Banki rozdarte między frankowymi scenariuszami

Jeśli nie ugody, to co? Jakie koszty poniosą banki? Czy zgodzą się na warunki NBP? Na te pytania w programie "Prosto z Parkietu" odpowiada Kamil Stolarski, kierownik działu analiz w Santander BM.

Aktualizacja: 11.02.2021 16:13 Publikacja: 11.02.2021 16:10

Banki rozdarte między frankowymi scenariuszami

Foto: Parkiet TV

NBP zapowiedział gotowość do pomocy bankom w przewalutowaniu franków, ale pod pewnymi warunkami. Jak pan je ocenia?

Dobrze, że NBP włączył się do dyskusji z bankami, to poniekąd jego obowiązek. Ta „cena” za jego udział w tym procesie wydaje się wysoka. To m.in. przedstawienie informacji i danych przez banki, które mogą być teraz jeszcze niedostępne, ale przede wszystkim chodzi o punkt dotyczący kapitałów. NBP chce, aby banki odbudowały współczynniki wypłacalności do poziomów dzisiaj obecnych i żeby na czas odbudowy nie płaciły ani dywidend, ani wynagrodzenia zmiennego. To surowy warunek, szczególnie ten dotyczący współczynników wypłacalności. NBP nie poinformował o swojej roli: czy to będzie linia walutowa z Narodowym Bankiem Szwajcarii, czy wykorzystanie rezerw walutowych, co ma na myśli, mówiąc o „warunkach rynkowych”.

Rola NBP jest bardzo ważna, bo gdyby banki same zamykały pozycje walutowe, istniałoby ryzyko istotnego wpływu na kurs walutowy. Chodzi przecież o skup kilkudziesięciu mld zł waluty w krótkim czasie, więc bez wsparcia NBP banki mogłyby zacząć się ścigać, kto skupi pierwszy, ten zrobi to taniej, do tego mogą włączyć się do gry fundusze hedgingowe grające na spadek wartości złotego. Pamiętajmy też, że po drugiej stronie CIRS-ów, którymi banki częściowo finansują hipoteki frankowe, stoją banki inwestycyjne, które mają z kolei ekspozycję na polskie obligacje skarbowe. Zamykanie tych pozycji oznaczałoby sprzedaż tych papierów. Zatem z punktu widzenia NBP istnieje ryzyko zarówno dotyczące stopy procentowej, jak i kursu walutowego.
 
NBP żąda też, aby większość portfela frankowego została objęta ugodami i chce wyeliminowania ryzyka prawnego w skali sektora. Banki przyjmą warunki NBP?

Zgadzam się z kilkoma punktami, które NBP zawarł w swoim liście, m.in. z tym, że nie wszystkie banki dołączyły do grupy pracującej nad rozwiązaniem frankowym. NBP podkreślał też, że nie dostał konkretnych propozycji banków. Banki przez lata nie płaciły dywidend, zbudowały bardzo wysokie nadwyżki kapitałowe, mierzone są w miliardach złotych. Np. jeśli konwersja Millennium i mBank będzie kosztować odpowiednio do 5 mld zł i do 8 mld zł, nie będą musieli emitować akcji. Jeśli więc NBP żąda, aby po konwersji współczynniki kapitałowe odbudować do dzisiejszego poziomu, to bardzo duża cena. Posiadana przez te banki nadwyżka kapitałowa ma na celu pokrycie frankowego ryzyka, więc po przewalutowaniu ten bufor nie powinien być przez regulatora ponownie wymagany. Cena więc jest wysoka. Osobiście jestem sceptyczny, że bankom uda się wypracować rozwiązanie w sprawie ugód frankowych, większe nadzieje na rozwiązanie problemu wiążę z decyzją Izby Cywilnej Sądu Najwyższego, która ma zostać opublikowana 25 marca. Banki deklarują, że analizują kwestię ugód, zapowiadają programy pilotażowe, później ma się odbyć walne zgromadzenie, a na końcu decyzja. Trudno sobie wyobrazić, że uda się zdążyć przed 25 marca.

Co może zdecydować Sąd Najwyższy? Jeśli wyda korzystną dla klientów uchwałę, mogą nie być tak skłonni do zawierania ugód.

