Święty Graal na parkiecie, czyli cykliczność się opłaca

Okazuje się, że strategia „sell in may and go away” jest najskuteczniejsza wśród efektów kalendarzowych. Zwiększa zyski inwestorów o 26 proc. rocznie.

Aktualizacja: 11.02.2017 00:12 Publikacja: 29.07.2013 06:00

Łukasz Nowak, specjalista ds. analiz giełdowych, SII

Łukasz Nowak, specjalista ds. analiz giełdowych, SII

Foto: GG Parkiet

W pierwszej części artykułu, który ukazał się na łamach „Parkietu" w ubiegłym tygodniu (nr 168), przedstawione zostały najbardziej popularne efekty kalendarzowe (efekt stycznia, efekt grudnia). Z badań wynika, że gdybyśmy inwestowali od 1996 r. wyłącznie w styczniu lub grudniu, osiągnęlibyśmy wynik lepszy od benchmarku (WIG20). Rodzi to wniosek, że tak upragniona przez inwestorów „wygrana z rynkiem" jest na wyciągnięcie ręki.

A może istnieją skuteczniejsze metody oparte na sezonowości na GPW? W tym artykule przedstawimy: wyniki połączonych obu wspomnianych efektów, popularna strategia „sprzedaj w maju i wyjedź na wakacje" (sell in may and go away), letni rajd oraz połączenie wszystkich strategii.

Dużą zaletą badania jest uwzględnienie kosztów transakcyjnych i podatkowych, które są istotne zwłaszcza w przypadku strategii aktywnych, ze względu na częste zmiany składu portfela. W miesiącach, gdy pozostajemy poza rynkiem, lokujemy aktywa w bezpieczne instrumenty, np. lokatę bankową lub obligacje (stopa dochodu obligacji korporacyjnych na rynku Catalyst często przekracza 10 proc.). Wyniki sumaryczne przedstawiające rzeczywiste zmiany środków pieniężnych inwestorów prezentuje tabela.

Interesujące wyniki daje strategia łącząca efekt stycznia i grudnia. Gdybyśmy inwestowali tylko i wyłącznie w tych 2 miesiącach w roku, w ciągu 17 lat zarobilibyśmy średniorocznie 11,1 proc., a benchmark zostałby „pobity" aż o 144 pkt proc.

Zadowalających wyników nie osiągnął mało skuteczny w ostatnich latach efekt zwany letnim rajdem. W terminie od kwietnia 1994 r. lokowanie kapitału w akcje podczas wakacji zakończyłoby się rozczarowaniem i w stosunku do WIG20 strategia straciłaby blisko 25 pkt proc. W terminie od kwietnia 1994 r. wynik jest nieznacznie lepszy od porównywanego wskaźnika. Potwierdza on schemat powtarzany na GPW w kolejnych latach, czyli spadek zainteresowania giełdą w okresie wakacji skutkujący niskimi obrotami i niewielką zmiennością indeksów.

Inwestorzy powracający na rynek po urlopach powinni pobudzać giełdę do wzrostu. Czy tak się dzieje w rzeczywistości? Okazuje się, że strategia „sell in may and go away" jest najskuteczniejsza wśród efektów kalendarzowych. Zakładając, że kupilibyśmy akcję na początku listopada i sprzedali tuż przed początkiem maja, to skumulowana stopa zwrotu wyniosłaby 440,1 proc. To aż 25,9 proc. zysku rocznie – wynik, który jako swój cel wskazują zawodowi inwestorzy (20–30 proc. zysku rok do roku)!

Wysokimi zyskami mogą również pochwalić się inwestorzy, którzy połączyli wnioski płynące z wyników w poszczególnych okresach. Gdyby wyłączyć z planu inwestycyjnego trzymanie akcji w statystycznie najsłabszych miesiącach (maju, czerwcu, wrześniu i październiku), to w okresie od kwietnia 1994 r. do kwietnia 2013 r. pomnożylibyśmy kapitał ponad 3,5-krotnie.

Czy w tak łatwy sposób można dołączyć do grona najskuteczniejszych graczy na rynku? Oczywiście nie jest to odwiecznie poszukiwany przez inwestorów Święty Graal, dzięki któremu po kilku latach staną się milionerami.

Inwestowanie w dłuższych okresach i rezygnacja z krótkoterminowej spekulacji przynosi również inne korzyści. Co ciekawe, na wielokrotnie lepsze wyniki wpływ mają przede wszystkim wypłacane i reinwestowane dywidendy oraz dwie korzyści ekonomiczne, dla których nie warto spieszyć się ze sprzedażą akcji. Pierwsza z nich to niższe koszty transakcyjne, gdyż w przypadku częstego zawierania transakcji prowizje maklerskie znacząco obniżają zwrot z inwestycji. Nie należy również zbyt często spieniężać zyskownych akcji, stosując tym samym zasadę „odroczonego podatku". Zaangażowanie w akcje w dłuższym terminie dzięki zyskom niezrealizowanym (reinwestując również środki, które zapłacilibyśmy z tytułu podatku) – pozwolą wykorzystać siłę procentu składanego. Obie te korzyści przyczyniają się do zwiększenia wartości inwestowanego kapitału (tzw. efekt bazy).

Do niedawna oprócz powierzenia swoich środków zarządzającym TFI i lewarowanym instrumentom pochodnym na WIG20 nie było sposobu na łatwą inwestycję w indeks. Zmieniło się to dzięki ETF-om, jak sama nazwa wskazuje – easy to use. Co istotne, nawet początkujący inwestorzy mogą w łatwy sposób inwestować w indeks rynkowy. Ważnym argumentem za samodzielnym inwestowaniem w ten instrument są wysokie opłaty za zarządzanie w TFI, bez względu na ich wyniki (np. 4 proc. rocznie oraz dodatkowe opłaty za wejście i wyjście). Ponadto codziennie znamy skład portfela, w przypadku funduszu może to być nawet raz na pół roku. ETF-y są widocznie tańsze i bardziej przejrzyste, co w przypadku przedstawionych strategii jest szczególnie istotne.

Pomimo coraz dojrzalszego rynku, który zmniejsza skuteczność efektów kalendarzowych, wskazane przez nas zależności funkcjonują na GPW. Może właśnie dzięki nim uda się uchronić oszczędności w miesiącach statystycznego pesymizmu i pomnożyć majątek w okresach optymizmu. W celu ustrzeżenia się przed jesienną lub „przedwakacyjną" korektą wystarczy przynajmniej stawiać w tym czasie zlecenia zabezpieczające (wciąż wpajane inwestorom na szkoleniach). Być może nawet okaże się, że to właśnie strategia inwestycyjna oparta na efektach kalendarzowych przyniesie – w połączeniu z innymi elementami – najlepsze rezultaty.

Analizy rynkowe
Prześwietlamy transakcje insiderów. Co widać między wierszami?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Analizy rynkowe
Co czeka WIG w 2025 roku? Co najmniej stabilizacja, ale raczej wzrosty
Analizy rynkowe
Marże giełdowych prymusów w górę
Analizy rynkowe
Tydzień na rynkach: Rajd św. Mikołaja i bitcoina
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Analizy rynkowe
S&P 500 po dwóch bardzo udanych latach – co dalej?
Analizy rynkowe
Czy Święty Mikołaj zawita w tym roku na giełdę?