Z punktu widzenia analizy technicznej najważniejszym wydarzeniem ubiegłego tygodnia było zejście WIG20 na nowe tegoroczne minimum. Podczas środowej sesji jego notowania dotarły do 2034 pkt. To najniższy poziom intraday od stycznia 2017 r. Jeśli liczyć od listopadowego maksimum do środowego dołka, indeks dużych spółek stracił prawie 11 proc. Nad rynkiem zawisło poważne ryzyko opuszczenia dołem budowanej od prawie dwóch lat konsolidacji, w ramach której większość wahań rozciąga się od 2100 do 2400 pkt.

Czwartkowa sesja pokazała jednak, że wsparcie ma znaczenie. WIG20 wzrósł tego dnia o 2,7 proc., notując najlepszą sesję od początku listopada. Kurs wrócił nad 2100 pkt, a na wykresie pojawiła się świeca z długim białym korpusem. Zgodnie z japońskim podręcznikiem analizy technicznej jest to tzw. marubozu. Jej wymowa jest pozytywna, a dodatkowo wzmacnia ją fakt, że świeca pojawiła się przy silnym wsparciu w postaci dolnej granicy konsolidacji. Jeśli dodamy do tego wyprzedanie sygnalizowane przez RSI(14) i MACD, to można powiedzieć, że nastawieni kontrariańsko gracze dostali książkowy zestaw argumentów, by zawierać długie pozycje.

Jeśli wykonany w czwartek zwrot jest powtórką z historii z sierpnia tego roku oraz z października i czerwca roku ubiegłego, to czeka nas ruch co najmniej do 2200 pkt, a być może nawet do 2400 pkt. Jeśli spojrzeć przez pryzmat czynników globalnych, ten drugi pułap wydaje się całkiem realny w perspektywie średnioterminowej. Dlaczego? Po pierwsze Boris Johnson wygrał wybory na Wyspach i zapowiedział, że brexit zostanie przeprowadzony 31 stycznia bez żadnego „ale". To zdejmuje z inwestorskich barków duży czynnik niepewności. Po drugie Donald Trump zaćwierkał w czwartek, że „big deal" z Chinami jest blisko. Koniec „sagi o brexicie" i wojny handlowej to dwie informacje, które z globalnego punktu widzenia są zaproszeniem do kupowania akcji. Na naszym podwórku przeszkodą pozostaje polityczny balast. Rządzący wspierają budżet i sięgają po kasę spółek Skarbu Państwa. Jeśli manewry w stylu wezwania Orlenu na Energę będą się powtarzać, to mimo sprzyjających czynników zagranicznych GPW może wciąż odstawać na minus od reszty świata.

W odwodzie pozostają więc „misie", mniej podatne i na politykę, i na czynniki zewnętrzne. Zarówno mWIG40, jak i sWIG80 utrzymują się w krótkoterminowych układach wzrostowych. Można powiedzieć, że jeżeli gdziekolwiek przybył św. Mikołaj, to właśnie do grona „misiów". Indeksy mWIG40 i sWIG80 wyznaczyły w minionym tygodniu nowe szczyty jesiennej hossy. Pierwszy dotarł do 3862 pkt, a drugi do 11 879 pkt. W obu przypadkach średnie kroczące z 50 sesji zawróciły w górę, pokazując, że przewaga byków staje się coraz większa. To dobrze wróży na końcówkę roku.