Strategia jest jasna: firmy chcą przyciągnąć klientów do swoich serwisów i sprawić, żeby w ogóle nie musieli ich opuszczać. Bo wszystko co niezbędne można znaleźć w jednym miejscu. W serwisie bankowym nie tylko uregulujemy stałe rachunki, zapłacimy za zakupy w e-sklepie i założymy lokatę. Załatwimy tam też wiele spraw urzędowych, doładujemy komórkę, wyślemy kwiaty solenizantowi... Gdy wybierzemy się na zakupy, bankowa aplikacja nas zlokalizuje i zaproponuje sklepy, w których dostaniemy bonus. Z kolei klient sklepu internetowego za zrobione tam zakupy zapłaci bezpośrednio w systemie tej firmy. Dostanie tam też pożyczkę, kartę z money backiem, kupi ubezpieczenie produktów... Świetnie – powiedzą jedni. To bardzo wygodne. Nie trzeba wchodzić do wielu serwisów, by załatwić różne sprawy. Urzędowi, do którego za pośrednictwem banku występujemy o 500+, nie musimy potwierdzać swoich danych osobowych, bo bank już nas zweryfikował. A bonus na zakupach to też fajna rzecz. Dużo racji mają jednak także ci drudzy, którzy przekonują, że firmy – wykorzystując nowe technologie – coraz więcej o nas wiedzą, coraz bardziej nas osaczają i nami sterują. I kto na tym najwięcej zyskuje?