Frankowe batalie sądowe nie muszą oznaczać klęski banków

Nawet w razie pozytywnego dla frankowiczów rozstrzygnięcia Trybunału UE koszty banków wcale nie muszą sięgać aż 60 mld zł. Kluczowe będzie, ilu klientów ruszy do polskich sądów, których orzeczenia nie muszą być w pełni spójne.

Publikacja: 11.07.2019 13:00

Foto: GG Parkiet

Odstąpienie od powołania funduszu konwersji w przyjętej kilka dni temu przez Sejm ustawie frankowej, który mógłby kosztować sektor maksymalnie 2,5 mld zł w pierwszym pełnym roku działalności, jest dla banków dobrą informacją. Jednak na horyzoncie czai się inne – dotyczące rozstrzygnięć sądowych – zagrożenie wynikające z hipotek walutowych.

Procesów przybędzie?

Kredyty te są warte w polskim sektorze bankowym łącznie 126 mld zł, z czego na franki szwajcarskie przypada 100 mld zł, a prawie 23 mld zł na euro. Niebawem, najpóźniej we wrześniu, Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wyda orzeczenie w sprawie polskiego klienta mającego kredyt frankowy i najprawdopodobniej będzie ono spójne z majową opinią rzecznika TSUE, który orzekł, że klauzula niedozwolona w umowie frankowej oznacza nieważność całej umowy lub przekształcenie jej w złotową, ale ze stopą procentową nadal w LIBOR CHF. Wyrok w podobnym duchu wydał w kwietniu także Sąd Najwyższy.

Dla banków oznaczałoby to ogromne straty. Po pierwsze, doszłoby do przewalutowania na złote po kursie z dnia zaciągnięcia, więc automatycznie doszłoby do odpisu wartości kredytu. Jeśli przyjmiemy, że średni kurs zaciągnięcia wciąż czynnych hipotek frankowych to 2,5 zł (obecny kurs CHF/PLN to 3,83 zł), odpisana musiałaby zostać jedna trzecia wartości tych kredytów. Ale to nie koniec, bo LIBOR CHF jest ujemny i wynosi -0,75 proc., więc jest o prawie 2,5 pkt proc. niższy od WIBOR. Pozostawienie szwajcarskiej stawki przy przewalutowaniu na złote oznaczać dla banków będzie ubytek przez dekadę około 25 mld zł przychodów odsetkowych. Pod względem rentowności ROE nieznacznie sytuację zneutralizowałoby przejście na niższe wagi ryzyka – te frankowe mają teraz aż 150 proc., złotowe zwykle 35 proc.

Związek Banków Polskich szacował, że takie podejście może skutkować stratami sektora sięgającymi łącznie 60–80 mld zł netto. Dla porównania roczny zysk branży to około 15 mld zł netto.

Te szacunki mogą być znacznie zawyżone. Przede wszystkim wyrok TSUE odnosi się do kredytów indeksowanych do waluty, a nie denominowanych. Te pierwsze według szacunków stanowią około 45 proc. wartości wszystkich, zatem ewentualne pozwy mogą dotyczyć hipotek frankowych wartych 45 mld zł. Pulę potencjalnie zagrożonych stratami kredytów mogą obniżać także specyficzne zapisy w umowach. TSUE wskazuje, że inne poza klauzulą abuzywną postanowienia umowy stosuje się bez zmian. Niektóre banki w kredytach denominowanych zastrzegały, że oprocentowanie określa się w zależności od waluty takiego kredytu. Jeśli więc był to frank, to stosowano LIBOR CHF, jeśli złoty, będzie to WIBOR itp. Dlatego niektóre banki wskazują, że orzeczenie TSUE nie będzie miało aż tak wielkiego wpływu, bo umowa po przewalutowaniu na złote będzie oparta na stawce WIBOR. Bank poniósłby oczywiście stratę na przewalutowaniu, musiałby zwrócić klientowi różnice od początku obowiązywania takiego kredytu ze względu na mniejszą wartość bilansową, ale z drugiej strony zastosowałby WIBOR, a różnica między polską a szwajcarską stawką w przeszłości była jeszcze większa niż teraz i sięgała nawet 5 pkt proc. Dlatego to rozwiązanie nie byłoby aż tak korzystne dla klientów.

Banki oficjalnie nie komentują sprawy i czekają na wyroki TSUE oraz polskich sądów. Jednak z naszych informacji wynika, że znacznie bardziej przejęły się tym zagadnieniem niż ostatnią ustawą frankową. Obawiają się, że aktywne w sprawach frankowych kancelarie prawne mogą nakręcić spiralę pozwów, których ostatnio przybywa, ale wciąż jest ich niewiele, bo ok. 10 tys. w porównaniu z 466 tys. umów hipotek frankowych.

