#TydzieńNaRynkach: Inwestorzy ignorują zagrożenia

Ani przesunięty brexit, ani przesunięte spotkanie przywódców Chin i USA, ani opóźnienie rozmów handlowych USA–Unia Europejska nie zepsuły nastroju na giełdach.

Publikacja: 15.03.2019 17:30

Donald Trump straszy Unię Europejską „drastycznymi” posunięciami.

Donald Trump straszy Unię Europejską „drastycznymi” posunięciami.

Foto: AFP

Ostatnie dni przyniosły poprawę nastrojów wśród inwestorów. Czynniki ryzyka na razie pozostają w cieniu i nie mącą spokoju na rynkach, ale świadomość ich istnienia nie pozwala na większy optymizm.

Niepokoje wzięte w nawias

Początek minionego tygodnia przyniósł zdecydowane zwyżki na większości światowych parkietów, ale w kolejnych dniach zapał do kupowania akcji wyraźnie się zmniejszył. Serią niewiele wnoszących głosowań w brytyjskim parlamencie mało kto się emocjonował, z wyjątkiem uczestników rynku walutowego. Notowania funta ulegały sporym, choć chaotycznym wahaniom. Jest już niemal pewne, że termin opuszczenia Unii Europejskiej zostanie przedłużony, prawdopodobnie nawet o kilka miesięcy. Ta kwestia na razie więc przestaje zaprzątać uwagę inwestorów. W kolejce czekają jednak inne problemy. Kolejny raz przesuwa się również termin spotkania przywódców Chin i USA, co świadczy o trudnościach w uzgodnieniu istotnych kwestii, nie tylko handlowych. Powraca także sprawa rozmów handlowych między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. W czwartek wieczorem Parlament Europejski nie poparł zamiaru rozpoczęcia rozmów w sprawie zniesienia ceł na towary przemysłowe, a Donald Trump ostrzegł, że brak negocjacji może skutkować „drastycznymi” posunięciami, czyli prawdopodobnie wprowadzeniem ceł na europejskie auta. Te kwestie mogą być rozgrywane w najbliższych dniach, jednak na razie nie psuły nastrojów. S&P do czwartku zyskał prawie 2,5 proc., utrzymując się powyżej 2800 punktów, a Nasdaq Composite poszedł w górę o 3 proc. Dobre nastroje panowały także na głównych giełdach europejskich. DAX zyskał nieco ponad 1 proc., broniąc poziomu 11 500 punktów.

Niepewnie na emerging markets

Na rynkach wschodzących sytuacja jest niezbyt klarowna. Po niedawnych silnych wahaniach indeksu i rysującym się scenariuszu głębszej spadkowej korekty ostatnie dni przyniosły względną stabilizację, ale jednocześnie spore zróżnicowanie kondycji poszczególnych parkietów. MSCI Emerging Markets do czwartku zyskiwał niemal 2 proc., ale to głównie zasługa mocnej zwyżki na sesji poniedziałkowej. W kolejnych dniach wahania były już bardzo niewielkie, a czwartek przyniósł lekkie pogorszenie się nastrojów. Największe dysproporcje miały miejsce w Azji, gdzie większość giełd kończyła tydzień niewielkim wzrostem. Były jednak dwa wyjątki. Co prawda chiński Shanghai Composite zyskiwał 0,7 proc., ale indeks szedł w górę jedynie przez pierwsze dwie sesje, a w trakcie następnych dwóch dynamicznie redukował wypracowaną zwyżkę. Nadal trwa walka wokół 3000 punktów, a jej wynik trudno przewidzieć. Z kolei na giełdzie w Bombaju mamy do czynienia z kontynuacją rajdu. W trakcie pierwszych czterech sesji Sensex rósł o 3 proc., notując najmocniejszą tygodniową zwyżkę od grudnia ubiegłego roku. Zróżnicowana była również sytuacja na naszym kontynencie, gdzie zyskiwały indeksy w Budapeszcie, Stambule i Pradze, a traciły indeksy w Bukareszcie, Sofii, Tallinie i Rydze.

