Merkel zasygnalizowała istotne zmiany, które nastąpią w tamtejszym prawie energetycznym. Z jej wypowiedzi wynika, że zmiany będą dotyczyć nie tyle samego systemu wsparcia dla odnawialnych źródeł, ile zaangażowania sektora OZE po stronie inwestycji.
Niemcy prowadzą Energiewende, czyli tzw. energetyczną rewolucję, która zakłada odchodzenie od energetyki jądrowej i zaangażowanie wielkich sił w rozwój odnawialnych źródeł energii. Dotychczas jednak lawinowy rozwój sektora OZE doprowadził do skokowych, nieprzewidzianych zmian, takich jak na przykład wypychanie z systemu źródeł energii opartych na gazie ziemnym. W 2012 r. dopłaty do energii odnawialnej w Niemczech wyniosły 12 mld euro. Przez to o blisko połowę wzrosły ceny energii elektrycznej, co nawet w relatywnie zamożnych Niemczech sprawiło, że blisko 800 tys. gospodarstw domowych miało problemy z terminowym regulowaniem rachunków za prąd. O zmiany apelują również niemieckie firmy, które na skutek rosnących płatności za energię zaczynają tracić na konkurencyjności.
Angela Merkel z kwestią kosztów wsparcia dla OZE i wysokich cen energii musi się zmierzyć przed jesiennymi wyborami parlamentarnymi w Niemczech. Co zmiany za zachodnią granicą mogą oznaczać dla Polski? Rząd jest coraz bliższy zakończenia prac nad ustawą o odnawialnych źródłach energii. Coraz bardziej prawdopodobne jest, że zrealizowane zostaną zapowiedzi premiera Donalda Tuska, który stwierdził, że priorytetem dla Polski powinno być przede wszystkim utrzymanie cen energii na niskim poziomie.
– Jestem przekonany, że odnawialne źródła energii są Polsce potrzebne i powinny być popierane, ale tylko w takim zakresie, na jaki stać społeczeństwo – uważa prof. Andrzej Strupczewski z Narodowego Centrum Badań Jądrowych. Jego zdaniem udzielenie OZE zbyt dużego wsparcia mogłoby w Polsce poskutkować sytuacją podobną do tej, która ma obecnie miejsce w Niemczech.