Polski rynek należał do najsilniejszych na świecie w ciągu ostatnich kilku miesięcy, ale również w dłuższym horyzoncie (trzy–pięć lat) WIG wypada lepiej niż indeks MSCI EM. – Ta relatywna siła wynika z tego, że rynki wschodzące wciąż opierają się na firmach surowcowych, a ostatnie lata nie były dobre dla cen surowców, co odbiło się na zachowaniu giełd w wielu krajach. Dopiero ostatnie tygodnie przynoszą pod tym względem lekką zmianę. Dodatkowo w wielu państwach mieliśmy do czynienia z zawirowaniami politycznymi, np. w Brazylii czy Turcji, co odstraszało inwestorów od spółek z tamtych regionów. Natomiast Polska cieszyła się w tym okresie wysoką dynamiką wzrostu gospodarczego, zyski spółek wyraźnie się poprawiły, a wyceny były zdołowane przez korektę z 2015 r., co dawało sporo miejsca do wzrostu cen akcji – tłumaczy Tomasz Manowiec, zarządzający Noble Funds TFI.
Dzięki silnej gospodarce są szanse na dalsze zwyżki
Jak zaznacza Łukasz Rozbicki, zarządzający w MM Prime TFI, w okresie niepewności politycznej polskie aktywa stały się na tyle tanie, że wzbudziły zainteresowanie inwestorów. – Dodatkowo też zaczęły pojawiać się pozytywne sygnały płynące z polskiej gospodarki. Wyraźnie więc w pierwszym półroczu to polski rynek był popularny wśród inwestorów – dodaje.
Wskazuje, że dyskonto w wycenie zostało już mocno zniwelowane. – Na prognozowanych zyskach za 2017 r. MSCI EM jest wyceniany na wskaźniku C/Z na 13,4, MSCI Poland zaś na 12,7. Nadal w grze jest nowa perspektywa unijna i utrzymujące się dobre dane z polskiej gospodarki, ale to może być za mało, aby utrzymać przewagę, która zresztą i tak w ostatnich dniach została już zniwelowana – mówi Rozbicki.
Eksperci jednym głosem mówią, że za zwyżkami na GPW przemawia siła naszej gospodarki. – Jeśli spojrzymy na Polskę „z góry", czyli tak jak często robią to inwestorzy zagraniczni, to zauważymy m.in.: wysoki – i rosnący – wzrost gospodarczy, niską inflację, mały deficyt budżetowy. Czyli dobry potencjał połączony z względnie niskim ryzykiem. Wiele innych krajów wschodzących ma problemy; ryzyka są oczywiście wszędzie, ale w Polsce wydają się względnie niewielkie, w porównaniu z krajami takimi jak Brazylia, Rosja, Chiny, Turcja. Na GPW w parze ze sprzyjającym otoczeniem makroekonomicznym idą relatywnie niskie wyceny, niższe niż na rynkach rozwiniętych. W takich warunkach względna siła polskich akcji i obligacji może się utrzymywać – uważa Adam Łukojć, zarządzający w Allianz TFI.
Zdaniem Tomasza Manowca potencjał GPW do wyprzedzania innych giełd jest już raczej ograniczony. – Ale fundamenty makroekonomiczne mamy na tyle silne, że spodziewam się kontynuacji zwyżek w następnych miesiącach. Historia pokazuje, że zmiana indeksów giełdowych jest mocno skorelowana z dynamiką PKB. Utrzymywanie wzrostu gospodarczego zbliżonego do 4 proc. w przyszłym roku, a może nawet wyżej, wskazywałoby na utrzymanie wzrostu na GPW w perspektywie nawet kilkunastu miesięcy – uważa zarządzający. Dodaje, że silna kondycja polskiej gospodarki oraz względna stabilność polityczna na tle innych państw rozwijających się uzasadniają wyższe poziomy wycen dla naszych spółek.
– Przy sprzyjającym otoczeniu i poprawiających się wynikach spółek indeksy na GPW mogą wciąż rosnąć – wtóruje Adam Łukojć. Łukasz Rozbicki wprawdzie nie widzi już tak ewidentnej przewagi polskich aktywów jak na początku roku, ale zakłada, że światowa hossa potrwa jeszcze co najmniej kilka miesięcy. – Dlatego i polskie spółki będą drożeć. Należy jednak zachować ostrożność, gdyż wyceny niektórych są bardzo wymagające, a niesprostanie tym oczekiwaniom kończy się silną przeceną, co pokazują przykłady Alumetalu i Neuki – dodaje.