Wspólnik w agresji stara się przetrwać między potęgami

Gospodarka białoruska bardzo mocno odczuwa skutki zachodnich sankcji. Nic więc dziwnego, że reżim Łukaszenki stara się nakłonić Zachód do ich poluzowania. Snuje m.in. wizję umożliwienia tranzytu ukraińskiego zboża przez swoje terytorium do litewskiego portu.

Aktualizacja: 04.06.2022 15:08 Publikacja: 04.06.2022 15:08

Białoruski prezydent Aleksander Łukaszenko deklaruje lojalność wobec Rosji, ale jednocześnie wysyła

Białoruski prezydent Aleksander Łukaszenko deklaruje lojalność wobec Rosji, ale jednocześnie wysyła sygnały do Zachodu, że nie chce angażować Białorusi mocniej w wojnę w Ukrainie. W polityce wewnętrznej zaostrza kurs i nie chce iść na ustępstwa wobec opozycji

Foto: PAP/Abaca

Białoruś stała się w ostatnich miesiącach zapleczem dla rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie. Z jej lotnisk startowały rosyjskie samoloty atakujące ukraińskie miasta. Z jej terytorium Rosjanie rozpoczęli też uderzenie od północy na Kijów. Białoruś jest zapleczem logistycznym dla agresora, a w jej szpitalach leczą się ranni najeźdźcy. Cały czas nad Ukrainą wisi groźba tego, że białoruskie siły zbrojne przyłączą się do inwazji. Groźnym sygnałem jest choćby utworzenie ich nowego dowództwa operacyjnego, obejmującego kierunek południowy, czyli ukraiński. Nic dziwnego więc, że Białoruś została podobnie jak Rosja poddana międzynarodowemu ostracyzmowi. Sankcje dotknęły m.in. jej banki i eksport potażu (surowca wykorzystywanego do produkcji nawozów sztucznych). Białoruś traci gospodarczo z powodu wojny rozpętanej przez Putina.

Jednocześnie jednak reżim Łukaszenki od czasu do czasu daje sygnały dystansowania się od imperialnych planów Rosji. Chodziły wszak słuchy, że Łukaszenko nie wywiązał się z obietnicy wobec Putina, mówiącej o białoruskim uderzeniu w kierunku Lwowa. Według Pawła Łatuszki, byłego ambasadora Białorusi w Warszawie, a obecnie opozycjonisty, Łukaszenko polecił w kwietniu nawiązać KGB kontakty z europejskimi tajnymi służbami, a Uładzimirowi Makiejowi, ministrowi spraw zagranicznych, nakazał odbudowę kontaktów z Zachodem. Makiej wysłał później list do europejskich dyplomatów, w którym twierdził m.in., że Białoruś nie jest zaangażowana w wojnę i pragnie zakończenia „epoki lodowcowej" w relacjach z Brukselą. Z tego ocieplenia jak na razie chyba nic nie wyszło, ale Łukaszenko może nadal próbować lawirować. Wszak człowiek, który sprawuje rządy nieprzerwanie od 28 lat, powinien być na tyle przebiegły, by mieć scenariusz na wypadek dalszych porażek Rosji.

Wpływ sankcji

Białoruski PKB spadł w pierwszym kwartale o 0,4 proc. rok do roku i był to jego pierwszy spadek od końcówki 2020 r. Kiepsko wyglądają również miesięczne dane. O ile w styczniu PKB wzrósł o 2,7 proc. r./r., a w lutym powiększył się o 1,2 proc., o tyle w marcu spadł o 0,4 proc., a w kwietniu o 2,4 proc. Wyraźnie widać skutki amerykańskich i unijnych sankcji, które uderzyły w najbardziej dochodowe gałęzie eksportu: wywóz potażu, drewna i produktów naftowych. Ogółem zostało zablokowane 70 proc. białoruskiego eksportu do UE. Eksportu, który obok handlu z Ukrainą był dla Białorusi wcześniej bardzo lukratywny. Co gorsza, białoruskim ciężarówkom zablokowano również dostęp do rynku unijnego. Rocznie ten sektor gospodarki wypracowywał 2 mld USD zysków, czyli około 3 proc. PKB.