Średnie spółki nabierają rozpędu

Miniony tydzień przyniósł poprawę nastrojów na warszawskim parkiecie. W przypadku WIG20 oznaczało to do czwartku wzrost o niespełna 1 proc., ale jednocześnie przerwanie złej passy, trwającej od początku lutego i oddalenie groźby zejścia poniżej 2300 punktów. Zbyt wcześnie jednak na to, by przesądzać, że to już koniec spadkowej korekty, która odebrała indeksowi największych spółek prawie 5 proc. Tym razem trudno też użyć stereotypowego stwierdzenia, że wiele będzie zależało od sytuacji w otoczeniu, bowiem WIG20 w ostatnim czasie wykazuje niezależność od wpływów zewnętrznych, co zresztą nie wychodzi mu raczej na dobre. Można mieć obawy, że w przypadku pogorszenia się nastrojów na świecie spadkowa tendencja w segmencie naszych blue chips może ulec pogłębieniu. W ostatnich dniach najsłabszym ogniwem ponownie były spółki energetyczne. Po części to efekt publikacji słabych wyników finansowych, po części zaś konsekwencja przedłużającej się niepewności w kwestii zamrożenia cen energii i systemu rekompensat z tego tytułu. Akcje PGE, Tauronu i Energi należały do najmocniej taniejących wśród największych spółek, a WIG Energia do czwartku tracił ponad 1,5 proc., schodząc momentami do poziomu najniższego w tym roku. Od lokalnego szczytu z pierwszych dni lutego zniżkuje już o ponad 14 proc. W ostatnich dniach liderem spadków były walory Eurocashu, tracące do czwartku ponad 4 proc. Wygląda to na typową realizację zysków po trwającym od początku lutego imponującym rajdzie, jednak nieco dziwić może fakt, że nadeszła ona akurat w czasie, gdy rząd zaczyna się zastanawiać nad złagodzeniem przepisów ograniczających handel w niedziele. Co ciekawe, bardzo podobny scenariusz miał miejsce w przypadku papierów Dino, które także zniżkowały o 4 proc. Indeksowi największych firm pomagały z kolei akcje spółek sektora finansowego. Mocno w górę szły papiery Aliora, Santandera, mBanku i PZU, mimo kolejnego potwierdzenia braku szans na podwyżkę stóp procentowych w dającej się przewidzieć przyszłości, perspektywy spowolnienia gospodarczego i prawdopodobnego finalizowania ustawy dotyczącej kredytów frankowych.

Zdecydowanie poprawia się kondycja sektora średnich firm. mWIG40 w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia poszedł w górę o 1,5 proc., z impetem przedzierając się powyżej 4200 punktów. Pokonanie lokalnych szczytów z lutego obecnego roku i z września 2018 r. to zdecydowanie pozytywny sygnał, otwierający drogę do kontynuacji zwyżki w kierunku 4300 punktów. Indeks zyskał już od dołka z listopada ubiegłego roku prawie 12 proc. Optymizm budzi rosnąca liczba walorów średnich spółek zyskujących na wartości, a w przypadku części z nich siła zwyżkowej tendencji. Imponującą skalą wzrostu mogli się cieszyć posiadacze walorów Kruka, Playa, Amrestu, Grupy Azoty i LC Corp. Wyraźnie w górę szły także papiery producentów gier, czyli PlayWaya i 11 bit studios.

Byki nadal przeważają w segmencie najmniejszych spółek, choć w ostatnich dniach wzrostowa tendencja nieco wytraciła impet. Niemniej jednak sWIG80 konsekwentnie zmierza ku poziomowi 12 tys. punktów, w okolicach którego można się spodziewać poważniejszej próby sił. Warto zwrócić bowiem uwagę, że w trakcie trwającego od końca grudnia ubiegłego roku rajdu nie mieliśmy do czynienia z większą korektą, a w tym czasie indeks zyskał ponad 14 proc.

