Szukajmy spółek, ale też i inwestorów

Aby przekonać emitentów do giełdy, musimy pokazywać sukcesy firm związanych z rynkiem. Trzeba też przyciągać inwestorów wysokiej jakości, a nie tylko traderów – wskazują uczestnicy debaty „Parkietu”.

Publikacja: 26.04.2024 06:00

Rynek IPO na warszawskiej giełdzie nadal jest w uśpieniu. Wydawało się, że przełomem będzie udana oferta firmy Murapol, ale tak się nie stało. Dlaczego spółki nie garną się do giełdy?

Grzegorz Zawada dyrektor,BM PKO BP, Arkadiusz Bociąga dyrektor w Santander Bank Polska, Agnieszka Go

Grzegorz Zawada dyrektor,BM PKO BP, Arkadiusz Bociąga dyrektor w Santander Bank Polska, Agnieszka Gontarek dyrektor na GPW

materiały prasowe

Grzegorz Zawada (G.Z.): Myślę, że są dwie główne przyczyny takiego stanu rzeczy. Po pierwsze, jest to niski poziom inwestycji i potrzeb inwestycyjnych ze strony samych spółek. Firmy po prostu nie potrzebują pieniędzy na ten cel, a jeśli już potrzebują, to wystarczają im te pieniądze, które pozyskują z alternatywnych źródeł, czyli chociażby banków, które giełdę wypierają. I to jest ten drugi argument. Oczywiście jest też kwestia wyceny, chociaż to element cykliczny. Dla wielu akcjonariuszy spółek jest ona jednak na tyle nieatrakcyjna, że mając na uwadze wspomniane przeze mnie dwa pierwsze argumenty, nie rozważają giełdy jako miejsca pozyskiwania kapitału.

Jakub Janowski (J.J.): Mogę się wypowiedzieć, jak sytuacja wygląda z perspektywy Ryvu Therapeutics. Dla branży biotechnologicznej, w przeciwieństwie np. do spółek farmaceutycznych, finansowanie bankowe nie jest tak łatwo dostępne. Siłą rzeczy to giełda jest więc dla nas sposobem na pozyskiwanie kapitału. Zarówno Ryvu, jak i nasza „siostrzana” Selvita, nie byłyby w tym miejscu, w którym są, gdyby w odpowiednim momencie nie pojawiły się na rynku publicznym.

Murapol też w końcu skorzystał z dobrodziejstw giełdy.

Iwona Sroka (I.S.): Jako spółka przeszliśmy długą drogę, ale też do giełdy dojrzeliśmy. Dlatego sądzę, że na polskim rynku jest potencjał emitentów o ugruntowanej pozycji rynkowej i skali działalności. Jest też czas na pobudzenie rynku IPO, zwiększanie liczby firm debiutujących, w tym w szczególności z sektora OZE, nowych technologii oraz firm rodzinnych. Spółki powinny być mocniej zachęcane do rynku kapitałowego przez marketing giełdy. Mam wrażenie, że przez ostatnie lata za mało uwagi poświęcaliśmy temu, aby giełda znów stała się miejscem mobilizacji kapitału i transformacji oszczędności w inwestycje. Patrzę jednak w przyszłość z optymizmem, wierząc, że rynek kapitałowy znów stanie się symbolem transformacji gospodarczej – zwłaszcza w obszarach związanych z energetyką odnawialną, innowacjami i technologią oraz zrównoważoną gospodarką. Giełda ma naprawdę tu istotną rolę do odegrania, ale też musi wyjść proaktywnie do spółek. Ważne jest przy tym swego rodzaju momentum dla każdej spółki – począwszy od koniunktury rynkowej, cyklu w gospodarce, spójnej wizji rozwoju spółki i to dobrze widać na przykładzie branży deweloperskiej oraz ubiegłorocznego debiutu firmy Murapol.

Jakub Jankowski general counsel, Ryvu Therapeutics, Iwona Sroka członek zarządu, Murapol, Tomasz Mro

Jakub Jankowski general counsel, Ryvu Therapeutics, Iwona Sroka członek zarządu, Murapol, Tomasz Mrowczyk partner, Griffin Capital Partners

materiały prasowe

Arkadiusz Bociąga (A.B.): Giełda nie jest dla każdego i nie w każdym momencie. Są takie momenty w cyklu życia spółki, kiedy jest ona zbyt mała, na zbyt wczesnym etapie rozwoju lub jeszcze organizacyjnie niegotowa, by stać się firmą giełdową. Murapol jest tego dobrym przykładem. Firma ta przeszła przecież długą drogą, jeśli chodzi o ułożenie biznesu. Rozwój skali działalności, a także rola głównego akcjonariusza, który organizacyjnie przygotował spółkę do wejścia na giełdę, sprawiły, że ostatecznie firma faktycznie była gotowa do tego, by z sukcesem zadebiutować na rynku publicznym i stać się ciekawą opcją dla inwestorów.