„Wprowadzane w II połowie 2021 r. unijne oraz amerykańskie embarga na eksport paliw i nawozów potasowych dopiero od stycznia br. zaczęły realnie przekładać się na spadki w branży petrochemicznej. W marcu kombinat potasowy Biełaruśkalij, który do tej pory przynosił regularny dochód (w ostatnich latach od 2,5 do 3 mld dolarów rocznie), wstrzymał wydobycie w trzech z pięciu użytkowanych wyrobisk i po raz pierwszy zwrócił się do państwa o kredyt na pokrycie bieżących wypłat wynagrodzeń. W kwietniu natomiast pojawiła się informacja o tymczasowym zawieszeniu całości wydobycia, co oficjalnie uzasadniono koniecznością przeprowadzenia remontu. Zablokowanie przez Litwę tranzytu białoruskich nawozów przełożyło się na opóźnienia w zawieraniu kontraktów z głównymi importerami: Chinami, Indiami oraz Brazylią. (...) Problemy dotknęły białoruski przemysł rafineryjny, który jest kluczowy, obok potasu, dla dochodów z eksportu. Obie rafinerie, znajdujące się w Nowopołocku i Mozyrzu, zredukowały w I kwartale dzienny przerób o połowę (w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego), a ich produkcja trafia wyłącznie na znacznie mniej dochodowy rynek wewnętrzny" – piszą analitycy Ośrodka Studiów Wschodnich.

Załamanie eksportu mocno już uderzyło w białoruskie rezerwy walutowe, które od lutego do kwietnia zmniejszyły się o 1 mld USD, do 7,5 mld USD. Był to ich największy spadek od sierpnia 2020 r., czyli od kryzysu towarzyszącego sfałszowanym wyborom prezydenckim. „Poważnym wyzwaniem staje się obsługa długu zagranicznego w euro i dolarach. Do tych trudności władze Białorusi publicznie przyznały się już w grudniu ub.r. Problemy pogłębia fakt, że do tej pory, niejako za sprawą restrykcji wymierzonych w Rosję, trzy duże banki państwowe (Bank Rozwoju Republiki Białorusi, Belagroprombank oraz Bank Dabrabyt) oraz białoruskie filie banków rosyjskich zostały odłączone od systemu płatności SWIFT. Jednocześnie nie można wykluczyć, że w ramach kolejnych pakietów sankcji nastąpi odłączenie także innych podmiotów. Dlatego też Mińsk w ślad za decyzją Moskwy ogłosił w kwietniu, że część swojego zadłużenia będzie spłacać w białoruskich rublach. Rozwiązanie to dotyczy przede wszystkim Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju, Nordyckiego Banku Inwestycyjnego, Międzynarodowego Banku Odbudowy i Rozwoju (agendy Banku Światowego), jak również państw uznanych przez władze Białorusi za nieprzyjazne, wśród których znaleźli się wszyscy członkowie UE oraz 12 innych krajów, z USA włącznie. W tegorocznym harmonogramie spłat udział zobowiązań wobec tego typu wierzycieli stanowi wprawdzie jedynie 7 proc. wszystkich należności przypadających na okres do końca 2022 r., wynoszących łącznie 2,8 mld dolarów, jednak sam fakt jednostronnego przejścia Mińska na płatności w rublach może zostać uznany za świadectwo jego niewypłacalności – wskazują eksperci OSW.

