może więc nie tyle na tym, że dane gospodarcze zaczną się mocno pogarszać (bo zdążyły się już pogorszyć), ile na tym, że nie zaczną się szybko poprawiać.

Niższa inflacja i spadające stopy procentowe

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło – tak można by podsumować gorsze niż przed rokiem dane makroekonomiczne. Efektem ubocznym postępującego spowolnienia gospodarczego jest – jak zwykle to bywa w takich sytuacjach – wyhamowanie inflacji. Przed rokiem uporczywie utrzymywała się ona w przedziale 4–5 proc., wiążąc ręce Radzie Polityki Pieniężnej i uniemożliwiając obniżki stóp procentowych. W maju RPP nieoczekiwanie zdecydowała się nawet na podwyżkę. Obecnie sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Ostatnie miesiące stały pod znakiem wyraźnego spadku inflacji, który umożliwił rozpoczęcie cyklu obniżek oficjalnych stóp procentowych i wyraźne obniżenie się rynkowych kosztów pieniądza.

Trzymiesięczna stawka WIBOR, będąca wyznacznikiem dla oprocentowania sporej części kredytów bankowych, jest na poziomie najniższym od prawie dwóch lat.

Niższe stopy to świetna wiadomość dla inwestorów giełdowych. Analitycy i zarządzający funduszami biorący udział w grudniowej debacie „Parkietu" zgodnie przyznali, że spadek stóp procentowych zgodnie z teorią winduje w górę wyceny akcji (według teorii finansów wartość akcji równa jest przyszłym zyskom, zdyskontowanym, czyli przeliczonym na chwilę obecną, za pomocą odpowiedniej stopy procentowej – im jest ona niższa, tym wartość akcji jest większa). Pozytywny wpływ obniżających się kosztów pieniądza na giełdę był w przeszłości widoczny także w praktyce. Poprzednie okresy szybkiego spadku WIBOR (rok 2005 i przełom lat 2008/2009) poprzedzały silną hossę na GPW.

Nawet jeśli stopy procentowe nie będą w kolejnych miesiącach spadać już tak szybko jak do tej pory, to rynkowi akcji powinno pomóc samo pozostawanie stóp na mocno obniżonym poziomie. Zwłaszcza że zmiany kosztów pieniądza oddziałują na gospodarkę z wielomiesięcznym opóźnieniem, tak więc ich pozytywne skutki będą w pełni widoczne dopiero wraz z upływem czasu.

Bardziej obiecująca sytuacja techniczna

Początek bieżącego roku zasadniczo odróżnia się od przełomu lat 2011/2012, jeśli chodzi o sytuację techniczną w dłuższym horyzoncie czasowym. To sugeruje, że niekoniecznie należy szczególnie przywiązywać się do analogii widocznych w krótkim, kilkutygodniowym, horyzoncie. Na początku ub.r. optymizm na giełdzie na dobre zaczął gasnąć, kiedy WIG dotarł do strefy silnego oporu wyznaczonej przez lokalne szczyty z końca sierpnia i października 2011 r. Ciągle żywa była wtedy jeszcze pamięć o przerażającym krachu z pierwszej połowy sierpnia, który wywołał znaczne odpływy pieniędzy z funduszy inwestycyjnych. Ostatecznie wspomnianego oporu nie udało się sforsować, co przyczyniło się do rozczarowania. Obecna sytuacja zupełnie nie przypomina tamtych wydarzeń. Po jesiennym wybiciu w górę z rocznego trendu bocznego WIG dużymi krokami zbliża się do szczytu z kwietnia 2011 r. (50330 pkt). Gdyby przyjąć optymistyczne założenie mówiące, że krach w sierpniu 2011 r. był jedynie korektą hossy rozpoczętej w 2009 r. (jeszcze przed rokiem założenie takie byłoby bardzo odważne, teraz wydaje się całkiem realistyczne), to można by oczekiwać, że przełamanie ubiegłorocznego szczytu tej hossy stanowiłoby impuls do dalszej zwyżki. Oczywiście istnieje ryzyko, że taka diagnoza techniczna okaże się błędna. Równie dobrze może się nie udać pokonać górki z wiosny 2011 r. Wówczas nadzieje na wielką hossę znów spotkałyby się z rozczarowaniem.

Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?
Analizy rynkowe
Czy Święty Mikołaj zawita w tym roku na giełdę?