Inwestycja przy okazji

Największym zyskiem z zakupu obrazu jest bycie z nim na co dzień.

Aktualizacja: 11.02.2017 10:38 Publikacja: 20.10.2013 01:51

Jan Michalak „Widok na Kazimierz Dolny z klasztorem, farą i kościołem św. Anny” (67 na 84 cm).

Jan Michalak „Widok na Kazimierz Dolny z klasztorem, farą i kościołem św. Anny” (67 na 84 cm).

Foto: archiwum malarza

Dlaczego można dobrze zarobić na inwestycji w sztukę lub antyki? Z dwóch zasadniczych powodów. Sztuka to inwestycja długoterminowa. Marek Lengiewicz z Rempeksu mówi wprost: „sztuka to inwestycja dla wnuka". W perspektywie np. 20–25 lat w sprzyjających okolicznościach społeczeństwo na pewno się wzbogaci. Kiedy rośnie zamożność społeczeństwa, wtedy bogaci obywatele mogą więcej zapłacić za luksusowe przedmioty, w tym za dzieła sztuki. Dodatkowo może nastąpić cud, dzięki któremu dzieła konkretnego artysty lub nurtu podrożeją istotnie więcej niż inne obrazy. Zajmijmy się najpierw drugim powodem wzrostu cen dzieł sztuki. To jest naprawdę cud! Żaden uczciwy i fachowy marszand nie da gwarancji, że sprzedawany dziś obraz za pokolenie osiągnie nadzwyczajną cenę. Najwięksi nasi marszandzi i antykwariusze nie przewidzieli  rynkowego sukcesu drogo sprzedawanych artystów,  nie zmagazynowali w porę ich prac, aby sprzedawać je w okresie hossy. Nikt nie zmagazynował, gdy 10–15 lat temu były dostępne za grosze,  dzieł np. Marii Jaremy, Edwarda Krasińskiego, Aliny  Szapocznikow,  modnych dziś „Kół" Wojciecha Fangora lub  obrazów Henryka Siemiradzkiego, za którego Rosjanie gotowi są płacić fortunę. Wyliczyć można  kilkadziesiąt innych nazwisk na czele z Wilhelmem Sasnalem, który dla Polaków jest synonimem megasukcesu na rynku sztuki. Faktem jest, że kiedy niespodziewanie wybuchła hossa na tych artystów, dopiero wtedy najwięksi nasi marszandzi panicznie szukali ich dzieł.

Starmach stawia na Hasiora

Gdyby była gwarancja zysku, to najwięksi marszandzi świata  automatycznie byliby milionerami, a tak nie było i nie jest! Kilka lat temu marszand Andrzej Starmach, który po latach starań  wylansował w kraju dorobek  Jerzego Nowosielskiego,  postawił na dzieła Władysława Hasiora, które skupuje  w kraju i na świecie. Czy jest gwarancja, że towar ten chwyci? Starmach liczy na dobrą sprzedaż Hasiora na świecie.

Wróćmy do pierwszego powodu zwyżki cen obrazów. Marek Lengiewicz przypomina, że jeśli ktoś kupuje obraz na długoterminową lokatę,  powinien  brać pod uwagę opłacalność. Składają się na nią przede wszystkim  koszty zakupu (marża sprzedawcy). Koszty przechowywania (ubezpieczenie, koszty monitoringu itp.)  oraz koszty sprzedaży, np.   podatek VAT od transakcji, którego wysokość może się zmienić. Warto również pamiętać, że nawet najlepszego obrazu nie sprzedamy od ręki.

Co kupić? Odpowiedź jest prosta. Kiedy kupujesz obraz, pamiętaj, że musisz z nim wytrzymać na co dzień pod jednym dachem, tak jak z bliskim człowiekiem. Od kilkudziesięciu lat opisuję dorobek polskich kolekcjonerów. Z zasady  pytam: co pani/pan widzi najpierw zaraz po przebudzeniu? Nie są to żadne lokatówki. Kolekcjonerzy najpierw widzą obrazy, które  kochają, które ich wzbogacają najbardziej. Grażyna Kulczyk powiedziała mi, że zaraz po przebudzeniu widzi obraz Jadwigi Maziarskiej. Natomiast w gabinecie otoczona jest dziełami Eugeniusza Markowskiego. Pamiętajmy, że obrazy  tak samo wzbogacają duchowo domowników lub naszych gości i może to jest największy zysk z zakupu dzieł sztuki!

Jan Nowak-Jeziorański, legendarny dyrektor Rozgłośni Polskiej Radia Wolna Europa był wybitnym kolekcjonerem. Zapraszał mnie do swojego warszawskiego apartamentu przy ul. Czerniakowskiej  na sobotnie pogawędki kolekcjonerskie. Miał dzieła sztuki, które, jak mówił, okazały się świetną lokatą jedynie przy okazji zamiłowania do sztuki, ponieważ finansowego zysku nie planował i nie oczekiwał. Naprzeciw łóżka powiesił drugorzędną akwarelę Rafała Malczewskiego, która nie miała żadnej wartości materialnej. Obraz ten kochał najbardziej, bo dzięki niemu otworzył się na sztukę, został kolekcjonerem, był to jego pierwszy zakup.  Dlatego patrzył na niego codziennie zaraz po przebudzeniu.

