Niemniej jednak wczorajszy werdykt Światowej Organizacji Handlu (WTO) może istotnie podbić wagę tego czynnika również z punktu widzenia europejskiej gospodarki.
Poza informacjami zagranicznymi, Rada Polityki Pieniężnej utrzymała wczoraj stopy procentowe bez zmian. Z kolei dzisiejsza sesja skupi się na werdykcie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej ws. kredytów hipotecznych indeksowanych do franka.
Zgodnie z wczorajszą decyzją WTO, Stany Zjednoczone dostały zielone światło, by nałożyć cła odwetowe na europejskie produkty o wartości do 7,5 mld dolarów rocznie. Jest to wynik bezprawnych subsydiów, jakie Unia Europejska oferowała Airbusowi. Wyrok ten był w dużej mierze oczekiwany, niemniej jednak skala robi wrażenie. Patrząc wstecz okazuje się, że wspomniane 7,5 mld dolarów jest najwyższą w historii wartością ceł, które dostały autoryzację ze strony WTO. Według komentarzy ze strony Waszyngtonu, cła odwetowe mają zostać formalnie uzgodnione 14 października (muszą dostać zielone światło od WTO), a w życie wejdą z kolei 18 października. Wstępne informacje wskazują, że obciążeniami tymi objęte mają być duże samoloty pasażerskie produkowane w Niemczech, Francji, Włoszech i Wielkiej Brytanii, gdzie stawka celna wynieść ma 10%. Poza tym, stawką 25% objęte mają być produkty spożywcze jak wino, oliwki, niektóre wyroby wieprzowe i mleczne. Choć wartość tychże ceł jest nieporównywalnie mniejsza do tych obowiązujących między USA a Chinami, to jednak moim zdaniem może to być punkt zapalny prowadzący do dalszego zaognienia sporu na polu handlu zagranicznego między USA a UE. Według informacji płynących z UE wynika, że blok odpowie na każde cła nałożone przez Waszyngton w związku ze sprawą Airbusa, a odpowiedź ta może przyjść już w przyszłym roku, kiedy WTO ogłosi decyzję w podobnej sprawie, lecz tym razem chodzi o bezprawie subsydia USA w kierunku rodzimego Boeinga. W taki oto sposób z biegiem czasu może nakręcić się spirala, która będzie stanowiła istotne ryzyko w dół dla wzrostu gospodarczego na starym kontynencie w przyszłym roku.
Dość ponuro wyglądające dane zagraniczne, które stanowią ryzyka w dół dla polskiej gospodarki, skłoniły również Radę Polityki Pieniężnej do rewizji prognoz. Na wczorajszej konferencji prasowej prezes Glapiński zapowiedział, że prognoza wzrostu gospodarczego na ten rok to obecnie 4,3% wobec 4,5% z lipca (raport o inflacji). Jednoczesnej korekcie w górę uległa prognoza średniorocznego wskaźnika CPI do 2,3% z 2% na ten rok. Dane te są właściwie spójne z naszymi szacunkami, gdzie oczekujemy inflacji w tym roku na poziomie 2,3% oraz wzrostu PKB o 4,5%. W przyszłym roku inflacja przyspieszy według nas średniorocznie do 2,6%, a wzrost gospodarczy spowolni do 3,6%. Pełną aktualizację prognoz DAE otrzymamy przy okazji listopadowego raportu o inflacji. Poza tym, prezes utrzymał swoje gołębie stanowisko sugerujące możliwość pozostawienia stóp na obecnym poziomie do końca kadencji. Zwróciłbym również uwagę na wypowiedź członkini RPP Ancyparowicz. Wskazała ona, że obecna stymulacja fiskalna jest kreowana głównie przez redystrybucję środków w gospodarce, a nie przez zwiększanie deficytu. Jej słowa znajdują odzwierciedlenie w strukturalnym saldzie sektora finansów publicznych, które na przestrzeni ostatnich kilku lat uległo poprawie (trzeba tu jednak dodać, że saldo to jest z natury procykliczne, stąd większy test przyjdzie wraz z głębszym spowolnieniem wzrostu).
W godzinach przedpołudniowych poznamy werdykt TSUE w sprawie kredytów hipotecznych indeksowanych do szwajcarskiej waluty. W kalendarzu ekonomicznym warto skupić się dzisiaj przede wszystkim na usługowym indeksie ISM z USA. Przed godziną 8:50 za dolara płacono 3,9823 złotego, za euro 4,3602 złotego, za funta 4,8890 złotego i za franka 3,9771 złotego.