Już przed weekendem wiele wskazywało na taki obrót spraw, gdyż prezydent Trump wzywał Teheran do bezwarunkowej kapitulacji i formalnie dał sobie 2 tygodnie na decyzję odnośnie ewentualnego zaangażowania militarnego. Była to jednak tylko zasłona dymna, gdyż już po 2 dniach bombowce uderzyły w 3 miejsca, w których Iran pracował na bronią nuklearną. Prezydent USA obwieścił sukces, ale oczywiście od razu pojawiły się pytania: co dalej?

Od początku najbardziej bolesną bezpośrednią konsekwencją byłaby próba blokady cieśniny Ormuz przez Iran. To nie tylko zakłóciłoby logistykę rynku ropy, ale także gazu ziemnego czy nawozów, wywołując potencjalnie silny impuls inflacyjny. Od początku jednak także taki ruch wydawał się dość mało prawdopodobny i teraz – choć formalnie irański parlament wydał zgodę na blokadę, nadal wydaje się ona mało prawdopodobna. Wynika to z układu interesów. Chiny, główny sojusznik Teheranu, poniosłyby bardzo wysokie koszty blokady będąc jedynym istotnym importerem irańskiej ropy, ale także będąc importerem ropy i gazu z innych krajów zatoki. Zatem pomijając już katastrofalne skutki dla samego Iranu, ten argument wydaje się wystarczający.

Mimo wszystko reakcja rynków może wydawać się zbyt optymistyczna, wręcz lekceważąca. Teheran może nie odpowiedzieć na naloty USA równie spektakularnie – bo może nie mieć do tego zasobów, ale może utrudniać globalnej społeczności funkcjonowanie od strony gospodarczej. Już teraz koszty logistyki przez cieśninę znacznie wzrosły choćby ze względu na skok cen ubezpieczeń. Jeśli będzie dochodzić do „incydentów”, może to przełożyć się na bardziej długotrwały wzrost cen i zakłócenia w łańcuchach dostaw – coś z czym i tak mamy już do czynienia po wyciszonej ale nie zakończonej wywołanej przez Trumpa wojnie celnej.

Rynek zatem wyczekuje odpowiedzi Teheranu, ale może jej w najbliższym czasie nie dostać. Być może znudzeni inwestorzy przejdą do kolejnego tematu, ale zaogniony konflikt będzie kolejnym elementem stopniowego procesu deglobalizacji.

Choć uwaga jest w pełni na razie na kwestiach geopolitycznych, dziś przed nami dość ciekawy kalendarz makroekonomiczny. Poznamy zestaw wstępnych danych PMI, rano z Europy, popołudniem zaś z USA. O godzinie 9:05 w poniedziałek euro kosztuje 4,27 złotego, dolar 3,71 złotego, frank 4,55 złotego, zaś funt 4,99 złotego.