Tomasz Mrowczyk (T.M.): Spółki często poszukują jednak czegoś więcej niż kapitału na giełdzie, szczególnie obecnie, kiedy to otoczenie jest coraz bardziej skomplikowane. Wejście na giełdę jest też postrzegane jako szansa na nowe zwiększenie transparentności biznesu, poprawę ładu właścicielskiego oraz przyciągnięcie utalentowanej kadry zarządzającej.

Faktycznie trzeba jeszcze mocniej pokazywać, że giełda to atrakcyjne miejsce dla spółek?

Agnieszka Gontarek (A.G.): Oczywiście dużo mówimy o słabości rynku IPO, ale statystyki pokazują, że jest to ogólnoświatowy trend. Patrząc na to, co się dzieje teraz, jakie trendy zaczynają się teraz pojawiać, jestem jednak optymistką. Liczę, że ożywienie na rynku ofert publicznych pobudzi także rynek IPO w Warszawie.

I.S.: Pamiętam jednak lata, kiedy w Europie było mało debiutów, a na warszawskiej giełdzie mieliśmy liczne IPO. Nie oglądajmy się na inne rynki, szczególnie że nasza gospodarka też na przestrzeni lat pokazała siłę i to nawet w czasach turbulencji na światowych rynkach. To jest potencjał, z którego powinniśmy korzystać. Dynamika kraju i gospodarki daje nam sporo możliwości. Chciałabym, aby GPW znów stała się symbolem transformacyjnej zmiany, promowała innowacyjność, przyciągała inwestorów z całego świata oraz wspierała rozwój polskich firm na arenie międzynarodowej. Aby rynek kapitałowy spełniał swoją rolę, musi być atrakcyjnym miejscem pozyskania kapitału. Główne obszary, które mogą być źródłem podaży emitentów, to także spółki z portfeli funduszy private equity i venture capital oraz firmy rodzinne, a wiele z tych firm ma ambicje rozwoju w skali międzynarodowej i globalnej. Rynek kapitałowy powinien stanowić dla nich jedną z głównych ścieżek finansowania rozwoju.

A.G.: Jak podkreśla w swoich publicznych wypowiedziach prezes Bardziłowski, giełda bardzo dużą wagę przywiązuje do przekonywania nowych, potencjalnych emitentów do wejścia na rynek publiczny. Giełda to oczywiście wspomniany marketing, ale także i synonim sprawnego działania operacyjnego i wsparcia dla spółek. Wszystkim nam zależy, aby wróciła moda na giełdę, oczywiście w dobrym znaczeniu tego słowa. Giełda znów powinna się kojarzyć z elitą spółek. Musimy jednak mieć świadomość, że giełda – jako instytucja – sama tego nie zrobi. Zachęcam więc wszystkich decydentów, by wspólnie usiąść do dyskusji na temat tego, jak faktycznie do tego doprowadzić. I działać, jak najszybciej działać. Są firmy, które wciąż boją się giełdy, dlatego też trzeba mocny nacisk postawić na ich edukację.

G.Z.: Przyzwyczailiśmy się do dynamicznego rozwoju giełdy, który widzieliśmy kilkanaście lat temu. Wtedy jednak giełda spełniała rolę kilku podmiotów naraz. Oprócz miejsca notowania i wyceny dla spółek, które faktycznie były gotowe, by być na rynku publicznym, giełda była też trochę zastępcą rynku private equity, a momentami też i VC. Rynki te były wtedy w Polsce słabo rozwinięte i brakowało kapitału. To siłą rzeczy napędzało debiuty rynkowe i dzisiaj takie wyniki, jeśli chodzi o liczbę samych debiutów, jak wtedy, są trudne do powtórzenia. Musimy się więc przyzwyczaić do mniejszej liczby debiutów, szczególnie mając na uwadze trendy w otoczeniu, o których była mowa. Sama giełda musi być jednak też „fajna” i to pod różnymi względami. Jak giełda nie będzie kojarzyła się z sukcesem, to nie nawiążemy do lepszych czasów. Ta zmiana postrzegania giełdy to jest praca, którą musi wykonać każdy z uczestników rynku, nie czekając na odgórne decyzje decydentów.

