GPW wystartowała w 1991 r. Podczas pierwszej sesji notowane były akcje pięciu spółek. Dziś na rynku głównym są 443. Do tego należy dodać 449 emitentów z NewConnect. Liczba notowanych firm to dla inwestorów ważna wiadomość. Kolejnym parametrem świadczącym o „żywotności" danego rynku jest płynność. Jak pod tym względem wypadamy? – Płynność warszawskiej giełdy na tle regionu jest bardzo dobra. Gorzej wypadamy w porównaniu z rynkami bardziej dojrzałymi – ocenia Maciej Marcinowski, analityk DM BZ WBK. Spółką, która z reguły cieszy się największym zainteresowaniem, jest KGHM. – Patrząc na wskaźnik średnich dziennych obrotów do wartości akcji w wolnym obrocie, najbardziej płynną spółką na GPW jest KGHM ze wskaźnikiem 0,8 proc., a wartości pozostałych spółek WIG20 wahają się na poziomie 0,3–0,4 proc – wylicza Tomasz Bardziłowski, wiceprezes DI Investors. Wskazuje, że np. analogiczny wskaźnik dla węgierskiej spółki MOL wynosi jedynie 0,1 proc., a dla czeskich Telefonica i Komercni Banka odpowiednio 0,3 proc. i 0,2 proc. Dodaje, że wyjątkowo płynną spółką obok KGHM jest również węgierski bank OTP ze wskaźnikiem równym 0,6 proc.
Skoncentrowany obrót
Należy jednak podkreślić, że mimo sporej liczby notowanych firm obrót na GPW jest mocno skoncentrowany na niewielu z nich. – W I połowie 2013 r. za blisko 51 proc. całego obrotu odpowiadały zaledwie cztery spółki: KGHM, PKO BP, Pekao i PZU. Rozszerzając grupę do dziesięciu podmiotów, otrzymamy 72 proc. obrotu, a dwadzieścia odpowiada już łącznie za 83 proc. – podaje Marek Gąd, analityk Grupy Trinity. OFE oraz TFI chętnie handlują akcjami największych spółek, ponieważ dzięki płynności i głębokości arkusza zleceń mogą zlecać kupno i sprzedaż dużej liczby walorów bez obawy o skokowy wpływ na cenę.
Niestety, w segmencie mniejszych spółek sytuacja wygląda już znacznie gorzej. – Tam nawet inwestorzy indywidualni mogą mieć problem ze zbudowaniem pozycji – ocenia Michał Marczak, dyrektor zarządzający DI BRE Banku. Podobnego zdania jest Jerzy Nikorowski, doradca inwestycyjny BM BNP Paribas Polska. – W przypadku inwestora detalicznego posiadającego portfel wart 5 mln zł zbudowanie zrównoważonego portfela obejmującego 20 spółek należących do sWIG może być nie lada problemem. W świetle powyższego za słuszną uważam decyzję niektórych zarządzających funduszami akcji o strategii opartej na segmencie MiŚ dotyczącą zawieszenia przyjmowania wpłat pieniędzy od uczestników – mówi Nikorowski. A różnica pomiędzy średnimi dziennymi obrotami akcjami spółek z poszczególnych indeksów jest kolosalna. Średnia z ostatnich 20 sesji dla WIG20 przekracza 29 mln zł. – Przechodząc do indeksu średnich spółek mWIG40, ten sam parametr spada do 2,3 mln zł. W przypadku „maluchów" z sWIG80 jest to 0,4 mln zł – wskazuje Nikorowski.
UTP i nowy indeks
W tym miejscu warto postawić pytanie, jakie są perspektywy dla poprawy płynności na warszawskiej giełdzie. Zdaniem ekspertów – całkiem dobre. Nadzieje wiążą m.in. z nowym systemem transakcyjnym. – Wraz z wprowadzeniem UTP pojawiła się nadzieja na poprawę płynności za pomocą handlu wysokich częstotliwości – uważa Gąd, zaznaczając jednocześnie, że na wywarcie przez tego rodzaju algorytmy znaczącego wpływu na obrót trzeba jeszcze poczekać. Pozytywny wpływ na aktywność inwestorów może też mieć wprowadzenie wskaźnika WIG30.
– Zwiększy się płynność spółek, które dostaną się do tego indeksu. Świadczyć może o tym fakt, że obecnie wskaźnik dziennych obrotów nawet najmniejszych spółek z WIG20 jest zdecydowanie wyższy niż tych firm, które są tuż za granicą indeksu blue chips – mówi Bardziłowski. Nieco bardziej sceptyczny jest Nikorowski. Jego zdaniem w przypadku inwestorów benchmarkowych koncentrujących się na WIG20 wartość posiadanego kapitału, który może być ulokowany w indeksie nie 20, lecz 30 spółek, będzie taka sama. – Zwiększenie handlu na spółkach dołączonych do indeksu blue chips odbędzie się raczej kosztem „starej dwudziestki" – uważa. Zwraca też uwagę na ważną kwestię: z uwagi na długoterminowy horyzont inwestycyjny na rynku akcji czynnikami zachęcającymi do zwiększenia handlu jest przede wszystkim przejrzystość zasad, które będą obowiązywać przez kolejne lata. – Biorąc pod uwagę niepewność w kwestii przyszłości kluczowych graczy na GPW, jakimi są OFE, ten warunek w przypadku warszawskiego parkietu nie jest obecnie spełniony – uważa.