Pozytywne informacje o wstępnym porozumieniu amerykańsko-chińskim oraz szansa na „postęp” w sprawie brexitu poprawiły nastroje na rynkach i dają nadzieję na dobrą końcówkę roku.
Częściowe porozumienie powinno wystarczyć
Po okresie niepewności i narastających obaw w miniony czwartek inwestorzy odetchnęli z ulgą na wieść o osiągnięciu częściowego porozumienia między USA a Chinami. Reakcją był silniejszy wzrost indeksów na Wall Street i ustanowienie kolejnych rekordów, co jeszcze kilka dni temu wcale nie było scenariuszem oczywistym. S&P 500 zyskał w czwartek 0,9 proc., a więc jak na standardy ostatnich tygodni taki wzrost można uznać za dynamiczny. W skali czterech sesji zwyżka wynosiła jedynie 0,7 proc., co obrazuje wcześniejsze wahania inwestorów. Mieli oni także do „przetrawienia” decyzje, a raczej deklaracje Fed. Te zaś wskazują, że jeśli w gospodarce się nie pogorszy, nie należy się spodziewać obniżek stóp procentowych, a większość przedstawicieli amerykańskich władz monetarnych oczekuje, że kolejnym ruchem będzie ich podwyżka. Do tego ostatniego droga jednak daleka, a sam Jerome Powell studził tego typu rachuby, wysoko ustawiając poprzeczkę warunkom, jakie mogłyby do zaostrzenia polityki pieniężnej skłonić. Konsekwencją było zdecydowane osłabienie dolara, którego indeks znalazł się na poziomie najniższym od września ubiegłego roku.
W najbliższych dniach można się spodziewać poprawy nastrojów także na pozostałych parkietach, również europejskich oraz na rynkach wschodzących. Na naszym kontynencie dodatkowo korzystnie działać powinna perspektywa posunięcia wreszcie do przodu kwestii brexitu po wygranych przez partię Borisa Johnsona wyborach. Szczególnie w kontekście porozumienia amerykańsko-chińskiego korzystać powinien DAX, który do czwartku zwyżkował jedynie o 0,4 proc., a niedźwiedzie próbowały zepchnąć go poniżej 13 tys. punktów. MSCI Emerging Markets już w czwartek wzbił się do poziomu najwyższego od czerwca ubiegłego roku, zwyżkując o ponad 1,7 proc., a łącznie w trakcie czterech sesji zyskał 3,2 proc.
Wsparcie czyni cuda
Ostatnie dni przyniosły sporo emocji na warszawskim parkiecie, a szczególnie w segmencie blue chips. W minioną środę WIG20 przetestował poziom dołka z końca sierpnia, osiągając w trakcie sesji wartość najniższą w tym roku, pogłębiając skalę tegorocznej zniżki do ponad 10 proc. i przedłużając fatalną passę, w ramach której spośród 25 sesji jedynie 5 udało się bykom zakończyć na niewielkim plusie. Gdy wydawało się, że już na nic dobrego nie można liczyć, czwartek przyniósł gwałtowną odmianę sytuacji i skok indeksu największych spółek o 2,7 proc. Osiągnięcie technicznego wsparcia i stan skrajnego wyprzedania rynku sprawiły jednak „cud”. Szkoda tylko, że dynamiczna zwyżka nie została poparta zwiększonymi obrotami, pozostawiając jednak część inwestorów w stanie niepewności co do dalszych losów rynku. Warto też przypomnieć, że z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia także pod koniec sierpnia po ustanowieniu wspomnianego dołka. Wówczas WIG20 zaskoczył pesymistów wzrostem przekraczającym 3 proc., rozpoczynając trwającą aż do pierwszych dni listopada falę wzrostową, w wyniku której indeks zyskał prawie 11 proc.
Co gorsza, niepewność i niepokój to efekt ponownego ujawnienia się istotnego czynnika ryzyka, jakim są działania państwowego właściciela wobec kontrolowanych przez niego spółek. „Nowy” resort, czyli Ministerstwo Aktywów Państwowych, oraz jego szef z wdziękiem doprowadzili do rynkowego szoku, zapowiadając otwarcie kolejnego sezonu konsolidacji firm i wymiany prezesów. Nikt chyba nie wierzy, że koncepcja fuzji PKN Orlen z Energą zrodziła się w głowie prezesa Daniela Obajtka, który postanowił zrobić inwestorom gwiazdkowy „prezent”, w osobiste powody dymisji szefa Pekao czy w rolę przypadku w odwołaniu szefa Lotosu. Pierwsze cztery sesje minionego tygodnia przyniosły co prawda niewielkie odreagowanie przeceny walorów Lotosu, przekraczającą 3 proc. zwyżkę notowań akcji Pekao i ponad 2-proc. wzrost ceny papierów PKN Orlen, ale w oparciu o te spółki trudno chyba budować racjonalne inwestycyjne strategie wykraczające poza horyzont kilku dni bądź nawet tygodni. Obawy związane z ewentualnymi planami konsolidacji i budowy narodowych czempionów rozszerzają się na kolejne spółki. Na pierwszy ogień w tego typu spekulacjach poszły akcje PGNiG, które mimo sięgającej 3,5 proc. czwartkowej zwyżki tydzień kończyły przekraczającą 3 proc. przeceną. Walory Tauronu, który według pogłosek mógłby zostać „przytulony” przez gazowego potentata, zniżkowały zaś do czwartku o ponad 5 proc. Mimo że KGHM także znajduje się w kręgu spekulacji sugerujących, że koncern może stać się kolejnym ośrodkiem konsolidacji państwowych aktywów, papiery koncernu idą w górę już drugi tydzień z rzędu, ale to najwyraźniej zasługa zwyżkujących notowań miedzi.