Głośno jest ostatnio o polskim rynku obligacji skarbowych, w szczególności o papierach stałokuponowych (o stałym oprocentowaniu). Skokowy wzrost ich rentowności na skutek wielu czynników krajowych i globalnych (rosnące oczekiwania inflacyjne, podwyżki stóp procentowych) wywołał korektę spadkową, której rozmiary niemile zaskoczyły inwestorów przyzwyczajonych do ograniczonej zmienności tej klasy aktywów.
O tym, jak bardzo bezprecedensowa jest sytuacja na rynku papierów stałokuponowych, świadczy fakt, że jeszcze nigdy nie mieliśmy do czynienia z tak głęboką przeceną w przypadku popularnego indeksu TBSP gromadzącego ten rodzaj obligacji. Ponieważ jego historia sięga „zaledwie" końcówki 2006 roku, postanowiliśmy sprawdzić, jak to wygląda w przypadku mogącego się pochwalić dziejami rozpoczynającymi się w 2000 roku podobnego indeksu serwisu Bloomberg. Również tutaj okazuje się, że mamy do czynienia z rekordowo głęboką przeceną, która rozmiarami znacznie przerosła największą do tej pory korektę z 2003 roku.
Czy to już twarde dno? Odpowiedź nie jest łatwa
Nie będziemy w tym miejscu starali się odpowiedzieć na pytanie, czy to już tzw. twarde dno i czy należy czym prędzej zabrać się do przysłowiowego łapania dołka, bo odpowiedź na te pytania byłaby obarczona zbyt dużą niepewnością. Ale nie oznacza to, że nie możemy się pokusić o wskazanie pewnych bardziej klarownych długoterminowych zależności. Przecena obligacji oznacza wzrost ich rentowności (atrakcyjności). Średnia ważona rentowność papierów ze wspomnianego bloombergowskiego indeksu rozpoczynała rok na skrajnie niskim pułapie 0,4 proc., a w trakcie października została wywindowana do 2,2 proc. w momencie pisania tego artykułu. Bez wątpienia obligacje prezentują się pod tym względem dużo lepiej niż na początku roku.