Zatrudnienie w sektorze przedsiębiorstw zmalało w maju o 2,1 tys. osób. W ujęciu procentowym to zmiana kosmetyczna (0,03 proc.), ale i tak zaskakująca. Zatrudnienie zmniejszyło się po raz pierwszy od roku, a w maju bardziej zmalało po raz ostatni w 2009 r. W efekcie w ujęciu rok do roku zatrudnienie zwiększyło się o 3,7 proc., tak samo jak w kwietniu, podczas gdy ekonomiści przeciętnie szacowali, że wzrosło o 3,8 proc. Jednym z wyjaśnień tego zjawiska może być zakaz handlu w niedzielę, który ograniczył popyt na pracę w sklepach. W całym sektorze przedsiębiorstw utrzymuje się jednak silny popyt na pracę, o czym świadczy np. to, że w I kwartale w Polsce powstało 258 tys. miejsc pracy, najwięcej od co najmniej 12 lat.
W tym kontekście majowe dane o zatrudnieniu mogą być przejawem coraz większych problemów firm z obsadzaniem miejsc pracy wskutek niedoboru pracowników. „W związku z mocno już ograniczonym zasobem wolnej siły roboczej w dłuższym terminie oczekujemy zupełnego wyhamowania trendu wzrostowego zatrudnienia” – napisał w komentarzu Piotr Piękoś, ekonomista z Banku Pekao.
To prawdopodobnie będzie nasilało presję płacową, ale w maju akurat wzrost płac wyhamował do 7 proc. rok do roku, z 7,8 proc. w kwietniu. W dużej mierze był to efekt mniejszej niż przed rokiem liczby dni roboczych, co negatywnie wpłynęło na zmienne składniki wynagrodzeń. Kwiecień z kolei liczył w tym roku o jeden dzień roboczy więcej niż w 2017 r. – W kolejnych miesiącach tempo wzrostu płac przyspieszy do około 9 proc. rocznie pod koniec roku – przewidują ekonomiści BZ WBK.