Trudne życie brokerów z zagraniczną konkurencją

Udział zdalnych członków GPW w obrotach na rynku akcji wciąż rośnie. Trend ten trudno będzie powstrzymać. Globalizacja handlu ma swoje zalety, ale też i wady – wskazują lokalni pośrednicy.

Publikacja: 11.02.2023 09:09

Trudne życie brokerów z zagraniczną konkurencją

Foto: Bloomberg

Czy się tego chce, czy też nie, zdalni członkowie GPW odgrywają na naszym rynku coraz ważniejszą rolę. Jeszcze kilka lat temu być może można było walczyć z tym trendem. Przybrał on jednak na sile i dzisiaj w stosunku do zagranicznych pośredników ciężko być obojętnym. Jedni traktują ich jako największe „zło”, dla innych ich aktywność rynkowa jest czymś zupełnie normalnym, a nawet pożądanym. W tym przypadku ciężko jest zjeść ciastko i mieć ciastko.

fot. w. kompała

Jednoznaczny trend

Temat aktywności zdalnych członków na naszym rynku jest poruszany przez krajowych pośredników od wielu lat. Głosy niezadowolenia słychać było już w momencie, kiedy zagraniczni pośrednicy odpowiadali za ponad 30 proc. handlu. Było to w latach 2015–2017. Łatwo sobie wyobrazić, jak duży ból głowy lokalni maklerzy mają teraz, kiedy udział zdalnych członków w obrotach przekracza 50 proc.

Poprzedni rok pod tym względem był zresztą wyjątkowy. Zagraniczne biura odpowiadały za 57,5 proc. handlu akcjami na GPW. To najwyższy udział w historii. Normą w zasadzie stało się to, że w zestawieniu najaktywniejszych pośredników prym wiodą właśnie zagraniczne podmioty. Tak w zasadzie jest od 2018 r., kiedy to na fotelu lidera rozsiadł się Merrill Lynch. W 2019 r. jego miejsce zajął JPMorgan. Wyjątkiem był covidowy 2020 r., kiedy to dominację zagranicy przerwało BM PKO BP. W 2021 r. i 2022 r. na pierwszym miejscu znów mieliśmy zagraniczne firmy. Były to odpowiednio BofA Securities oraz Goldman Sachs. Jakby tego było mało, w ubiegłym roku w pierwszej szóstce znalazło się aż pięć firm z zagranicy. Oprócz wspomnianego Goldmana Sachsa były to Morgan Stanley, BofA Securities, UBS oraz JPMorgan. Rodzynkiem w czołówce stawki było BM PKO BP, które zajęło trzecie miejsce w klasyfikacji.

– Dla nas udział w rynku jest tak naprawdę sprawą wtórną. Bardziej liczy się to, żeby za tym wszystkim stały pieniądze i przychody. Nie chcemy dokładać do biznesu. Nie interesuje nas poprawianie pozycji rynkowej kosztem dochodowości – mówił ostatnio na łamach „Parkietu” Grzegorz Zawada, dyrektor BM PKO BP. – Jeśli zaś chodzi o samych globalnych graczy, to wydaje mi się, że będą oni bardzo trudni do dogonienia. Nakłady na technologię i kompleksowość oferty stawiają ich na uprzywilejowanej pozycji. Abyśmy mogli bić się o pierwsze miejsce, potrzebne byłoby ożywienie wśród krajowych inwestorów zarówno indywidualnych, jak i instytucjonalnych. Również nowe IPO siłą rzeczy mogłyby wpłynąć na poprawę konkurencyjności polskich podmiotów. Wydaje się jednak, że w perspektywie kilku lat rynek będzie się nadal globalizował i szedł w stronę postępu technologicznego, a to nadal będzie faworyzowało zdalnych członków GPW – dodawał Zawada.

Czy się to bowiem komuś podoba, czy też nie, ciężko wyobrazić sobie polski rynek bez zagranicznych podmiotów. Jesteśmy największym rynkiem w regionie, który siłą rzeczy jest na celowniku zagranicznych podmiotów. W czasach powszechnej globalizacji zamknięcie się na nich też wydaje się być abstrakcyjnym pomysłem. Dominacja zagranicy to nie tylko zresztą „specjalność” naszego rynku. W Wiedniu liderem obrotów w 2022 r. był Morgan Stanley. Podium uzupełniły JPMorgan oraz BofA Securites.

Czytaj więcej

Lokalni brokerzy budują masę. Na rzeźbę trzeba jeszcze poczekać

Zadra w sercu

Branża maklerska ma jednak żal do GPW, że tak łatwo pozwoliła zdalnym członkom zdobyć tak dużą część rynku.

– Aktywna promocja i dopuszczanie, bez żadnych ograniczeń, zagranicznych zdalnych członków do handlu na warszawskiej giełdzie to poważny błąd mający już wiele lat swojej historii. Jego konsekwencje są znacznie poważniejsze niż tylko strukturalna dominacja zdalnych członków w obrotach na warszawskim parkiecie. Konsekwencje tej decyzji mają wpływ na kondycję krajowej branży maklerskiej i jej zdolność do świadczenia i rozwoju usług kluczowych dla wspierania polskich przedsiębiorstw i gospodarki – wskazuje Waldemar Markiewicz, prezes Izby Domów Maklerskich.

