Unimot zanotował w III kwartale 3,31 mld zł skonsolidowanych przychodów i 29,2 mln zł skorygowanego zysku EBITDA (uwzględnia wycenę zapasu obowiązkowego paliw, uzasadnione przesunięcia w czasie kosztów i przychodów oraz zdarzenia jednorazowe). W ujęciu rok do roku oba wyniki spadły odpowiednio o 13,2 proc. i 75,8 proc. Tym samym były zbieżne z szacunkami spółki opublikowanymi na początku listopada.
Z opublikowanego wczoraj wieczorem raportu wynika ponadto, że strata netto grupy sięgnęła 20,7 mln zł podczas gdy rok temu wypracowano 41,1 mln zł zysku netto. Powodem mocno pogarszającej się kondycji grupy była sytuacja na polskim rynku oleju napędowego. Unimot zauważa, że od II połowy sierpnia jego ceny kształtowały się znacznie poniżej notowań obserwowanych na rynkach światowych, co było konsekwencją polityki prowadzonej przez krajowych producentów paliw, w tym zwłaszcza Orlenu. W efekcie grupa na działalności związanej z importem diesla odnotowywała ujemne marże.
Aby ograniczyć ponoszone z tego tytułu straty spółka zmniejszyła import do wielkości koniecznych do wypełnienia zobowiązań wynikających z zawartych wcześniej umów. Mimo to nastąpiła utrata korzyści szacowana przez firmę na 72,4 mln zł. Z kolei cały biznes diesla i biopaliw zanotował 32 mln zł skorygowanej straty EBITDA.
Dodatnie wyniki udało się za to osiągnąć w innych obszarach prowadzonej działalności. Największe zapewniły kolejno biznesy: bitumenów (35,9 mln zł skorygowanej EBITDA), LPG (11,7 mln zł) i paliw stałych (8,9 mln zł).
Adam Sikorski, prezes Unimotu, informuje, że w IV kwartale sytuacja na polskim rynku diesla wraca do normy. Wprawdzie tzw. premia lądowa, czyli różnica między cenami paliw obowiązującymi na międzynarodowych rynkach hurtowych, a osiąganymi wewnątrz kraju, jeszcze nie wróciła do standardowych poziomów ale jest już dodatnia. Obecnie wynosi około 600 zł na 1 m sześc. importowanego diesla. Jego zdaniem optymalną wartość, czyli około 800 zł, powinna osiągnąć w przyszłym roku.