Zakładam w scenariuszu bazowym orzeczenie stwierdzające, że w przypadku obecności klauzul niedozwolonych umowa będzie unieważniana. Wielkim znakiem zapytania jest kwestia wynagrodzeń za korzystanie z kapitału dla banków po unieważnieniu. Jeśli decyzja będzie niekorzystna w tym zakresie dla banków, ich koszty mogą sięgać nawet 100 mld zł. Jeden punkt procentowy wynagrodzenia mniej lub więcej przez kilkanaście lat to około 18 mld zł różnicy. Rozwiązanie KNF jest o tyle dobre dla banków, że zawiera marżę, która jest dla nich całkiem atrakcyjna. mBank szacuje, że potencjalne rozwiązanie frankowe może – w zależności od scenariusza – kosztować go od niecałego 1 mld zł do 15 mld zł, dla porównania kapitalizacja banku to 8 mld zł. Ja mam takie same szacunki dla większości banków. W skali sektora koszt ten może wynosić od kilku mld zł do nawet wyraźnie ponad 100 mld zł w razie przedawnień roszczeń banków. Notowania banków mogą być do marca trudne do przeanalizowania w arkuszu kalkulacyjnym, trzeba raczej obstawić odpowiedni scenariusz, aby zarobić.

Co wyceny banków w tej chwili dyskontują? Łagodny czy kosztowny scenariusz problemu frankowego?

Po przeanalizowaniu wyników mBanku i Millennium oceniam, że rynek jest gdzieś w połowie między lepszym i gorszym scenariuszem. Oba te banki moim zdaniem w scenariuszu pozytywnym dla nich, czyli ugód z frankowiczami (koszty konwersji poniżej odpowiednio 8 mld zł i 5 mld zł), mają wyraźny potencjał do wzrostu, nawet o kilkadziesiąt procent. Natomiast jeśli zrealizuje się negatywny scenariusz, moim zdaniem bardziej realny, zakładający unieważnienie umów i brak wynagrodzenia dla banków, kursy mogą spaść o kilkadziesiąt procent.

Jakie korzyści ugody z frankowiczami mogą potencjalnie przynieść bankom?

Z perspektywy banku to coś w rodzaju ubezpieczenia – akceptuje on duże koszty ugód, aby uniknąć możliwych najgorszych scenariuszy. W skali sektora ten koszt to 30–40 mld zł, a możliwe scenariusze bez ugód to koszt ponad 100 mld zł albo niewiele ponad zero, gdyby nagle linia orzecznicza odwróciła się na korzyść banków. Banki powinny skupić się na swoim podstawowym biznesie, cyfryzacji, zmianie sieci dystrybucji, a nie zajmować się frankami. Dzięki rozwiązaniu tego problemu mogłyby wreszcie zająć się biznesem. Poza tym banki mają duże wymogi kapitałowe z powodu franków i nie mogły przez nie wypłacać dywidend lub były one ograniczone, więc rozwiązanie tego problemu byłoby także zrzuceniem ciężaru kapitałowego
 
Jakie nastawienie do rynków akcji mają analitycy Santander BM, czy WIG20 może odrobić straty względem rosnących indeksów światowych?

Dyskusja o indeksach jest trudna, są spółki radzące sobie lepiej i gorzej. Proszę zwrócić uwagę na zmianę, jaka zaszła w WIG20: teraz największą spółką jest KGHM a po nim PKO BP, jeszcze niedawno byli nimi Allegro i CD Projekt. Generalnie jesteśmy optymistami, widzimy kilka czynników pomagających rynkowi akcji. To m.in. dopływ pieniądza z banków centralnych i utrzymujące się wysokie zainteresowanie inwestorów detalicznych giełdą. Preferują oni małe i średnie spółki, więc zakładamy, że w krótkim okresie ta część rynku może być mocniejsza niż duże firmy, szczególnie, że wśród tej drugiej grupy są banki a wśród nich jest sporo frankowych, których unikamy. Trzeba mocno selektywnego podejścia. Za atrakcyjne spółki traktujemy te, które mają lepsze perspektywy w środowisku rosnącej inflacji, w gronie tym są niektóre surowcowe.  

Banki
Czystki dotarły do Banku Pekao, to już ostatnie dni Leszka Skiby jako prezesa
Banki
Tomasz Miklas: Długi firm w Aliorze kupiły zagraniczne spółki
Banki
Miotła kadrowa dotarła do Banku Pekao. Powołano nową radę nadzorczą
Banki
VeloBank będzie musiał wejść na giełdę? KNF ma takie oczekiwania
Banki
Brunon Bartkiewicz nie będzie już prezesem ING BSK
Banki
Coraz więcej banków z rezerwami na ponad 100 proc. portfela CHF