Stopa zwrotu w lipcu: 1,09 proc. Wynik łączny: 7,9 proc.
Biuro Doradztwa Inwestycyjnego Santander Biuro Maklerskie
Od początku pandemii trwa nieustanna rywalizacja na globalnych parkietach pomiędzy spółkami wzrostowymi a wartościowymi. Od połowy roku obserwujemy zdecydowanie lepsze zachowanie tych pierwszych. Złożyły się na to trzy elementy. Po pierwsze powracają obawy o możliwość zamknięcia gospodarek, związane z nowym wariantem Delta. Jak pamiętamy z wcześniejszych fal, spółki technologiczne stanowiły jedną z bezpieczniejszych przystani dla kapitału. Po drugie, w USA w ostatnich tygodniach łagodnieją oczekiwania inflacyjne, co widać po malejących rentownościach obligacji skarbowych. Jeszcze kilka miesięcy temu dość modne w amerykańskich mediach było przywoływanie stagflacji lat 70., obecnie te głosy są już zdecydowanie bardziej stonowane. Po trzecie inwestorzy mieli dość poważne obawy, jeśli chodzi o wyniki spółek, które najmocniej traciły na spowolnieniu związanym z koronawirusem, takich jak biura podróży, linie lotnicze, spółki przemysłowe oraz banki. W naszej opinii to właśnie kwestie związane z tempem wzrostu gospodarczego (ewentualne kolejne zamknięcia gospodarek), inflacją, a także polityką chińskich władz w kwestii spółek technologicznych będą najważniejsze dla rynków w kolejnych miesiącach. PAAN
Pytania do... Pawła Chylewskiego
dyrektora departamentu doradztwa inwestycyjnego mBanku
Amerykańskie obligacje mają za sobą kilka miesięcy solidnego umocnienia, co oczywiście ma związek z falą pandemii w niektórych krajach. Po zachowaniu rynku akcji widać, że inwestorzy są już przyzwyczajeni do negatywnych informacji. Może warto wykorzystać okazję do redukcji aktywów dłużnych w portfelu?
Oczywiście obligacje nie są dziś najatrakcyjniejszą pozycją w portfelu, a perspektywy stóp zwrotu z nich nie są dobre. Patrząc jednak z perspektywy zarządzania oszczędnościami, miejsce na obligacje w portfelu musi się znaleźć. Oczywiście my też staramy się zwiększać ryzyko i szukać oprocentowania, jednak z drugiej strony nie zawsze na rynkach akcji będzie tak dobrze, jak w ciągu ostatnich 12 miesięcy, i wówczas obligacje będą dobrą poduszką bezpieczeństwa, która zmniejszy zmienność całego portfela. Widać to było w lipcu, gdy pojawiły się kolejne nerwy rynkowe związane z koronawirusem czy sytuacją w Chinach. Wówczas obligacje, nawet skarbowe, pokazały siłę. Fundusze dłużne od początku roku zaczynają notować już dodatnie wyniki. Nie jest to coś, co będzie przynosiło wysokie stopy zwrotu, ale nie wyobrażamy sobie portfela bez tej klasy aktywów.
Z pewnością obecne warunki nie sprzyjają obligacjom i w portfelu jest ich mniej niż w zwyczajnym otoczeniu rynkowym, ale jesteśmy dalecy od tego, żeby stwierdzić, że obligacje nie są perspektywiczne i nie będziemy mieć ich w portfelu. Ich zadaniem jest zadziałać w trudnych momentach.
Fundusze dłużne rynków rozwiniętych rzeczywiście radzą sobie lepiej, ale sporo portfeli obligacji rynków wschodzących wciąż jest na minusie. Tymczasem gdzieniegdzie dochodzi już do podwyżek stóp procentowych. Jaki macie stosunek do tej klasy aktywów?
Temat obligacji rynków wschodzących jest bardzo trudny od wielu lat. Od czasu do czasu dostrzegamy tam dobry moment do wejścia i próbujemy znaleźć miejsce na tego typu rozwiązania. Jest to jednak klasa, która cały czas przypomina, że jest bardzo trudna, a całe „story" inwestycyjne, które zbudowaliśmy, szybko może przestać mieć sens. Jednym z głównych czynników przy pozycjonowaniu w tego typu aktywa jest zachowanie dolara. By dobrze działo się na rynkach EM, dolar musi się osłabiać, tymczasem w ostatnich trzech miesiącach amerykańska waluta się umacniała. Owszem, szukamy oprocentowania na rynku długu, zwiększając ryzyko, stąd oczywiste jest, że w portfelu mamy obligacje korporacyjne i rynków wschodzących. Utrzymujemy tę pozycję, natomiast otoczenie rynkowe jest trudne. Na tle tych rynków wyróżniają się papiery chińskie, które są zwycięzcą tego roku. Silne napływy i zapowiedzi dalszego luzowania polityki pieniężnej w Chinach sprzyjają notowaniom i to ratowało je wśród reszty długu rynków wschodzących, będącego pod presją siły dolara.
Czy wasze spojrzenie na amerykańskie spółki technologiczne zmieniło się po tym, co stało się ostatnio w Chinach?
Sytuacja, do jakiej doszło w Chinach, przypomina, że ryzyko regulacyjne na rynkach wschodzących jest i trzeba o nim pamiętać. Stąd i premia za ryzyko jest tam dużo wyższa. Wydaje się, że to nie koniec regulowania rynku chińskiego, jednak raczej dotyczy to spółek notowanych na giełdzie w Hongkongu. My bardziej pozycjonujemy się w spółkach notowanych na kontynentalnych giełdach. Są pewne sektory, które mogą być jeszcze narażone na tego typu działania, takie jak ochrona zdrowia czy nieruchomości mieszkaniowe, czyli branże wrażliwe społecznie. Nie mamy wątpliwości, że któraś z dużych amerykańskich spółek z czasem także znajdzie się pod presją regulacji, choć odbędzie się to w bardziej kontrolowany sposób niż w Chinach, na zasadach współpracy menedżerów z regulatorem. Rynek się tego spodziewa od lat. Z drugiej strony amerykańskie giganty technologiczne płacą regularnie dość wysokie kary i nie przeszkadza im to w biciu rekordów wyników.
Niedawno z przekształcenia powstał mBank Innowacji. Jaki jest pomysł na ten fundusz?
Zmiana charakteru funduszu to konsekwencja zapoczątkowanego już dość dawno temu kierunku w stronę inwestowania tematycznego. Zgodnie z nazwą funduszu i zapisami strategii mBank Innowacji PL będzie inwestował w polskie spółki o innowacyjnym profilu działalności, które mogą być beneficjentami globalnych trendów o charakterze technologicznym, gospodarczym oraz społecznym. Wcześniej był to klasyczny, benchmarkowy fundusz akcji polskich. PAAN