– Indeks sDAX, czyli grupa 50 małych firm z giełdy we Frankfurcie, od czasów dołka w 2009 r. w zasadzie działał jak bankomat rozdający pieniądze. W ostatnich 10 latach tylko dwa z nich były na minusie: w tym, czyli dotychczasowym 2018 r., a także pamiętnym „greckim” 2011 r. (-14,5 proc.). Wzrosty o ponad 20 proc. miały natomiast miejsce 5-krotnie, w tym raz o 45,8 proc. (w 2010 r.) – podkreśla Adam Łaganowski, dyrektor sprzedaży Opoka TFI.
I kontynuuje myśl: – Spadek sDAX za12 miesięcy nie jest duży, ale szybki rzut oka na komponenty pokazuje prawdziwy obraz rynku. Wiele spółek traci po 50 proc. Branże outsiderów? Obliczenia w chmurze, produkcja paneli solarnych, produkcja sprzętu medycznego, produkcja włókien węglowych. Brzmi znajomo? Tak, to tzw. innowacje.
To właśnie – zdaniem eksperta – podobieństwo między polskimi i niemieckimi mniejszymi przedsiębiorstwami.
– Nasz sWIG80 spada bardziej okazale, i to bez wcześniejszej hossy. Też mamy w nim m.in. innowacyjne spółki z branży medycznej, gamingowej i finansowej. W tle za spadkami stoi dość wyraźnie innowacyjny windykator z Wrocławia. Reasumując, oba indeksy wyglądają źle, ale pole do popisu mają teraz niedźwiedzie za Odrą. Jak mówi stare niemieckie porzekadło „Den Letzten beissen die Hunde” („Ostatnich gryzą psy”). Z inwestycyjnego punktu widzenia mocne sygnały sprzedaży sDAX mają swoje konsekwencje w spojrzeniu na szerokiego DAX – ocenia Adam Łaganowski.