Unia Europejska chce zakazać produkcji jednorazowych wyrobów z tworzyw sztucznych (polimerów). Trwa też debata nad innymi działaniami mającymi ograniczyć zużycie wyrobów z plastiku. Już od miesiąca obowiązujące w Polsce przepisy regulujące gospodarkę odpadami uderzają w działalność firm zajmujących się produkcją, przetwarzaniem i recyklingiem tworzyw. Problemy dostrzegają też giełdowe spółki.
– Zaostrzanie przepisów jest dużym wyzwaniem dla producentów w Europie i Polsce, ale o ile ustalone zostaną jasne zasady postępowania, a odpowiedzialność będzie podzielona pomiędzy wszystkich uczestników łańcucha wartości, branża powinna sobie z tym wyzwaniem poradzić. Warunkiem jest, by wskutek wprowadzenia nowych regulacji nie została pogorszona pozycja konkurencyjna tych podmiotów w stosunku do firm spoza Europy – mówi Artur Dziekański, rzecznik Grupy Azoty.
Przekonuje, że polimery to nowoczesne i wszechstronne materiały. Co więcej, jeśli tylko są wykorzystywane odpowiedzialnie, dają mnóstwo korzyści, również w ekologii. – Wystarczy wprowadzić mechanizmy usprawniające ich odzysk (np. kaucje). W tym kontekście ważniejsza jest edukacja i większa świadomość projektantów i użytkowników, bo tworzywa w większości doskonale nadają się do recyklingu – twierdzi Dziekański. Jego zdaniem wrzucanie tworzyw do jednego worka i pokazywanie dramatycznych obrazów odpadów trafiających do mórz i oceanów na pewno nie sprzyja wizerunkowi tworzyw i branży. Za najsłabsze ogniwo tego łańcucha uważa ludzi, którzy projektują wyroby z plastiku lub pozbywają się ich w sposób nieodpowiedzialny i szkodzący środowisku.
Ogromny import
Grupa Azoty, która jest jednym z największych producentów polimerów w Polsce, nie spodziewa się, aby nowe regulacje zmusiły ją do ograniczenia działalności w tej branży. Kampanie społeczne i działania prowadzące do rozwoju infrastruktury służącej odzyskiwaniu plastiku mogą wręcz działać stymulująco na rynek. – Niezależnie od poziomu produkcji zapotrzebowanie na tworzywa sztuczne w Europie niezmiennie rośnie. Podobną tendencję da się zauważyć na rodzimym rynku – twierdzi Dziekański.