Osłabienie w globalnej gospodarce zaczyna się coraz wyraźniej rozprzestrzeniać, jednak na inwestorach nie robi to na razie specjalnego wrażenia. Obawy równoważone są wiarą w moc polityki pieniężnej głównych banków centralnych świata.
W gospodarkach skrzypi, giełdy niewrażliwe
Do złych informacji ze strefy euro zdążyliśmy się już przyzwyczaić, ale nadchodzą z niej kolejne negatywne sygnały. Wstępny odczyt PMI dla niemieckiego przemysłu za luty pokazuje spadek wskaźnika do 47,6 punktu, czyli poziomu najniższego od końca 2012 r. Poniżej krytycznego poziomu 50 punktów obniżył się także wskaźnik dla całej strefy euro. Po raz pierwszy od płowy 2013 r. Podobne wieści napłynęły w czwartek z Japonii.
Coraz więcej rys pojawia się także w gospodarce amerykańskiej. Po niedawnym zaskakującym spadku sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej mamy niższe odczyty PMI i ujemną wartość indeksu wskaźników wyprzedzających oraz spadek indeksu Fed z Filadelfii z 17 do minus 4,1 punktu. A także niższą sprzedaż domów na rynku wtórnym. Nastroje poprawiają doniesienia o wyraźniejszych postępach w amerykańsko-chińskich negocjacjach, w których podobno znacznych postępów dokonano w wielu ważnych dziedzinach. Rosną natomiast obawy dotyczące wprowadzenia amerykańskich ceł na europejskie auta.
Mimo wszystko indeks giełdy we Frankfurcie w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia szedł w górę o ponad 1 proc., starając się zbliżyć do 11 500 punktów. Nikkei drugi tydzień z rządu zalicza zwyżkę sięgającą 2,7 proc., docierając do poziomu najwyższego od połowy grudnia ubiegłego roku. Dobre humory nie opuszczają inwestorów w Londynie, gdzie indeks zwyżkował do czwartku o ponad 1 proc. Nie najgorsze nastroje panowały także na rynkach wschodzących. MSCI Emerging Markets rósł o prawie 1 proc., oznaki lekkiej słabości wykazując dopiero w czwartek. O 2,6 proc. w górę szedł Shanghai Composite, który w czwartek momentami zbliżał się do 2800 punktów, czyli do poziomu najwyższego od września ubiegłego roku, jednak pod koniec dnia zaliczył wyraźne cofnięcie.
W czwartek zaczęła się też chwiać wzrostowa tendencja na parkiecie nowojorskim, ale ostatecznie główne indeksy spadły zaledwie po około 0,4 proc., a bilans czterech pierwszych sesji był neutralny. Niemniej jednak marsz S&P 500 w kierunku 2800 punktów, czyli poziomu, który może odegrać rolę oporu dla byków, został powstrzymany, co może świadczyć o wyczerpującym się potencjale zwyżki i ostrzegać przed wyczerpywaniem się wzrostowego potencjału. Sporo zależeć może od kolejnych danych makroekonomicznych. Spośród tych, które pojawią się w najbliższych dniach, istotne znaczenie może mieć wstępny szacunek amerykańskiego PKB za czwarty kwartał ubiegłego roku.