Zarzuty postawiono obsłudze pociągu przewożącego koncentrat rudy miedzi oraz bratu jednego z maszynistów o to, że działając wspólnie i w porozumieniu ukradli ponad 53 tony koncentratu o łącznej wartości ponad 417.000 zł wysypując go z jednego z wagonów w lesie. W sprawie oskarżono też pasera. Poza nim wszyscy oskarżeni: maszyniści - 27-letni Marek A. i 29-letni Mateusz G. oraz ustawiacz - 47-letni Wiesław M., a także brat Marka A. – 33-letni Mariusz A. byli pracownikami przedsiębiorstwa zajmującego się transportem na rzecz lubińskiego koncernu miedziowego.
- Wiedzieli w jaki sposób i jakimi trasami odbywa się transport rudy. Uzgodnili dokonanie kradzieży koncentratu z jednego z wagonów. Wybrali miejsce w lesie na wysokości drogi gruntowej, którą bez problemu można było dojechać do torowiska – informuje prokurator Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy. - Organizacją transportu zajął się Marek A. Mężczyzna podając jako cel usługi potrzebę posprzątania terenu wynajął koparkę i samochód ciężarowy. Znalazł też pasera, który zobowiązał się do przyjęcia ukradzionego towaru.
A proceder przestępstwa był banalnie prosty. Skład kolejowy obsługiwany przez oskarżonych, liczący 12 wagonów i 2 lokomotywy wyruszył z terenu kopalni Rudna do Huty Miedzi Legnica. Po kilku minutach jazdy oskarżeni zatrzymali pociąg w umówionym miejscu i wysypali ładunek z jednego z wagonów na pobocze. Po odjeździe pociągu na miejsce przyjechały pilotowane przez Marka A. koparka i wywrotka.
Jedną część transportu koncentratu, po załadowaniu na ciężarówkę zawieziono do hali magazynowej, ale druga został już przy torach, bo pracownicy firmy, która wynajęła koparkę i ciężarówkę zaczęli podejrzewać, że sprzątanie miedzi w lesie może być mało legalne.
W ujawnieniu przestępstwa pomógł też świadek, który spacerował po lesie z psem i widział zdarzenie.