Ropa znów drożeje

W trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia notowania WTI poszły w górę o prawie 4,5 proc., zaliczając najmocniejszą tygodniową zwyżkę od niemal miesiąca. W czwartek wieczorem cena przekraczała 58 dolarów za baryłkę i była najwyższa od listopada ubiegłego roku. W przypadku Brent skala wzrostu była prawie o połowę mniejsza, a notowania znalazły się nieznacznie powyżej 67 dolarów za baryłkę. W ostatnich dniach byki miały wystarczająco dużo powodów do uzyskania przewagi. Amerykańska rządowa agencja EIA obniżyła prognozę wydobycia surowca na obecny rok, głównie ze względu na zamykanie części odwiertów ze złóż łupkowych. Nadal zablokowane są dostawy ropy z Wenezueli, a amerykańska administracja skłania się do skrócenia okresu, w którym dopuszcza możliwość zakupów przez niektóre kraje ropy z Iranu. Dodatkowo miał miejsce zaskakujący spadek zapasów surowca w USA. W takich warunkach zwyżka notowań była przesądzona, a nawet można mieć pewien niedosyt co do jej skali. Niemniej jednak należy mieć na względzie naciski Donalda Trumpa, zmierzające do utrzymania cen ropy na niskim poziomie. W trakcie niedawnego spotkania głównych przedstawicieli światowego sektora naftowego w Houston powróciła zaś kwestia rozszerzenia przez USA prawa antymonopolowego, które uderzyłoby głównie w OPEC i możliwość sterowania rynkiem i cenami przez ten kartel producentów ropy. Na dłuższą metę perspektywy nie są więc korzystne z punktu widzenia wzrostu cen surowca, ale na razie nie stanowią poważniejszego zagrożenia, choć mogą powstrzymywać przed grą na zwyżkę notowań.

Pogarszające się prognozy dotyczące globalnej gospodarki, a przede wszystkim seria słabych danych z Chin, to główne powody kontynuacji spadkowej tendencji na rynku miedzi. Co prawda w pierwszej połowie minionego tygodnia notowania kontraktów terminowych na ten metal poszły mocniej w górę, ale ruch ten został szybko skorygowany i w czwartek mieliśmy do czynienia z powrotem poniżej 290 centów za funt. Wkrótce powinno się wyjaśnić, czy trwająca od końca lutego zniżka to tylko korekta w trendzie wzrostowym, czy też bardziej trwała zmiana kierunku.

Silne wahania notowań dolara przełożyły się na podwyższoną zmienność na rynku złota. W pierwszej połowie minionego tygodnia notowania kruszcu wyraźnie zwyżkowały, wychodząc w środę powyżej 1300 dolarów za uncję, jednak już dzień później powróciły poniżej tego poziomu, zniżkując o ponad 1 proc. Na razie więc można mówić o utrzymującej się przewadze niedźwiedzi, które dominują od trzeciej dekady lutego, spychając notowania w dół o około 50 dolarów. Nadal jednak trudno ocenić, czy to korekta czy początek zmiany trendu. Łagodzenie polityki pieniężnej przez główne banki centralne świata oraz słabe perspektywy globalnej gospodarki wskazują raczej na scenariusz korekty, po której może nastąpić kolejna fala wzrostu cen kruszcu.

Analizy rynkowe
Bessa w pełnej okazałości
Gospodarka krajowa
Stopy nie muszą przewyższyć inflacji, żeby ją ograniczyć
Analizy rynkowe
Spadki na giełdach boleśnie uderzają w portfele miliarderów
Analizy rynkowe
Dywidendy nie takie skromne
Analizy rynkowe
NewConnect: Liczba debiutów wyhamowała
Analizy rynkowe
Jesteśmy na półmetku bessy. Oto trzy argumenty