Szukanie ratunku

Nic dziwnego więc, że białoruska dyplomacja próbuje wywalczyć poluzowanie zachodnich sankcji. 18 maja Walancin Rybakou, ambasador Białorusi przy Organizacji Narodów Zjednoczonych, spotkał się z Antonio Guterresem, sekretarzem generalnym ONZ. Rozmawiali m.in. o otwarciu drogi dla eksportu ukraińskiego zboża, co miałoby zapobiec globalnemu kryzysowi żywnościowemu. Dwa dni później „The Wall Street Journal" doniósł, że Rada Bezpieczeństwa ONZ rozważa scenariusz, w którym ukraińskie zboże byłoby transportowane koleją przez Białoruś do litewskiego portu w Kłajpedzie (Litwa posiada szerokotorowe linie kolejowe). Władze USA same miały zaproponować, że w zamian za udrożnienie tej drogi eksportu zostaną zawieszone na co najmniej pół roku sankcje na białoruski potaż i nawozy potasowe. Ani władze USA, ani ONZ nie komentowały tej publikacji.

Wygląda jednak na to, że warunkiem poluzowania sankcji byłoby także pójście przez Łukaszenkę na ustępstwa wobec opozycji. W kwietniu niezależny portal Nasza Niwa cytował anonimowego unijnego dyplomatę mówiącego, że złagodzenie sankcji będzie możliwe, jeśli reżim wypuści co najmniej 1000 więźniów politycznych i doprowadzi do wycofania wojsk rosyjskich z Białorusi. Ten drugi warunek wydaje się obecnie bardzo trudny do spełnienia – mógłby wręcz sprowokować Rosję do dokonania przewrotu w Mińsku. Nie wygląda również na to, by Łukaszenko chciał masowo wypuszczać opozycjonistów z więzień. Wręcz przeciwnie – zaostrzał w ostatnich miesiącach represje.

Obserwując wystąpienia publiczne Łukaszenki od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę, można odnieść wrażenie, że są one jakimś teatrem absurdu. Opowiadał on o tym, jak państwa Zachodu chciały napaść na Białoruś, snuje dziwaczne historyjki o ukraińskiej broni biologicznej i nuklearnej, twierdzi, że to brytyjscy najemnicy dokonali masakry w Buczy i że Polacy próbują się dostać na Białoruś, by kupić kaszę. Ogólnie rozdmuchuje on do absurdalnych rozmiarów narrację rosyjskiej propagandy, mocno ją przy tym ośmieszając. Podczas jednej z narad transmitowanych w telewizji wystąpił na tle mapy pokazującej planowane kierunki rosyjskiego natarcia na Ukrainę i na Mołdawię. W tym „szaleństwie" jest jednak „metoda". „Jak Łukaszence uchodzi to wszystko na sucho? Bo gra głupiego. On udaje naiwnego poczciwca, który ma jednak dobre intencje. Oczywiście popełnia błędy, ale nie można mieć o to wobec niego pretensji, bo on nie potrafi inaczej. To jest strategia. Jego wiejski wizerunek jest również strategią. W Rosji Łukaszenko jest wyśmiewany jako kołchoźnik. (...) Dlaczego jednak odgrywa naiwnego kołchoźnika? Bo to strategia. Nikt się nie spodziewa po nim sprytnych intryg, a on naprawdę jest mistrzowskim intrygantem. (...) Łukaszenko jest zręcznym politykiem, dużo zręczniejszym od Putina. Jedynym, jaki znam, przykładem polityka podobnego Łukaszence jest w Rosji Aleksiej Nawalny" – napisał Kamil Galiew, analityk z The Wilson Center.

Parkiet PLUS
Marek Piechocki, prezes LPP: Nie pozwę ich za raport o Rosji. Na razie
Parkiet PLUS
Analitycy widzą przestrzeń do zwyżek notowań firm z indeksu WIG20
Parkiet PLUS
Dobra koniunktura podbiła płace prezesów
Parkiet PLUS
Najdroższe akcje. Warto je mieć?
Parkiet PLUS
Mimo rekordów WIG-u coraz mniej spółek uczestniczy w hossie na GPW
Parkiet PLUS
Czy chińska nadwyżka jest groźna dla świata?