Głównym problem nie jest bowiem sam fakt, że zagranica ma dominująca pozycję na GPW. Najgorsze jest to, że dzieje się to kosztem krajowych podmiotów, które muszą borykać się z lokalnymi wyzwaniami i uwarunkowaniami (również po stronie kosztów).

– Dominacja zdalnych członków na warszawskim parkiecie odbywa się kosztem krajowej branży domów i biur maklerskich i tym samym jest szkodliwa dla polskiego rynku kapitałowego. Krajowa branża maklerska wspiera polskie przedsiębiorstwa, szczególnie średnie i małe, w pozyskaniu kapitału na rynku publicznym potrzebnego do realizacji ich inwestycji. To dzięki wsparciu krajowych domów i biur maklerskich polskie przedsiębiorstwa zyskują finansowanie potrzebne do rozwoju. A rozwój polskich przedsiębiorstw to rozwój polskiej gospodarki – wylicza Markiewicz i dodaje. – Obalając mity, trzeba podkreślić, że zdalni członkowie nie przynoszą dodatkowego obrotu, nie pozyskują kapitału dla polskiego sektora MSP ani nie oferują pokrycia analitycznego dla spółek tego sektora, w konsekwencji nie przysparzają krajowi dodatkowego kapitału. Mają za to negatywny wpływ na możliwości rozwoju krajowej branży biur i domów maklerskich. Zdalni członkowie, przy niższych jednostkowych kosztach operacyjnych ze względu korzyści skali, mogą zaniżać stawki za obsługę inwestorów do poziomów cen dumpingowych, zakładając, że odrobią straty z realizacji zleceń na innych zagranicznych rynkach – mówi Markiewicz.

Również Maksymilian Skolik, dyrektor BM mBanku, wyjaśniał ostatnio na naszych łamach, że sam wzrost udziału kapitału zagranicznego, szczególnie przy rosnącej skali rynku, nie jest czymś niepokojącym, szczególnie że kapitał ma globalny charakter. Podkreślał jednak też, że zjawiskiem niepożądanym z punktu widzenia długoterminowego rozwoju rynku kapitałowego w Polsce jest formuła, w której udział ten jest realizowany, czyli dominacja aktywności brokerskiej przez zdalnych członków GPW.

– Z punktu widzenia klienta zagranicznego członkowie zagraniczni oferują przede wszystkim tanią „wtyczkę” do GPW, za pomocą której realizowane są relatywnie (w skali rynku polskiego) duże obroty kilku najpłynniejszymi papierami, będącymi składowymi szerokich globalnych indeksów akcji. Ze względu na swoją skalę nie oferują natomiast usług, bez których długofalowy rozwój rynku jest bardzo trudny, jak pokrycia analitycznego dla średnich czy mniejszych spółek czy wsparcia takich spółek w procesach IPO. Należy przy tym pamiętać, że tak samo szybko jak zdalni członkowie są w stanie podłączyć swoją wtyczkę do GPW, tak samo szybko są w stanie ją wyłączyć – podkreślał Skolik.

Czytaj więcej

Goldman Sachs królem GPW

GPW dba o płynność

Sama giełda odbija jednak piłeczkę. – Poziom aktywności inwestorów zagranicznych na GPW jest pochodną płynności i otwartości polskiego rynku. Aktualny udział w obrotach zagranicznych członków GPW jest rezultatem powoli rosnącej liczby zagranicznych członków GPW. Trudno nam jest prognozować, czy i w jakim stopniu ten udział będzie dalej rósł, gdyż jest to uzależnione od przyszłej liczby członków GPW – zarówno polskich, jak i zagranicznych – oraz przede wszystkim od aktywności poszczególnych grup inwestorów. To z kolei zależy od wielu czynników zewnętrznych: od sytuacji makroekonomicznej, od zainteresowania akcjami polskich przedsiębiorstw. Zagraniczni inwestorzy dostrzegli również rosnącą skalę aktywności w kontraktach terminowych na główny indeks WIG20 – tłumaczy biuro prasowe GPW, dodając, że nasza giełda systematyczne prowadzi też działania, których celem jest zwiększanie płynności rynkowej. – Wiąże się to między innymi z pozyskiwaniem kolejnych podmiotów wspierających płynność. Wysoka płynność papierów wartościowych i duża głębokość arkusza zleceń wspiera możliwość efektywnego zawierania transakcji przez inwestorów – przekonuje GPW.

Parkiet PLUS
Czy chińska nadwyżka jest groźna dla świata?
Parkiet PLUS
Usługa zarządzania aktywami klientów to nie kiosk z pietruszką
Parkiet PLUS
„Sell in May and go away” – ile w tym prawdy?
Parkiet PLUS
100 lat nie kończy historii złotego, ale zbliża się czas euro
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO
Parkiet PLUS
Dobrze, że S&P 500 (trochę) się skorygował po euforycznym I kwartale
Parkiet PLUS
Szukajmy spółek, ale też i inwestorów