T.M.: Uważam, że w tej dyskusji ważna jest też strona popytowa, czyli inwestorska. Jeśli nie będziemy mieli odpowiedniego środowiska do tego, by budować klasę inwestorów instytucjonalnych, którzy mają też odpowiednie narzędzia i apetyt na ryzyko, by finansować rozwój spółek, to tego kapitału może nam po prostu zabraknąć. Konstrukcja strony popytowej dzisiaj preferuje spółki dojrzałe i ułożone, co nie jest zjawiskiem niepożądanym. Warto się jednak zastanowić, jakie kategorie ryzyka na giełdzie inwestorzy powinni kupować, a jakie pozostawić rynkom pozagiełdowym.

Tych inwestorów dzisiaj brakuje, czy oni po prostu też się zmienili i inaczej podchodzą do kolejnych projektów?

A.B.: Strona inwestorska jest tak naprawdę kluczowa. Lokalna baza inwestorów instytucjonalnych przechodzi zmiany chociażby na skutek konsolidacji funduszy. Kiedyś mieliśmy więcej krajowych inwestorów, z których prawie wszyscy byli gotowi inwestować także w mniejsze transakcje. W wyniku trwającej konsolidacji inwestorów jest mniej i mają większe aktywa, przez co interesują ich coraz większe spółki. Giełda pod tym względem się trochę zglobalizowała i polscy inwestorzy zaczynają coraz częściej myśleć jak globalni, poszukując dostatecznej dla siebie skali. To powoduje, że musimy szukać też odpowiednich kandydatów, którzy spełnią te wymagania. Nie wierzę w znaczną liczbę debiutów mniejszych spółek o kapitalizacji kilkudziesięciu czy niskich kilkuset milionów złotych. Raczej spodziewałbym się mniej debiutów, ale spółek o stosunkowo większej skali, podając Murapol jako przykład.

T.M.: Inwestorzy często także mają nie najlepsze historyczne doświadczenia z inwestycjami w małe spółki i w związku z tym preferują większe firmy, bo to wiąże się z mniejszą zmiennością.

G.Z.: Uważam, że globalizacja naszego rynku, wcale nie jest dobra ani dla gospodarki, ani dla niego samego. Dla średnich i mniejszych spółek zaczyna brakować miejsca. Na naszej giełdzie prym wiodą globalni gracze, którzy nie interesują się transakcjami poniżej 100 mln zł, a tych pewnie można byłoby przeprowadzić więcej niż tych naprawdę dużych. Poza tym nasz rynek stał się bardziej rynkiem tradingowym niż inwestycyjnym. Coraz większy udział mają w nim firmy działające na własny rachunek. One nie będą finansować polskich, innowacyjnych firm, które w dłuższym terminie mogą przynieść im stopę zwrotu. Tego typu podmioty potrafią na jednej sesji wejść i wyjść z inwestycji. To są elementy, które z długoterminowego sposobu patrzenia na rynek nie są korzystne.

I.S.: Z perspektywy europejskiej jesteśmy nadal co najwyżej średniej wielkości rynkiem i spółki, które nam wydają się duże, dla innych takie nie są. Przy IPO bardziej szukamy więc butikowych inwestorów z regionu CEE. Dlatego istotne jest to wspieranie lokalnej bazy inwestorskiej. Musimy przyciągać na nasz rynek inwestorów wysokiej jakości, a nie traderów.

A.G.: Spółki, jeżeli będą potrzebowały pieniędzy i będą je mogły znaleźć na giełdzie, to myślę, że po te pieniądze przyjdą. Mówimy dużo o IPO, ale przecież giełda to także opcja do pozyskiwania kapitału dla firm, które już są obecne na parkiecie. W przestrzeni publicznej dużo mówi się o wyzwaniach wiążących się z obecnością na rynku kapitałowym. Te wyzwania można jednak też przekuć w szanse.

To przekuwanie wyzwań w szanse to tylko teoria czy też praktyka?

