Trudno się dziwić rosnącemu zainteresowaniu inwestorów obligacjami korporacyjnymi o krótkich terminach wykupu. Przy wciąż dobrej koniunkturze gospodarczej ryzyko kredytowe emitentów nie jest tak wysokie, jak wydawało się to jeszcze na początku roku, kiedy powszechne były oczekiwania recesji. Jednocześnie tempo wzrostu cen wyhamowało i według najnowszej projekcji inflacyjnej NBP za rok o tej porze inflacja może znaleźć się poniżej 5 proc. Trudno też zarobić więcej niż na obligacjach firm, lokując pieniądze w bankach czy obligacjach skarbowych.
Spadek o 2 pkt proc.
Średnia rentowność obligacji korporacyjnych notowanych na Catalyst, o terminach zapadalności od sześciu do dwunastu miesięcy, które są dostępne dla inwestora indywidualnego (co oznacza, że zestawienie nie uwzględnia papierów banków o wysokich nominałach oraz obligacji, które nie są przedmiotem regularnych transakcji) wynosi 9,5 proc. brutto i niecałe 7 proc. netto. Średnia stopa podatkowa jest wysoka (26,5 proc.), ponieważ przy obligacjach o krótkich terminach zapadalności brakuje czasu na „wygładzenie” wpływu ceny transakcyjnej na ostateczną rentowność netto inwestycji. Pozostańmy więc przy rentownościach brutto.
Kiedy w styczniu przedstawialiśmy analogiczne zestawienie, średnia rentowność wynosiła 11,4 proc. brutto. Oczywiście wiele zależy od próby badanego materiału. W styczniowym zestawieniu średnią rentowność podbijały np. obligacje Krakowskiego Banku Spółdzielczego, które w tamtym czasie oferowały ponad 23 proc. rentowności (ostatecznie te obligacje zostały wykupione na cztery miesiące przed terminem, więc rentowność inwestycji okazała się jeszcze wyższa). Ale nie była to jedyna imponująca liczba. 18 proc. można było zarobić na obligacjach i2, a ponad 15 proc. na papierach Victorii.
Czytaj więcej
Przed rokiem o tej porze mediana rentowności obligacji notowanych na Catalyst spółek z WIG20 osiągnęła 9,5 proc. brutto i pisaliśmy wówczas, że dużo gorszych perspektyw już nie będzie. Dziś jest to 8,5 proc.