Ciech ma problemy z restrukturyzacją  rumuńskiej spółki US Govora, którą kupił w procesie prywatyzacji w 2006 roku. Zakup udziałów kosztował polską firmę 9,2 mln euro (wówczas około 35 mln zł). Natychmiast też Ciech uruchomił tam inwestycje rozwojowe warte w sumie około 40 mln euro (obecnie około 170 mln zł). Dziś okazuje się, że przynosząca od kilkunastu lat straty spółka może nie przetrwać. – Jesteśmy zdeterminowani, aby zrestrukturyzować US Govora we współpracy z lokalnymi interesariuszami, ale jeśli ten proces się nie powiedzie, to w przyszłości może zaistnieć konieczność zamknięcia zakładu – zapowiada Sylwia Przytulska, rzeczniczka Ciechu.

Restrukturyzacja spółki, obejmująca m.in. zmianę systemu wynagrodzeń i istotną redukcję zatrudnienia, napotkała sprzeciw lokalnych związków zawodowych (należy do nich większość pracowników rumuńskiej fabryki). Załoga nie poprzestaje na protestach – część pracowników przeprowadziła ostatnio strajk głodowy, a jeden ze związków zawodowych domaga się przed sądem wypłaty pensji za lata 2010–2012, wynikających ze zobowiązania władz spółki do przeznaczenia 16 proc. przychodów operacyjnych na wynagrodzenia. Na ten cel Ciech zawiązał rezerwę w wysokości 23,3 mln zł. Przedstawiciele spółki przekonują, że sprzedaż kłopotliwej fabryki nie wchodzi w grę. Przed zarządem US Govora zostało natomiast postawione zadanie odzyskania rentowności zakładu. Fabryka produkuje rocznie  430 tys. ton sody (zdolności wytwórcze polskich zakładów Ciechu sięgają 600 tys. ton).

Dzięki podjętym działaniom w latach 2011–2012 spółka po raz pierwszy zanotowała dodatni wynik na poziomie EBITDA. Jednak wskutek niższych cen sody ponownie pogorszyła się sytuacja finansowa fabryki, która obecnie przynosi straty i zwiększa swoje zadłużenie. Również eksperci przekonują, że raczej nie pojawi się chętny inwestor do przejęcia takiego zakładu. – Ciechowi może być trudno sprzedać rumuńską fabrykę, bo nie ma ona przed sobą najlepszych perspektyw. Na południu Europy popyt na sodę spada, a jednocześnie zwiększa się konkurencja ze strony tureckich producentów. Dużo bardziej prawdopodobne jest zamknięcie tego zakładu, gdyby okazało się, że spółce nie uda się porozumieć z lokalnymi pracownikami i wystarczająco ściąć kosztów – uważa Dominik Niszcz, analityk DM Raiffeisen.

Dariusz Krawczyk, prezes Ciechu, nie może długo zwlekać z decyzjami. Od powodzenia restrukturyzacji całej grupy zależy bowiem, czy resortowi skarbu, który kontroluje 38,72 proc. kapitału chemicznej spółki, uda się pozyskać nabywcę na swój pakiet akcji po rozsądnej cenie. W kuluarach mówi się też, że Krawczyk jest pod czujną obserwacją nowego szefa resortu Włodzimierza Karpińskiego. Od kiedy objął on fotel ministra, stanowisko stracił już prezes chemicznej Grupy Azoty Jerzy Marciniak.

[email protected]