Mimo, że na światowych rynkach wciąż dominuje niepewność, to nie przeszkadza to indeksom w Stanach Zjednoczonych bić kolejnych rekordów. Zdaniem Daniela Kosteckiego z HFT Brokers nie jest wykluczone, że wzrosty na Wall Street będą kontynuowane. - Patrząc na to co dzieje się na rynkach wydaje się, że inwestorzy na razie nie bardzo mają pomysł co innego kupić poza akcjami z amerykańskiej giełdy. Co prawda wyniki tamtejszych spółek nie zachwycają, ale w tej chwili wydaje się, że jesteśmy trochę oderwani od fundamentów. Gotówki na rynku jest bardzo dużo i coś jednak trzeba z nią zrobić, a na razie to jednak średnioroczne zyski z akcji amerykański przewyższają zyski z innych aktywów – mówił we wtorkowym programie #PROSTOzPARKIETU Kostecki. Jego zdaniem warto również bliżej przyznać się rynkowi japońskiemu. - Z punktu widzenia działań banku centralnego oraz rządu wydaje się, że indeks Nikkei ma potencjał do wzrostów. Zwróćmy poza tym uwagę, że rynek japoński był w ostatnim czasie był nieco "zaniedbywany przez inwestorów". Umacniający się jen popsuł nastroje na tamtejszej giełdzie. Od początku tego tygodnia widzimy jednak mocne osłabienie jena co automatycznie przekłada się na lepsze zachowanie giełdy. Dodając do tego perspektywę realizacji zapowiedzi o stymulacji gospodarki wydaje się, że Nikkei może być ciekawym tematem inwestycyjnym, poza oczywiście Stanami Zjednoczonymi – twierdzi Kostecki.
Miał on również dobre informacje dla inwestorów w Warszawie. Chociaż WIG20 ostatnio nie zachwycał to niedługo może się to zmienić. - Mam nadzieję, że w przypadku naszego rynku, apogeum złych informacji jest już za nami. Liczę więc, że bardziej prawdopodobny jest scenariusz wzrostowy. Na indeksie WIG20 okolice 1600 pkt traktuję jako silną bazę do tego aby rozpocząć marsz nawet w kierunku 2000 pkt i więcej. Wydaje mi się, że ciężko będzie już negatywnie zaskoczyć inwestorów. Jeżeli więc gorzej być nie może, to może być tylko lepiej. Na razie jeszcze brakuje impulsu, który nakierowałby pieniądze na rynki wschodzące. Patrząc na przepływy w funduszach ETF widzimy, że najwięcej pieniędzy płynie do funduszy ze Stanów Zjednoczonych, zarówno akcji, jak i obligacji. Tego jeszcze nie widać natomiast w przypadku ETF na rynki wschodzące – mówi dyrektor z HFT Brokers.
Jego zdaniem warto zwrócić uwagę również na waluty i to nie te najpopularniejsze. - Obecnie mamy do czynienia z tzw. yield search czyli szukaniem stóp zwrotu z oprocentowania. Tutaj najlepiej radzą sobie waluty najwyżej oprocentowane względem tych najniżej oprocentowanych. Przykładem może być dolar nowozelandzki albo australijski względem franka szwajcarskiego albo jena – zauważył Kostecki.