Banki przyznają, że najtrudniej oszacować im, ilu klientów pójdzie do sądu. A czynnik ten ma kluczowy wpływ na ostateczne koszty, które nawet w razie wygranej wszystkich spraw, co jest mało prawdopodobne, mogłyby dojść do 20–30 mld zł.

TSUE wyda wyrok, ale decydować będą sądy

– Wyrok TSUE prawdopodobnie będzie mówił, zgodnie z opinią rzecznika, że skoro klauzula indeksacji została uznana za abuzywną, nie można w jej miejsce zastosować innego zapisu, na przykład średniego kursu NBP. Do wyboru pozostanie uznanie umowy za nieważną albo zamiana kredytu na złotowy po kursie z dnia zaciągnięcia kredytu – mówi Łukasz Jańczak, analityk Ipopemy.

Jednak istnieje spór co do tego, czy i na ile polskie sądy będą musiały stosować się do tego orzeczenia. – Wyrok TSUE może się przyczynić do pewnego ujednolicenia linii orzeczniczej, w tym do częstszego orzekania o przewalutowaniu kredytów indeksowanych do franka szwajcarskiego, czyli oprocentowania kredytów wyrażonych w złotych w oparciu o LIBOR. Jednak trudno oczekiwać osiągnięcia pełnej spójności na skutek spodziewanego wyroku – mówi Jarosław Szewczyk, adwokat i partner w Kancelarii RKKW.

Kluczem dla uzyskania spójności orzecznictwa sądów polskich będzie przesądzenie tego, czy na skutek wyeliminowania niedozwolonej klauzuli indeksacyjnej umowa kredytowa może być nadal wykonywana, co toruje drogę do przewalutowania, czy też jej eliminacja prowadzi do upadku całej umowy. – Tego typu ocena pozostawać będzie nadal w gestii sądów orzekających w konkretnych sprawach – dodaje.

Banki obawiają się, że prokonsumencki wyrok TSUE tylko zwiększy liczbę kierowanych spraw, na których chcą zarabiać nie tyko kancelarie prawne, ale i odszkodowawcze.

TSUE odniesie się wyłącznie do wykładni przepisów unijnego prawa konsumenckiego, a nie konkretnych przepisów prawa krajowego. – Z jednej strony wyrok TSUE będzie stanowić niezwykle użyteczne narzędzie w sporach z bankami, z uwagi na wysokie prawdopodobieństwo uwzględnienia przez TSUE stanowiska rzecznika generalnego z maja tego roku, z drugiej zaś z pewnością nie rozwieje wszystkich wątpliwości natury prawnej, jakie powstały dotychczas na tle sporów frankowych – mówi Szewczyk.

Rynek na razie spokojny

Na razie notowania banków nie zareagowały mocno na obawy o sądowe batalie. Najbardziej wydają się być zagrożone banki mające najwięcej hipotek walutowych z klauzulą indeksacyjną, czyli Millennium i mBank. – Póki klienci nie ruszą do sądów, a te nie zaczną orzekać na ich korzyść, nie należy spodziewać się odpisów. Jeśli zacznie przybywać spójnych, korzystnych dla nich orzeczeń, banki będą prawdopodobnie zmuszone do objęcia rezerwami całego portfela, nawet tego nieobjętego sprawami sądowymi. Podobny przypadek dotyczył kiedyś ubezpieczycieli w sprawach zadośćuczynień. Frankowicze, widząc korzystne rozstrzygnięcia, mogą wytaczać coraz więcej spraw, bo gra toczy się tutaj o setki tysięcy złotych – mówi Kamil Stolarski, analityk Santander BM.

Wskazuje, że rynek nie spodziewa się realizacji scenariusza nakreślonego przez ZBP, bo jego konsekwencje dla sektora bankowego byłyby drastyczne i zagroziłyby stabilności systemu finansowego. – Inwestorzy, którzy bali się ryzyka frankowego w bankach albo już sprzedali akcje, albo są „niedoważeni". Ci, co je wzięli, przetrwali i prawdopodobnie czekają na dalsze rozstrzygnięcia. Nikt do tej pory nie przedstawił rozwiązania satysfakcjonującego frankowiczów i jednocześnie niedestabilizującego sektora – ani sami frankowicze, ani KNF, ani politycy. Wyceny banków zakładają, że wyrok TSUE nic nie zmieni – dodaje Stolarski.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty