Skutki napiętej sytuacji politycznej we Włoszech odbiły się szerokim echem na rynkach całej Europy i nie ominęły warszawskiego parkietu.
Ryzyko zbyt duże
Wtorkowa sesja przyniosła mocne tąpnięcie wszystkich głównych indeksów na GPW, z których najsłabszy był WIG20. Indeks największych spółek na chwilę doszedł do poziomu widzianego ostatnio w lutym poprzedniego roku. W kolejnych godzinach sytuacja nieco się stabilizowała, jednak z punktu widzenia analizy technicznej (komentarz obok) sytuacja na GPW zdecydowanie sprzyja sprzedającym.
– Ostatnie tygodnie to trudny czas dla polskiej giełdy i złotego. W tym przypadku można powiedzieć „co złego, to nie my" – to kumulacja negatywnych czynników zewnętrznych, a wraz z nimi wzrost awersji do ryzyka, spowodowały wyprzedaż polskich akcji i waluty – podsumowuje Adam Narczewski, ekspert Admiral Markets. Jak tłumaczy, Europę od kilku tygodni straszy sytuacja we Włoszech, gdzie dwie antyunijne partie (Ruch Pięciu Gwiazd i Liga Północy) próbują stworzyć rząd. – Wtorkowe spadki na GPW to skutek informacji z włoskiej gospodarki, gdzie rentowność dziesięcioletnich obligacji gwałtownie przekroczyła 3 proc. – wskazuje. Zdaniem Narczewskiego spadki są uzasadnione, jednak przejściowe. Nie zwiastują też początku bessy, która, w większości przypadków, zaczynała się w USA. Według niego bessa za oceanem nastąpi w IV kwartale lub na początku 2019 r. – Do tego czasu liczę na odbicie indeksów z GPW. Polska giełda jest wciąż relatywnie tania, nie tylko względem giełd światowych, ale też i tych z regionu. Uważam, że na mocniejsze spadki trzeba jeszcze chwilę poczekać – twierdzi Narczewski.
Nieco inne zdanie ma Tomasz Tarczyński, prezes i zarządzający Opoki TFI. – Ostatnie spadki to nie jest sygnał bessy na polskiej giełdzie, bo ta u nas jest już od dawna – uważa. Jak zauważa, szeroki rynek obrazowany przez indeks cenowy zrobił szczyt wiosną 2017 r., a skala spadków polskich indeksów i nachylenie średnich wprost pokazują, że rynek niedźwiedzia już trwa. – Rynek polski jest tani, ale do trwałego zatrzymania spadków potrzebna jest stabilizacja notowań na rynkach światowych – na razie zarówno rynki europejskie, jak i emerging markets są słabe – mówi Tarczyński. – Zgodnie z naszymi modelami cyklicznymi zmienność i spadki na giełdach w tym roku nie uległy zakończeniu – uważa. Jego zdaniem na zwyżki na WIG20 trzeba będzie poczekać. – Również w grupie mniejszych firm sytuacja pod względem napływu kapitału pozostaje niekorzystna i nie widać na razie szans na zmiany – twierdzi Tarczyński.