Trzeci tydzień września na warszawskiej giełdzie należał do byków. Nie była to zdecydowana przewaga i nie rozłożyła się równomiernie na wszystkie segmenty rynku, ale korekta wzrostowa jest zauważalna i wnosi nieco optymizmu na wykresach. Trudno też nie odnieść wrażenia, że wszyscy uczestnicy warszawskiego parkietu czekali na piątek. Na ostatniej sesji bowiem nie dość, że wygasała wrześniowa seria kontraktów na WIG20, to doszło do roszad w głównych indeksach oraz do oficjalnego zaklasyfikowania Polski do koszyka rynków wschodzących według FTSE Russel oraz Euro Stoxx. Miało się dziać i trochę się działo, ale chyba apetyty mieliśmy większe.

Zacznijmy od WIG20. Indeks opuścił górą krótkoterminową konsolidację (2250-2210 pkt), co należy zapisać mu na plus. W porywach indeks rósł nawet do 2286 pkt, co dawało nadzieje na to, że średnia krocząca z 50 sesji zostanie pokonana. Niestety piątkowy fixing sprawił, że z lokalnego szczytu notowania spadły pod kreskę. Szkoda. Na dziennym wykresie powstała świeca w kształcie formacji wisielca, co ma negatywną, krótkoterminową wymowę. Wspomniana średnia pozostaje oporem na najbliższe dni, a wsparciem jest dolna granica konsolidacji.

Tydzień temu pisałem w tym miejscu, że „»misiom« należy się mała korekta". Do serca wzięły sobie te słowa tylko średnie spółki. Indeks mWIG40 zanotował bowiem cztery wzrostowe sesje z rzędu, przekroczył opór 4000 pkt i zdołał utrzymać się nad tym poziomem. Do najbliższego, ważnego oporu jeszcze daleko. Jest nim bowiem pułap 4200 pkt, gdzie zbiegają się średnia krocząca z 50 sesji oraz wakacyjny dołek. Na plus średniakom należy zapisać to, że MACD zawrócił na północ, a układ linii ADX/-DI/+DI zaczyna coraz bardziej sprzyjać bykom. Na ten moment jednak mowa jest tylko o powiększeniu skali korekty. Ewentualna zmiana trendu to historia dość odległa.

Na szerokim rynku GPW największym rozczarowaniem wciąż są spółki o najmniejszej kapitalizacji. Zamiast iść w ślady mWIG40 i WIG20, sWIG80 poszedł po prostu w bok i przy minimalnej zmienności wahał się cały tydzień przy 15 600 pkt. Cały czas notowania pozostają w bardzo bliskim dystansie do dołka bessy i oprócz wyprzedania trudno wskazać techniczne argumenty za wykonaniem ruchu korygującego trend spadkowy.

I na koniec warto wspomnieć o obrotach. O ile bowiem w wyczekiwany piątek notowania nie wykazywały jakiejś nadmiernej zmienności, to wolumen dał popis. Wartość akcji, która zmieniła w piątek właściciela, sięgnęła 5,4 mld zł. To historyczny rekord. Co istotne – ponad 4 mld zł przypadło na sam fixing. Można więc powiedzieć, że grono rynków rozwijających się opuściliśmy z wolumenowym przytupem. Dobrze by było, gdyby taka aktywność stała się na GPW normą.