Warto na samym początku wspomnieć o tym, że przed decyzją Fed opublikowano inflację CPI za maj, dlatego bankierzy Fed nie mieli możliwości aktualizacji swoich prognoz w związku z niższym od oczekiwań odczytem. Warto przypomnieć, że inflacja CPI spadła do 3,3% r/r, pomimo oczekiwań braku zmian, natomiast bazowa spadła głębiej do 3,4% r/r. Warto podkreślić, że główna inflacja nie zmieniła się w ujęciu miesięcznym. Wobec tego, jeśli kilka następnych odczytów inflacyjnych wypadłoby podobnie, dawałoby to szanse na obniżkę stóp procentowych we wrześniu. Z drugiej strony patrząc na prognozy Fed, można mieć nieco inne zdanie.
Projekcja dla środka przedziału stóp procentowych wzrosła z 4,6% do 5,1%. To w zasadzie oznacza, że bankierzy oczekują teraz tylko jednej obniżki stóp procentowych. Najprawdopodobniej mogłaby ona mieć miejsce w listopadzie lub grudniu. Jednak sam Powell podczas konferencji powiedział, że projekcje inflacyjne były konserwatywne. Fed widzi w tym roku nieco wyższą inflację: PCE na poziomie 2,6% zamiast 2,4%, natomiast bazowa PCE na poziomie 2,8% zamiast 2,6%. Nieco wzrosły oczekiwania na przyszły rok, ale wciąż inflacja ma być w celu w 2026. Wobec tego, jeśli inflacja będzie zachowywać się podobnie jak w maju (a już wiemy, że za czerwiec powinniśmy doświadczyć kolejnego negatywnego wpływu cen paliw), wtedy wzrośnie szansa na obniżkę. Problemem jest jednak dosyć duża przerwa między lipcowym i wrześniowym posiedzeniem. To właśnie w lipcu musiałoby dojść do komunikacji, że Fed jest otwarty na obniżkę we wrześniu. Jednocześnie Powell sugerował, że przy sprzyjających warunkach może dojść do takiej sytuacji.
Rynek wycenia w tym momencie 1,7 obniżki w tym roku, choć po odczycie inflacji była to wycena dwóch pełnych obniżek. Dla rynku nieco bardziej jastrzębi Fed może być jednak zbawieniem, gdyż może dojść do złagodzenia podejścia ze strony Fed, co będzie kolejnym motorem napędowym dla Wall Street, metali szlachetnych, czy negatywnym czynnikiem dla dolara. Na ten moment kruszce pozostały nisko, Wall Street wychodzi na nowe historyczne szczyty, w czym w dużym stopniu pomaga Apple, natomiast dolar stracił głównie po inflacji, ale odrobił straty na samej konferencji Fed.
Przed godziną 08:00 za dolara płaciliśmy 4,0113 zł, za euro 4,3334 zł, za funta 5,1244 zł, za franka 4,4789 zł.
Michał Stajniak, CFA