Fed zgodnie z oczekiwaniami obniżył stopy procentowe o 0,25 pkt proc., ale Jerome Powell swoimi wypowiedziami w trakcie konferencji prasowej wprowadził sporo zamieszania, określając środową decyzję jako mającą charakter zapobiegawczy korektę cyklu w ramach ścieżki polityki pieniężnej. Tym samym zachwiał wiarą w kolejne obniżki kosztu pieniądza, choć chwilę później wyjaśnił, że ich nie wyklucza, ale nie sądzi, by stanowiły one początek dłuższej serii cięć. Generalnie wydźwięk całości został zinterpretowany jastrzębio, nawet mimo decyzji o wcześniejszym, niż zapowiadano, zakończeniu operacji ograniczania sumy bilansowej Fedu.
Silny dolar i niepewność na giełdach
Najbardziej poważną konsekwencją lipcowego posiedzenia Rezerwy Federalnej wydaje się zdecydowane umocnienie się amerykańskiej waluty. Z takiego obrotu sprawy chyba nikt nie jest zadowolony, ani sami Amerykanie, ze swoim prezydentem na czele, ani rynki wschodzące, a strefa euro ma zbyt dużo własnych problemów, by z osłabienia wspólnej waluty skorzystać.
Indeks odzwierciedlający relację dolara do głównych walut świata znalazł się na poziomie najwyższym od marca 2017 r., czyli od ponad dwóch lat, a wobec euro dolar jest najsilniejszy od maja 2017 r. Od początku roku Dollar Index zyskał już ponad 4 proc., a od dołka z kwietnia ubiegłego roku wzrósł o 14 proc. Z podobnie silną aprecjacją dolara mieliśmy do czynienia od maja 2016 r. do stycznia 2017 r., ale wówczas Fed podnosił stopy procentowe i konsekwentnie zapowiadał kontynuację zaostrzania polityki pieniężnej. Co ciekawe, Dollar Indeks mocno szedł w górę już przed posiedzeniem Fedu. Należy podziwiać odporność rynków finansowych na takie zachowanie amerykańskiej waluty i próbować dość karkołomnych tłumaczeń, że to nie dolar jest silny, ale euro, a szczególnie brytyjski funt, są wyjątkowo słabe. Według ocen Międzynarodowego Funduszu Walutowego, biorących pod uwagę stan i perspektywy poszczególnych gospodarek, dolar jest przeszacowany o 6 do 12 proc., a euro o 8 do 12 proc. zbyt słabe w porównaniu z siłą gospodarki Niemiec. Raczej trudno liczyć, że inwestorzy wezmą sobie te wyliczenia do serca i skorygują swoje poglądy na relacje głównych walut, ale warto obserwować sytuację, gdy indeks dolara zbliżać się będzie do lokalnego szczytu ze stycznia 2017 r., do którego brakuje zwyżki o zaledwie 1 proc. W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia Dollar Indeks poszedł w górę o 1,5 proc.
O ile ruchy dolara można uznać za nietypowe, przynajmniej z punktu widzenia aktualnej polityki Fedu, to rynek długu zachowuje się klasycznie. Rentowność amerykańskich dziesięcioletnich obligacji skarbowych w czwartek spadła nieco poniżej 1,9 proc., schodząc poniżej lokalnego dołka ustanowionego w pierwszych dniach lipca, a patrząc w dłuższej perspektywie, jest najniżej od prawie trzech lat. Kolejny historyczny rekord ustanowiła rentowność dziesięciolatek niemieckich, osiągając poziom minus 0,46 proc., a wartość obligacji o ujemnej rentowności w skali globalnej osiągnęła rekordowy poziom przekraczający 14 bln dolarów. Jednocześnie rentowność obligacji części rynków wschodzących, w tym papierów polskich, poszła w ostatnich dniach wyraźnie w górę, sygnalizując niechęć inwestorów do podejmowania podwyższonego ryzyka.
Silne i niejednoznaczne reakcje na wyniki posiedzenia Fedu było widać na głównych rynkach akcji. W środę indeksy na Wall Street mocno traciły. S&P 500 zniżkował o 1 proc., a Dow Jones i Nasdaq Composite traciły po 1,2 proc. Początek czwartkowej sesji przyniósł ruch w przeciwnym kierunku i bykom udawało się niemal w pełni zniwelować wcześniejszą przecenę. Udawało się aż do momentu, gdy Donald Trump odpalił Twittera, zapowiadając wprowadzenie od 1 września 10-proc. ceł na kolejne chińskie towary o wartości 300 mld dolarów. W efekcie środowa przecena uległa pogłębieniu. S&P 500 do czwartku zniżkował o 2,4 proc., z trudem utrzymując się powyżej 2950 pkt, Dow Jones tracił 2,2 proc., a Nasdaq Composite szedł w dół o 2,6 proc.