– Dominacja zdalnych członków na warszawskim parkiecie odbywa się kosztem krajowej branży domów i biur maklerskich i tym samym jest szkodliwa dla polskiego rynku kapitałowego. Krajowa branża maklerska wspiera polskie przedsiębiorstwa, szczególnie średnie i małe, w pozyskaniu kapitału na rynku publicznym potrzebnego do realizacji ich inwestycji. To dzięki wsparciu krajowych domów i biur maklerskich polskie przedsiębiorstwa zyskują finansowanie potrzebne do rozwoju. A rozwój polskich przedsiębiorstw to rozwój polskiej gospodarki – wylicza Markiewicz i dodaje. – Obalając mity, trzeba podkreślić, że zdalni członkowie nie przynoszą dodatkowego obrotu, nie pozyskują kapitału dla polskiego sektora MSP ani nie oferują pokrycia analitycznego dla spółek tego sektora, w konsekwencji nie przysparzają krajowi dodatkowego kapitału. Mają za to negatywny wpływ na możliwości rozwoju krajowej branży biur i domów maklerskich. Zdalni członkowie, przy niższych jednostkowych kosztach operacyjnych ze względu korzyści skali, mogą zaniżać stawki za obsługę inwestorów do poziomów cen dumpingowych, zakładając, że odrobią straty z realizacji zleceń na innych zagranicznych rynkach – mówi Markiewicz.
Również Maksymilian Skolik, dyrektor BM mBanku, wyjaśniał ostatnio na naszych łamach, że sam wzrost udziału kapitału zagranicznego, szczególnie przy rosnącej skali rynku, nie jest czymś niepokojącym, szczególnie że kapitał ma globalny charakter. Podkreślał jednak też, że zjawiskiem niepożądanym z punktu widzenia długoterminowego rozwoju rynku kapitałowego w Polsce jest formuła, w której udział ten jest realizowany, czyli dominacja aktywności brokerskiej przez zdalnych członków GPW.
– Z punktu widzenia klienta zagranicznego członkowie zagraniczni oferują przede wszystkim tanią „wtyczkę” do GPW, za pomocą której realizowane są relatywnie (w skali rynku polskiego) duże obroty kilku najpłynniejszymi papierami, będącymi składowymi szerokich globalnych indeksów akcji. Ze względu na swoją skalę nie oferują natomiast usług, bez których długofalowy rozwój rynku jest bardzo trudny, jak pokrycia analitycznego dla średnich czy mniejszych spółek czy wsparcia takich spółek w procesach IPO. Należy przy tym pamiętać, że tak samo szybko jak zdalni członkowie są w stanie podłączyć swoją wtyczkę do GPW, tak samo szybko są w stanie ją wyłączyć – podkreślał Skolik.
Goldman Sachs królem GPW
Zagraniczni brokerzy działający na warszawskiej giełdzie w 2022 r. potwierdzili swoją absolutną dominację, zwiększając udział w obrotach niemal do 60 proc. Honoru krajowych biur maklerskich broni BM PKO BP.
GPW dba o płynność
Sama giełda odbija jednak piłeczkę. – Poziom aktywności inwestorów zagranicznych na GPW jest pochodną płynności i otwartości polskiego rynku. Aktualny udział w obrotach zagranicznych członków GPW jest rezultatem powoli rosnącej liczby zagranicznych członków GPW. Trudno nam jest prognozować, czy i w jakim stopniu ten udział będzie dalej rósł, gdyż jest to uzależnione od przyszłej liczby członków GPW – zarówno polskich, jak i zagranicznych – oraz przede wszystkim od aktywności poszczególnych grup inwestorów. To z kolei zależy od wielu czynników zewnętrznych: od sytuacji makroekonomicznej, od zainteresowania akcjami polskich przedsiębiorstw. Zagraniczni inwestorzy dostrzegli również rosnącą skalę aktywności w kontraktach terminowych na główny indeks WIG20 – tłumaczy biuro prasowe GPW, dodając, że nasza giełda systematyczne prowadzi też działania, których celem jest zwiększanie płynności rynkowej. – Wiąże się to między innymi z pozyskiwaniem kolejnych podmiotów wspierających płynność. Wysoka płynność papierów wartościowych i duża głębokość arkusza zleceń wspiera możliwość efektywnego zawierania transakcji przez inwestorów – przekonuje GPW.