Objął pan fotel prezesa Grupy Azoty w ważnym momencie – tuż po przejęciu Zakładów Azotowych Puławy i w atmosferze pretensji ze strony pracowników z Tarnowa, którzy uznali zmianę prezesa za decyzję polityczną i obawiają się zmarginalizowania pozycji tarnowskiej spółki w grupie na rzecz puławskich zakładów. Mają rację?
Z branżą chemiczną jestem związany od lat i moja obecność na stanowisku prezesa Grupy Azoty nie jest przypadkowa. Mam do wykonania konkretny cel – przeprowadzić konsolidację spółek wchodzących w skład grupy. To bardzo trudne zadanie. Nie przyszedłem jednak robić rewolucji. Grupa przejdzie ewolucję polegającą na tym, że z tak skomplikowanego podmiotu, w którym działają cztery duże zakłady rozsiane po całej Polsce, dwie mniejsze fabryki i mnóstwo spółek serwisowych, powstanie jeden organizm z efektywnym systemem zarządzania, dającym wartość dla akcjonariuszy na przyszłość.
Kiedy możemy się spodziewać pierwszych efektów tej konsolidacji?
Chcielibyśmy zakończyć pierwszy etap tego procesu do połowy lipca. Do tego czasu musimy ustalić wszystkie szczegóły dotyczące dalszego funkcjonowania grupy, ewentualnych synergii, sposobu zarządzania całością i poszczególnymi obszarami działalności. W tej chwili pracuje nad tym sztab kompetentnych ludzi, zgrupowanych w 14 zespołach. Efektem tych prac będzie dokument, który przyjmą zarządy wszystkich spółek. Wtedy rozpocznie się kolejny etap konsolidacji – wdrażanie wszystkich naszych ustaleń.
Na rynku aż huczy od plotek dotyczących nowej siedziby Grupy Azoty. Czy są plany przeniesienia centrali do Warszawy?