J.J.: To nie tylko teoria. Obecność na giełdzie wymusza transparentność, ale z drugiej strony wymaga trzymania się strategii, którą przedstawiło się inwestorom, od których pozyskano kapitał. W dłuższym terminie może mieć to pozytywny efekt biznesowy – pozostawanie wiarygodnym partnerem dla inwestorów wymaga konsekwencji w realizacji planów. W naszym przypadku giełda daje także dodatkowe możliwości docenienia pracowników poprzez program motywacyjny, który z jednej strony w naturalny sposób wiąże pracowników ze spółką i jest elementem dzielenia się sukcesem firmy, a z drugiej stanowi dodatkowy motywator do realizacji wspólnych celów. W Ryvu Therapeutics ponad 70 proc. pracowników zostało akcjonariuszami spółki w wyniku programu motywacyjnego.

Tylko jak to wytłumaczyć spółkom i przekonać je do wejścia na giełdę?

G.Z.: Aby przekonywać nowe spółki do giełdy, musimy pokazywać sukcesy tych firm, które związały z nią swój rozwój. To one muszą opowiadać swoją historię, tłumaczyć, co zyskały dzięki giełdzie. To są najlepsi ambasadorowie rynku.

A.B.: Rynek działa trochę na zasadzie kuli śnieżnej. Przed 2020 r. na rynku IPO nastroje były podobne do tych, które mamy obecnie. Kiedy jednak w 2020 r. przeprowadzona została oferta Allegro, pojawiła się cała rzesza spółek, które również chciały wejść na rynek. Liczę, że teraz jesteśmy w podobnym momencie. Europejski rynek IPO pomału ożywa. W Polsce mieliśmy udaną ofertę Murapolu, a – co ważne – akcje spółki już po samym debiucie zachowują się na GPW bardzo dobrze. Myślę, że jeśli pojawiłyby się jeszcze jedna, dwie tego typu udane oferty na krajowym rynku, to worek z IPO może faktycznie się otworzyć.

I.S.: Ważne jest, aby rynek, czyli giełda, ale też i cały nasz ekosystem interesariuszy, na czele z bankierami inwestycyjnymi, współpracował i działał proaktywnie w tym obszarze. Liczę, że wybrzmi to mocniej w najbliższych miesiącach na GPW. Też warto wspomnieć o regulacjach, które nieco zliberalizowały przepisy związane z informacją publiczną w zakresie ogłoszenia zamiaru przeprowadzenia IPO i wejścia na GPW na bardziej zaawansowanym etapie niż pierwsze złożenie prospektu do KNF. To spółkom daje komfort decyzji „go – no/go” tuż przed publikacją ITF-a, czyli oceny uwarunkowań procesu, zdecydowanie bliżej potencjalnego wyjścia w rynek i do inwestorów.

Czy jednak dzisiaj nie jest łatwiej być spółką prywatną niż publiczną?

J.J.: Jedno i drugie rozwiązanie ma swoje zalety. Do pewnego momentu optymalnym rozwiązaniem jest funkcjonowanie w sferze prywatnej. W przypadku biznesu biotechnologicznego, wraz z rozwojem projektów, na pewnym etapie pojawiają się jednak większe potrzeby kapitałowe. W Polsce zdecydowanie brakuje prywatnych inwestorów gotowych na takie ryzyko i koszty. Taka spółka może zatem już na bardzo wczesnym etapie szukać branżowego partnera, którzy przejmie dalsze finansowanie projektu w zamian za prawa do większości potencjalnych przyszłych zysków. Nie może jednak oczekiwać wysokiej płatności wstępnej za projekt wczesnej fazy, więc ma ograniczone możliwości realizowania w ten sposób powtarzalnego modelu biznesowego. Jedyną dostępną alternatywą pozostaje w Polsce giełda i na przestrzeni ostatniej dekady kilka spółek udowodniło, że potrafi w oparciu o to źródło, budować długoterminową wartość.

I.S.: Giełda to nieograniczone źródło bezzwrotnego kapitału, o ile oczywiście spółka przekona do siebie strategią biznesową, doświadczeniami i  jej dotychczasową realizacją oraz planami na przyszłość. Dzięki temu firma zyskuje dostęp do szerokiego grona lojalnych inwestorów, akcjonariuszy, którzy czekają na kolejne emisje akcji bądź też wspierają firmę w ramach emisji papierów dłużnych. Spółki pozyskują w ten sposób środki na rozwój, a także większe możliwości w zakresie strategii finansowania. Oczywiście są też wyzwania w postaci zmiany kultury korporacyjnej, transparencji działań, wypełniania obowiązków informacyjnych i zasad ładu korporacyjnego. Te jednak też generują informację zwrotną dla spółek dotyczącą tego, jak są postrzegane i co ewentualnie mogą jeszcze poprawić w odbiorze akcjonariuszy. Przyczynia się do efektywniejszego zarządzania firmą czy poprawy wiarygodności oraz ładu korporacyjnego. Nie można też zapominać o uzyskaniu codziennej, rynkowej wyceny spółki.

