W ostatni czwartek za uprawnienia do emisji CO2 trzeba było zapłacić 46,60 euro/t. To stawka najwyższa w historii, dwa razy większa niż w listopadzie 2020 r. Najnowszy raport ekonomisty Marka Lachowicza wskazuje, że możemy być świadkami tworzenia się bańki cenowej na cenie europejskich uprawnień do emisji, ale wyniki tych analiz nie są jednoznaczne. Z raportu wynika też, że nagłe wzrosty cen w handlu emisjami są możliwe z uwagi na ograniczoną podaż, nieelastyczny popyt i brak substytutów dla części nabywców oraz brak ograniczenia ceny maksymalnej.
- Monitorowanie, czy na cenie EU ETS tworzą się bańki stanowi wartościowy element analityki gospodarczej. Zaistnienie sytuacji gwałtownego wzrostu ceny EU ETS, stanowi zagrożenie dla polskiego i europejskiego sektora przemysłowego – czytamy w raporcie Lachowicza. - Sprawna identyfikacja początkowego etapu tworzenia się bańki na cenie EU ETS dostarczy wartościowych informacji zarówno przedsiębiorstwom energochłonnym, jak i rządowi. Firmy będą mogły próbować zmodyfikować proces produkcyjny, co, choć niełatwe, nie jest niemożliwe oraz sięgnąć po inne rozwiązania organizacyjne – tłumaczy autor. Dodaje, że rząd ma do dyspozycji pełen wachlarz środków, które wykorzystać może zarówno w kraju, jak i na forum międzynarodowym. - Ich skuteczność zależy od właściwego doboru i odpowiedniego momentu zastosowania. W przygotowaniu odpowiedniej reakcji na wzrost cen władzom niewątpliwie pomoże uzyskane z wyprzedzeniem ostrzeżenie – kwituje Lachowicz.
Premiera raportu „EU ETS, a bańki cenowe" miała miejsce na pierwszym posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. suwerenności energetycznej, kierowanego przez posła Janusza Kowalskiego. Kowalski zadeklarował przekazanie raportu do Ministerstwa Klimatu i Środowiska oraz Krajowego Ośrodku Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBIZE), by dowiedzieć się w jaki sposób polskie państwo monitoruje obserwowane w ostatnim czasie znaczące wahania cen praw do emisji CO2.