Niedawno Komisja Europejska zdecydowała się skierować do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej sprawę przeciwko Polsce w związku z nałożeniem przez nasz kraj na firmy prowadzące transgraniczny handel gazem zbyt dużych wymogów dotyczących magazynowania błękitnego paliwa. W jej ocenie obowiązujące regulacje nakładają nadmierne obciążenia na uczestników rynku, stwarzają ryzyko zakłócenia konkurencji, utrudniają funkcjonowanie rynku wewnętrznego i zagrażają bezpieczeństwu dostaw gazu. Przepisy nakładające istotne obowiązki związane z magazynowaniem to niejedyne regulacje powodujące, że nad Wisłą nie tylko została zahamowana liberalizacja rynku gazu, ale wręcz mamy do czynienia z jego postępującą monopolizacją. Wystarczy zauważyć, że od kilku lat czołowy gracz, czyli grupa Orlen (wcześniej grupa PGNiG), systematycznie zwiększa udziały w rynku. W ubiegłym roku sięgały one już ponad 89 proc. wśród wszystkich odbiorców końcowych przyłączonych do sieci dystrybucyjnych. Z kolei wśród gospodarstw domowych ten udział przekroczył 95 proc.
Brak konkurencji
– Dla grupy Azoty jako największego konsumenta gazu w Polsce większa konkurencja, a precyzując – jakakolwiek konkurencja na rynku gazowym w Polsce – jest wysoce pożądana. Z uwagą będziemy więc obserwować rozstrzygnięcia Trybunału Sprawiedliwości, ponieważ ceny gazu są jednym z priorytetów dla grupy Azoty – twierdzi Filip Grzegorczyk, wiceprezes Azotów. Dodaje, że to kwestia opłacalności realizowanej produkcji, a konkretnie tego, jakie ceny może zaproponować końcowym odbiorcom produktów koncernu, w tym m.in. polskim rolnikom. Dla grupy możliwość pozyskania gazu w konkurencyjnych cenach jest jedną z najważniejszych kwestii wpływających na rentowność prowadzonego biznesu. – Oczywiste jest, że o konkurencyjności ceny gazu w największym stopniu decyduje liczba potencjalnych dostawców. Na polskim rynku mamy obecnie do czynienia z dominacją jednego dostawcy gazu, który kształtuje ceny, a rozmowy z dostawcą, który ma tak silną, dominującą pozycję, są niezwykle trudne – informuje Grzegorczyk.
Z ostatnich danych wynika, że pomimo istotnych spadków cen błękitnego paliwa nadal jest to dla grupy Azoty największa w ujęciu wartościowym pozycja kosztów. Koncern po trzech kwartałach tego roku wydał na zakupy gazu ponad 2,73 mld zł. To 35,1 proc. wszystkich kosztów zużycia surowców. Najwięcej błękitnego paliwa konsumuje biznes nawozowy, bo 72 proc.
Dużym nabywcami gazu są lub planują być w związku z budową bloków energetycznych na to paliwo koncerny energetyczne Enea, PGE i Tauron. Co więcej, jeszcze rok temu sprzedawały surowiec do zewnętrznych odbiorców końcowych. Niemal jednocześnie zrezygnowały jednak z prowadzenia handlu. Jako powód podawały problemy z zabezpieczeniem dostaw, brak własnych złóż, zmienność rynku oraz skomplikowane regulacje związane z mrożeniem cen i rekompensatami. Dziś żaden z tych koncernów na nasze pytania dotyczące liberalizacji rynku, a nawet tego, jak chce na nim funkcjonować, nie odpowiedział.