A.B.: Trzeba pamiętać, że będąc już na giełdzie, spółkom łatwiej jest pozyskiwać nowy kapitał, a ich głównym akcjonariuszom sprzedawać część posiadanych pakietów akcji, dzięki czemu mogą oni łatwiej dywersyfikować swój majątek przy zachowaniu kontroli nad spółką bądź stopniowo wychodzić z takiej inwestycji, kiedy mowa o inwestorze finansowym. W przypadku spółek prywatnych tego typu procesy są jednak bardziej skomplikowane i często zero-jedynkowe.

A.G.: Nie można straszyć giełdą. Trzeba spółki edukować i wspierać, my jako grupa kapitałowa GPW działamy także i na tym polu.

Czy patrząc w przyszłość, można być optymistą? Powinniśmy szukać tego „złotego strzału” na wzór Allegro, czy jednak postawić na mniejsze oferty, ale też i na to, by było ich więcej?

J.J.: Wydaje się, że lepszą opcją jest ośmielanie mniejszych podmiotów wobec pozyskiwania kapitału z rynku publicznego. To też zwiększa szansę na to, że będziemy świadkami prawdziwych „success stories” zarówno z perspektywy spółek, jak i ich inwestorów.

I.S.: Dodam, że w tym kontekście warto też pomyśleć o nowym otwarciu na rynku NewConnect. Poprawa płynności i możliwości pozyskania kapitału oraz nowych inwestorów na rynku NewConnect może okazać się istotnym elementem sukcesu programu rozwoju ekosystemu venture capital w Polsce. W momencie wyjścia inwestycyjnego przez fundusze VC ze spółek prawdopodobnie nie będzie jeszcze spełniała wymogów wejścia na rynek główny GPW. Dla części z tych spółek dobrym rozwiązaniem może okazać się debiut na rynku NewConnect. Poprawa ładu korporacyjnego na NewConnect, zwiększenie płynności tego rynku oraz bardziej aktywne zaangażowanie inwestorów instytucjonalnych mogą z jednej strony oferować funduszom VC możliwości wyjścia inwestycyjnego, z drugiej wykreować kolejne ciekawe debiuty dla GPW.

G.Z.: Przyszłość polskiego rynku kapitałowego bardziej leży w rękach emitentów niż inwestorów. Dlatego musimy zachęcać emitentów do tego, by na giełdzie się pojawili. Inwestorzy zawsze się znajdą. Jak jest ciekawa spółka, która jest sensownie wyceniona, to kapitał się pojawi. Wszyscy także musimy pokazywać zalety giełdy nie tylko jako miejsca do pozyskiwania kapitału. Jeśli nie będzie w Polsce IPO, rynek kapitałowy nie będzie się rozwijał. Wolałbym przy tym więcej mniejszych ofert niż czekania na tę jedną naprawdę dużą.

A.B.: Jestem optymistą i wierzę w to, że ta kula śnieżna zacznie nabierać coraz większych rozmiarów. Każdy z uczestników rynku powinien zadbać o edukację samych spółek, pokazywać im, czym jest giełda i jakie korzyści są z nią związane. Istotne jest jednak też to, aby przekonywać do giełdy właściwe spółki, które są na odpowiednim etapie swojej działalności i mają odpowiednią skalę. Szukajmy firm, które mają ambitne cele rozwojowe i są w stanie je realizować. Ich sukcesy na rynku giełdowym będą kartą przetargową w rozmowach z kolejnymi firmami.

A.G.: Z każdym projektem jest tak, że dla jego powodzenia konieczny jest element określany jako zachwycalność. Giełda musi zachwycać. Uczestnicząc w wielu debiutach giełdowych, co najmniej kilka razy czułam tę zachwycalność, poczułam ją również podczas debiutu firmy Murapol. Nie musimy więc celować jedynie w bardzo duże spółki i bardzo duże oferty. Pamiętajmy zarazem i o tym, że rynek zmienia się pokoleniowo. Za tą zmianą też musimy nadążać w wielu jej aspektach.

