Po nerwowym początku handlu wczoraj na rynki wracał optymizm, szczególnie w trakcie sesji amerykańskiej. Sprawiło to, że niektóre waluty rynków wschodzących bardzo zyskały. W tym gronie na próżno szukać jednak złotego. Powodów jest kilka. Po pierwsze, pandemia przesunęła się obecnie do krajów rozwijających się (Rosja, Indie, Ameryka Płd.), przez co wiele walut rynków wschodzących mocno traciło, część z nich znacznie mocniej niż złoty. Waluty takie jak meksykańskie peso, czy południowoafrykański rand zostały drastycznie przecenione, znacznie bardziej niż złoty, a zatem w ostatnich dniach jedynie odrabiały niewielką część tych mocnych strat. Po drugie, złotemu ciąży słabe w relacji do dolara euro. Mimo iż sytuacja epidemiologiczna w Europie Zachodniej zaczyna wyglądać znacznie lepiej niż w USA, inwestorzy mogą mieć więcej obaw, co do perspektyw ożywienia na Starym Kontynencie. Warto pamiętać, że jeszcze przed kryzysem możliwości efektywnej stymulacji za pomocą polityki pieniężnej były w Europie na wyczerpaniu. Dodatkowo część krajów (szczególnie Włochy) jest potężnie zadłużona, a oddzielna polityka fiskalna sprawia, że brakuje spójnej wizji w stymulowaniu gospodarki na poziomie europejskim. Choć wydaje się, że EBC nie dopuści do takiej sytuacji, jaką mieliśmy w latach 2011-2012, są pewne obawy o to, że europejska gospodarka może ugrząźć na lata, podobnie jak to miało miejsce w Japonii, a ujemne stopy procentowe będą nieodłączną częścią tego krajobrazu. Brak perspektyw na umocnienie euro wobec dolara może zatem efektywnie ograniczać potencjał do odrabiania strat przez złotego. Wreszcie, na rynkach akcji wzrosty napędzają dwa fenomeny. Jednym z nich jest przekonanie, że Fed nie pozwoli na długą bessę w USA, drugim jest napływ nowych inwestorów, którzy nie godzą się na nieoprocentowane depozyty bankowe i traktują akcje jako formę zabezpieczenia przed inflacją. Żaden z tych czynników nie służy bezpośrednio walutom z rynków wschodzących, co także częściowo wyjaśnia ich słabe zachowanie.
Mimo wszystko najbliższe dni mogą być na złotym ciekawe. Po bardzo silnym wzroście USDPLN w marcu (z 3,75 do 4,30) zmienność notowań spada i na wykresie rysuje się „chorągiewka". Co prawda nie uważam, aby analiza techniczna miała kluczowe znaczenie dla złotego, ale sytuacja jest wyjątkowa – chorągiewka powinna bowiem prowadzić do kontynuacji trendu (osłabienie złotego), dokładnie wbrew sentymentowi na rynkach globalnych.
Dziś w kalendarzu mamy publikację indeksu ISM dla amerykańskiego przemysłu. Obecne raporty opisują kwiecień i są katastrofalne, jednak rynki wychodzą z założenia, że kolejne miesiące będą już tylko lepsze. Dlatego dane niekoniecznie przełożą się na notowania. Uwaga cały czas skierowana będzie na kwestie geopolityczne. Rynki chcą wiedzieć, czy napięcia na linii USA-Chiny są tylko grą, czy też mogą prowadzić do konkretnych działań. Poranek przynosi niewielkie umocnienie złotego. O 8:50 euro kosztuje 4,5441 złotego, dolar 4,1662 złotego, frank 4,3129 złotego, zaś funt 5,1928 złotego.
dr Przemysław Kwiecień CFA
Główny Ekonomista XTB