Deutsche Bank i Commerzbank, największy i drugi co do wielkości banki w Niemczech, oficjalnie przyznały, że rozpoczęły rozmowy o potencjalnym połączeniu. To kończy wielomiesięczne spekulacje o fuzji tych borykających się z niską rentownością kredytodawców, którzy od lat bez wielkich efektów próbują poprawić wyniki, m.in. restrukturyzując ważne w strukturze swoich dochodów działy bankowości inwestycyjnej.
W Europie są więksi
Inwestorzy pozytywnie zareagowali na te informacje. W poniedziałek akcje Deutsche Banku i Commerzbanku zyskiwały odpowiednio po 4,4 proc. i 6,7 proc. Celem fuzji bankowych są przede wszystkim synergie kosztowe, głównie te najprostsze wynikające z możliwości zamknięcia dublujących się placówek i zwolnień zatrudnionych w nich pracowników. Według nieoficjalnych informacji Bloomberga z powodu fuzji zagrożonych może być 30 tys. etatów. To ponad jedna piąta połączonych instytucji. Christian Sewing, prezes Deutsche Banku, miał uzyskać zapewnienie od Olafa Scholza, niemieckiego ministra finansów, że rząd nie będzie się sprzeciwiać transakcji. Wcześniej rząd (państwo po wartym 10 mld euro bail-oucie w 2009 r. wciąż ma 15 proc. akcji Commerzbanku) podkreślał, że Niemcy muszą wzmocnić swoje borykające się z problemami banki, aby te były lepiej przygotowane do finansowania gospodarki.
Fuzja tych dwóch instytucji stworzyłaby czwartego co do wielkości pożyczkodawcę w Europie o aktywach rzędu 1,81 bln euro. Banki notowane są z dużym dyskontem do wartości księgowej, ich łączna kapitalizacja to 25 mld euro, czyli stosunkowo niewiele, biorąc pod uwagę ich ogromne aktywa. Przez pięć lat kurs akcji Deutsche Banku spadł o 75 proc., Commerzbanku zaś o 50 proc. Według nieoficjalnych informacji najbliższy miesiąc zajmą negocjacje
mBank na sprzedaż?
Dla inwestorów na GPW sprawa ma znaczenie ze względu na mBank, czyli czwarty co do wielkości aktywów bank w Polsce, którego blisko 70 proc. akcji znajduje się od lat w rękach Commerzbanku. Pakiet ten jest wart 13,1 mld zł, a cały mBank, którego cena akcji w poniedziałek pod koniec sesji spadała o prawie 1 proc., jest wyceniany na 18,8 mld zł.
Jednak kurs akcji tej spółki zachowywał się w ostatnich miesiącach mocno, biorąc pod uwagę przeważające negatywne rekomendacje analityków oraz wysokie wskaźniki wyceny. Niektórzy inwestorzy i liczni analitycy uważali, że bank jest przewartościowany, uwzględniając jego spory portfel hipotek walutowych i nie tak wysoką rentowność jak najlepsza konkurencja (choć to w dużej mierze efekt bardzo wysokich kapitałów, które musi utrzymywać ze względu na kredyty frankowe). Pojawiała się teza, że relatywnie wysoka wycena wynika z gry pod przejęcie.