Polska waluta wyceniana jest przez rynek następująco: 4,2839 PLN za euro, 3,6087 PLN wobec dolara amerykańskiego, 3,7362 PLN względem franka szwajcarskiego oraz 4,7635 PLN w relacji do funta szterlinga. Rentowności polskiego długu wynoszą 3,216% w przypadku obligacji 10-letnich.
Ostatnie kilkanaście godzin handlu na rynku walutowym przyniosło podtrzymanie presji podażowej na PLN. Warto jednak zaznaczyć, iż analogiczny impuls widoczny był również na całym koszyku CEE wskazując na zewnętrzne czynniki podażowe – prawdopodobnie w postaci odbicia dolara. Dodatkowo po ostatnim wzroście napięcia na linii Polska – KE nastroje wokół polskich aktywów uległy lekkiemu schłodzeniu. Lokalnie warto wspomnieć o wczorajszej decyzji agencji Moody's o podwyższeniu prognoz dla Polskiej gospodarki. Instytucja spodziewa się obecnie dynamiki na poziomie 3,5% (wobec 3,1% wcześniej) w 2018r. Przede wszystkim jednak aktualne zachowanie PLN zależeć będzie od nastrojów na szerokim rynku i kwotowań dolara amerykańskiego. Po wczorajszych danych dot. PPI rynek czeka na dzisiejsze wskazania CPI, które wraz z jutrzejszymi twardymi danymi makro pozwolą przyjąć pewne założenia przed zaplanowanym na przyszły tydzień posiedzeniem FED. Teoretycznie odbicie dolara ma obecnie ograniczony zasięg m.in. z uwagi na fakt, iż prawdopodobieństwo podwyżki w grudniu oscyluje ok. 40%, a dużą część rynku nie wierzy w ruch na stopach (ani QE) do końca roku.
W trakcie dzisiejszej sesji brak jest istotniejszych publikacji makroekonomicznych z kraju. Inwestorzy będą jedynie świadkami aukcji zamiany w wykonaniu MF (sprzedaż 5 serii, odkup 4). Zgodnie z ww. argumentacją kluczowym wskazaniem dnia będzie jednak publikacja danych dot. CPI za sierpień z USA. Ponadto warto bliżej przyjrzeć się decyzji BoE, która może podbić zmienność na GBP.
Z rynkowego punktu widzenia kurs EUR/PLN dotarł do ważnego oporu w rejonie 4,2920-4,30 PLN, który powinien ograniczyć dynamikę zwyżki. Również na USD/PLN doszło do wstępnego wybicia linii trendu spadkowego na parze, co może sugerować lokalną korektę wzrostową.
Konrad Ryczko