T.M.: Polska giełda mimo upływu lat wciąż nie jest rynkiem, który okrzepł. Istotne w tym kontekście jest więc zaufanie. Raczej więc szukałbym spółek, które są stabilne, może nawet wolniej rosnące, ale które pozwolą na budowę szeroko rozumianego zaufania do rynku kapitałowego. Jeśli giełda, spółki będą dawały powtarzalne stopy zwrotu, będą dzieliły się zyskiem z akcjonariuszami, to wtedy jest szansa na to, że faktycznie będziemy się rozwijać. Jeszcze raz jednak podkreślę: istotna jest strona popytowa, która będzie miała długoterminowy, a nie spekulacyjny charakter. Dzięki temu spółki znajdą na giełdzie nie tylko kapitał, ale także długoterminowych partnerów gotowych je wspierać na różnych etapach cyklu koniunkturalnego.

Opinia

Giełda powinna wrócić do swojej podstawowej misji

Iwona Sroka członek zarządu, Murapol

Rynek kapitałowy oraz warszawska giełda na przestrzeni lat przeszły bardzo duże zmiany. Jesteśmy obecnie największym rynkiem Europy Środkowo-Wschodniej, zarówno patrząc pod kątem obrotów giełdowych, jak i kapitalizacji notowanych spółek. Nie oznacza to jednak, że możemy spocząć na laurach. Niezmiennym wyzwaniem dla całego rynku jest pozyskiwanie nowych spółek na giełdę, gdyż to one budują jego atrakcyjność i przyciągają nowych inwestorów. Ważne jest więc, aby giełda wróciła do swojej podstawowej misji i zadań związanych z dostarczaniem kapitału do rozwoju przedsiębiorstw. Potrzebujemy aktywnej polityki promowania giełdy właśnie jako atrakcyjnego miejsca dającego dostęp do szerokiej bazy inwestorów i możliwość pozyskania bezzwrotnego, długoterminowego kapitału na rozwój. Chcąc przyciągnąć nowe spółki na giełdę, warto pokazywać sukcesy tych firm, które dzięki rynkowi kapitałowemu były w stanie przyspieszyć swój rozwój i osiągnąć nowe cele biznesowe. Oczywistym jest, że giełda to także obowiązki informacyjne i większa transparentność, która dla niektórych podmiotów może być wyzwaniem. Dlatego tym istotniejsze jest pokazanie, że korzyści z obecności na rynku publicznym mogą znacząco przewyższyć koszty z tym związane. Elementem, który mógłby przyciągnąć na giełdę nowe spółki, z pewnością byłyby także dodatkowe zachęty, również w postaci fiskalnej, tak aby firmy notowane na warszawskim parkiecie faktycznie czuły się doceniane i stanowiły elitę polskiej gospodarki.

Mówiąc o rynkowej przyszłości, musimy jednak pamiętać nie tylko o samych spółkach, ale także o bazie inwestorów, którzy to ostatecznie inwestują w spółki. Również pod tym względem na przestrzeni lat rynek mocno ewoluował. Dzisiaj w tym aspekcie także musimy stawić czoła wyzwaniom, chociażby związanym z globalizacją. Musimy pracować nad tym, by zbudować wysokiej jakości klaster krajowych inwestorów instytucjonalnych. Trzeba wspierać podmioty, które będą faktycznie inwestować w polskie spółki z myślą o długim terminie. Tego nie zapewnią nam zagraniczni inwestorzy. Nie należy także zapominać o inwestorach indywidualnych. Chcąc aktywować tę grupę, warto mówić chociażby o spółkach dywidendowych. Tych na naszym rynku nie brakuje, a wielu inwestorów wciąż jednak nie bierze pod uwagę faktu, że spółki dzielą się zyskiem z akcjonariuszami. Warto pokazywać te firmy właśnie w kontekście budowania lokalnej bazy inwestorów. Pomóc w tym mogą także nowe produkty rynkowe i niezmiernie cieszy mnie fakt, że na naszym rynku wrócił temat REIT-ów. Uważam, że jest to produkt, który dobrze wpisałby się w oczekiwania rynkowe i sprawił, że nasz rynek stałby się bardziej atrakcyjny dla inwestorów.

Partner: 

parkiet.com

Parkiet PLUS
Czy chińska nadwyżka jest groźna dla świata?
Parkiet PLUS
Usługa zarządzania aktywami klientów to nie kiosk z pietruszką
Parkiet PLUS
„Sell in May and go away” – ile w tym prawdy?
Parkiet PLUS
100 lat nie kończy historii złotego, ale zbliża się czas euro
Parkiet PLUS
Wynikowi prymusi sezonu raportów
Parkiet PLUS
Dobrze, że S&P 500 (trochę) się skorygował po euforycznym I kwartale