Luzowanie restrykcji pandemicznych w Szanghaju i w Pekinie stało się nowym impulsem do wzrostu cen wielu surowców. Nie tylko ropy, której cena (gatunku Brent) sięgnęła w poniedziałek 120 USD za baryłkę. Odbicie w aktywności gospodarczej w chińskich metropoliach musi pociągnąć za sobą wzrost popytu na surowce. Ale czy obawy przed globalną recesją całkiem znikną? Niepewność na rynkach wciąż jest duża.

Jak na razie luzowanie lockdownów w Chinach przełożyło się na umiarkowany wzrost cen metali przemysłowych. Miedź w Londynie drożała w poniedziałek po południu o 0,9 proc., a jej cena dochodziła do 9577 USD za tonę. Wróciła więc dopiero na poziom z pierwszego tygodnia maja. Od szczytu z marca (czyli z okresu sprzed szanghajskiego lockdownu) straciła 10,5 proc. Aluminium drożało w poniedziałek w Londynie o 1,4 proc., a po południu za tonę tego surowca płacono 2915 USD. To o 24 proc. mniej od szczytu z marca. Nikiel zyskiwał podczas poniedziałkowej sesji ponad 5 proc., ale też bardzo daleko mu do tegorocznego maksimum. W poniedziałek płacono 29 740 USD za 1 tonę tego surowca, czyli o 38 proc. mniej niż w marcowym szczycie. Goldman Sachs twierdzi, że hossa na rynku niklu, litu i kobaltu już się skończyła.

Za 1 uncję złota płacono w poniedziałek po południu 1860 USD, czyli o 0,4 proc. więcej niż w piątek. Do szczytu z marca brakuje jeszcze ponad 8 proc.