Miały być marazm, niskie obroty i zmiany w „małych” ułamkach procent. A było inaczej. WIG20 odzyskał 0,8 proc. Średnie firmy dodały do wyniku ze środy 0,7 proc., a maluchy 0,2 proc. Obroty zmniejszyły się raptem tylko o 24 proc., do 1,12 mld zł. Taki wynik bez Amerykanów to dobry wynik. Spółki z WIG20 wypracowały ponad 900 mln zł obrotu. Z tego ponad ćwierć miliarda przypadło na Orlen, którym z lubością handlowano po ogłoszeniu strategii. Tym razem wskaźnik największych spółek w górę ciągnęły Dino, CD Projekt i KGHM. Spadały tylko Budimex, Orange Polska, Orlen, JSW i Allegro. Tak więc warszawska giełda zgodnie z otoczeniem próbowała rosnąć. Po kilkugodzinnym przeciąganiu liny, byki przejęły inicjatywę i dwie ostatnie godziny wyniosły wskaźnik WIG20 na poziom 2248 pkt. Czy nie były to zwyżki na wyrost przekonamy się dzisiaj, szczególnie po danych o bezrobociu w USA, pod które rynek gra już od początku tygodnia. Informacje zostaną upublicznione o 14.30.
W Europie rynki spadające były w zdecydowanej mniejszości. Prym wiodła Islandia, dołu tabeli strzegła Rosja. Z dużych rynków najlepiej sprawował się CAC 40 – plus 0,5 proc. FTSE 250 zyskał 0,3 proc. DAX omsknął się o zaledwie 0,05 proc. Po słabych danych o świątecznych zakupach tracili detaliści, tacy jak Tesco, Marks & Spencer, B&M czy Greggs.
W piątek Azja nie wzięła przykładu z Europy – gros rynków zniżkuje. Najwięcej tracą giełdy w Singapurze (1,9 proc.), Shanghaju (1,3 proc.) oraz Tokio (1,1 proc.)
A co piszą o poranku analitycy?
Byki strzelą gola?
Piotr Neidek, BM mBanku
Pomimo czwartkowej kontry popytu nad Wisłą, bykom nie udało się przebić lokalnego oporu. Środowe podażowe świeczki pozostały nienaruszone, chociaż indeksom udało się przebić przez połowę czarnych korpusów. Z podręcznikowego punktu widzenia jest to jednak pierwszy krok do zaatakowania ostatnich szczytów i wygenerowania pozytywnych sygnałów. Z historycznego punktu widzenia, kiedy byki strzelają gola do weekendowej szatni, rośnie presja na kontynuację wzrostów.