Czy warto kupować na aukcjach sztuki najmłodszej, która zdominowała polski rynek? Wszędzie warto szukać i kupować. Pod warunkiem, że zakupu dokonujemy świadomie i osobiście a nie przez Internet. Warto przy tym zapamietać to, na co wskazuje nasz ekspert.

– Aukcje młodych zaciemniają obraz rynku. Wycena, zwłaszcza dla klienta debiutującego na rynku sztuki, jest informacją o pozycji malarza.  Na aukcjach młodych  wszystkie ceny wywoławcze od lat wynoszą 500 zł. Aukcje młodych były ratunkiem dla rynku, kiedy po kryzysie w 2008 roku gwałtownie spadła podaż dawnej sztuki. Po kilku latach tego eksperymentu pojawia się pytanie, czy to jest optymalny system wyławiania utalentowanych artystów, którzy za pokolenie będą klasykami polskiej sztuki? – mówi Marek Lengiewicz z domu aukcyjnego Rempex.   –   Młodzi wybitni malarze raczej unikają tych aukcji z uwagi na przypadkowy dobór oferty i fakt, że  cena sprzedaży często oscyluje zaledwie wokół tysiąca złotych. Równocześnie w galeriach porównywalne prace tych samych autorów oferowane są i sprzedawane po wyższych cenach, to powoduje bałagan cenowy. Nadal mnóstwo obrazów kupowanych jest za cenę wywoławczą 500 złotych.  Aukcji młodych jest tak dużo, że trudno osobiście poznać ofertę. Nie jest optymalne kupowanie pracy anonimowego artysty  tylko na podstawie fotografii! – dodaje Lengiewicz.

Zakup dla lokaty kapitału

Jeśli kupujemy nie z miłości, ale tylko na lokatę, ważna jest popularność artysty. Musi być sprzedawany przez wiele galerii, musi się łatwo sprzedawać. Rośnie wtedy prawdopodobieństwo, że ktoś od nas odkupi obraz. Ideałem byłoby, gdyby obraz można było odsprzedać tak łatwo jak sztabkę złota, na którą znajdziemy chętnych nawet w głębokim kryzysie gospodarczym. Ważna jest oczywiście uroda obrazu, musi podobać się już na pierwszy rzut oka. Autor powinien mieć wiarygodne ceny,  ustalone sprzedażą w różnych galeriach i domach aukcyjnych, a nie tylko w jednej firmie, która może podawać lipne wyniki licytacji.

Wpływ na ceny może mieć ważna monografia o artyście lub wystawa w prestiżowej galerii. Antoni Starowieyski (ur. 1973 r.), absolwent warszawskiej ASP był cenionym malarzem, ale dopiero wystawa w 2009 roku w prestiżowej galerii aTAK Krzysztofa Musiała i wydanie bogatego katalogu, wywołały rynkowe zainteresowanie. Na tej wystawie jeden ze sztandarowych obrazów „Wnętrze II" kupił za 15 tys. zł malarz Wojciech Fangor. Patrzy na ten obraz codziennie i jak mi powiedział stale odkrywa w nim poezję najwyżej klasy. Trzy lata po tamtej wystawie równorzędne obrazy Antoniego Starowieyskiego kupowane są już po 30 tys. zł.

Oczywiście nie jesteśmy w stanie tego zaplanować, że każda wystawa lub katalog wywołają pozytywną reakcję rynku. Ale w żadnej dziedzinie inwestowania nie ma do końca pewności, że inwestycja się opłaci.  Dlatego namawiam, aby przy zakupach sztuki kierować się zachwytem, sercem, a nie zimną prognozą finansowego zysku.

Na powodzenie artysty ma wpływ legenda. Legendarnym malarzem, mimo młodego wieku, jest Jan Michalak (ur. 1979 r.) z Kazimierza nad Wisłą, który od trzech lat mieszka i tworzy w Rzymie. Nagradzano go za własny wyraz i mistrzostwo warsztatowe. Tradycjonalista w najlepszym tego słowa znaczeniu, stroni od marketingu, po prostu pracuje. Przed laty zainteresowanie kolekcjonerów wzbudziły jego pejzaże z Paryża. Jak nikt inny potrafi malować kazimierskie pejzaże, które można kupić już od 5 tys. zł. W miejscowym muzeum jego obrazy prezentowane są obok dzieł np. Władysława Ślewińskiego, Jana Cybisa, Piotra Potworowskiego.

Chodzenie po galeriach lub antykwariatach to doskonały relaks i nauka, bo spotykamy innych kolekcjonerów lub miłośników sztuki i spontanicznie dzielimy się uwagami. W warszawskiej Galerii Milano warto poznać malarstwo Marty Kochanek-Zbroji (ur. 1979 r.). Stworzyła swój własny styl, rozpoznawalny na pierwszy rzut oka. Jej obrazy doskonale komponują się w nowoczesnych wnętrzach,  kosztują średnio około  3,8 tys. zł.

Analizy rynkowe
Giełdowe rekiny są coraz grubsze. Założyciel Dino odskoczył całej reszcie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Analizy rynkowe
Polski rynek wciąż zyskuje bez euforii wśród inwestorów
Analizy rynkowe
Lokomotywy z indeksu mWIG40 dały zarobić
Analizy rynkowe
Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku
Analizy rynkowe
Czy Trump chce wyrzucić Powella, czy tylko gra na osłabienie dolara?
Analizy rynkowe
Czy należy robić odwrotnie niż radzi Jim Cramer?