Być prezesem przez kilkadziesiąt lat. To możliwe w giełdowych firmach

Jak długo można kierować notowaną na giełdzie spółką? Z życiorysów prezesów wynika, że można robić to z powodzeniem nawet kilkadziesiąt lat.

Publikacja: 16.06.2013 15:00

Bogusław Kott karierę rozpoczął w 1989 roku, tworząc Bank Inicjatyw Gospodarczych. Dziś funkcjonuje

Bogusław Kott karierę rozpoczął w 1989 roku, tworząc Bank Inicjatyw Gospodarczych. Dziś funkcjonuje on jako Bank Millennium i jest szóstym największym bankiem w Polsce pod względem aktywów.

Foto: Fotorzepa, Marek Dąbrowski "Dąb" Marek Dąbrowski, Mariusz Dąbrowski Mariusz Dąbrowski

Najlepiej być szefem założonej przez siebie firmy i posiadaczem kontrolnego pakietu jej akcji. Jak wynika z analizy „Parkietu", to właśnie prywatni przedsiębiorcy, którzy wprowadzili swoje spółki na giełdę, ale zachowali znaczący pakiet akcji, są wśród prezesów o najdłuższym stażu wśród wszystkich prezesów na GPW. Choć można znaleźć wyjątki od tej reguły. – Po pierwsze, jako właściciele tak naprawdę decydują, kto jest prezesem zarządu. Po drugie, trzeba przyznać, że cieszą się zaufaniem i szacunkiem wśród inwestorów. Mamy też przypadki, gdzie prezes zarządu nie jest akcjonariuszem spółki, ale posiada wiedzę i kompetencje, które pozwalają mu dalej tę spółkę rozwijać – mówi doradca inwestycyjny Adam Ruciński, prezes firmy doradczej BTFG.

Od zera do czołowego eksportera

Rekordzistą wśród prezesów spółek z warszawskiej giełdy jest Zbigniew Drzymała, szef producenta wyposażenia i akcesoriów samochodowych Inter Groclin. Kieruje firmą nieprzerwanie od 36 lat (jest także jej głównym akcjonariuszem, kontrolując 53,6 proc. kapitału i 63,7 proc. głosów na WZA). W tym czasie z rodzinnego biznesu stworzył giełdową firmę, która zawojowała europejski rynek.

Jej początki sięgają 1977 roku, gdy Drzymała, kontynuując rodzinne tradycje, otworzył rzemieślniczy zakład tapicerski. Od tamtej pory ma w spółce najwięcej do powiedzenia. Na szerokie wody firma wypłynęła w latach 90., gdy udało się jej pozyskać intratne kontakty dla koncernów motoryzacyjnych. Groclin dostarczał fotele i poszycia dla większości producentów aut, z Volvo, Porsche i Mercedesem na czele, stając się czołowym dostawcą w tej kategorii w Europie. Większość produkcji trafiała za granicę, co pozwoliło Groclinowi wyrosnąć pod koniec lat 90. na czołowego polskiego eksportera.

Na warszawskim parkiecie firma Drzymały zadebiutowała w 1998 roku, pozyskując od inwestorów kilkadziesiąt milionów złotych. W najlepszym dla Groclinu okresie za jej akcje płacono ponad 140 zł, a sama spółka była wyceniana na ponad 800 mln zł (dla porównania, obecnie jest to, odpowiednio, nieco ponad 20 zł oraz 113 mln zł).

Ale spadająca sprzedaż samochodów w Europie sprawiła, że okres żniw w branży motoryzacyjnej się skończył. W wyniki spółki uderzył też umacniający się złoty. Do tego Groclinowi coraz bardziej dawała się we znaki tańsza konkurencja ze Wschodu, która podbierała zamówienia. Chcąc utrzymać konkurencyjność, część produkcji Groclin przeniósł na Ukrainę.

Z powodu załamania rynku motoryzacyjnego zmniejszyła się liczba zamówień, a dodatkowo banki, wcześniej chętnie wspierające spółkę, zaczęły domagać się spłaty kredytów. W efekcie inwestorzy, nie dostrzegając dobrych perspektyw, od Groclinu się odwrócili. Pod koniec 2008 roku akcje wielkopolskiej firmy były wyceniane przez rynek na mniej niż 3 zł.

Kryzys Drzymale udało się zażegnać dzięki sprzedaży części aktywów. Konieczna była restrukturyzacja. Zwolniono ponad połowę pracowników fabryk. Dziś można powiedzieć, że to dzięki tym odważnym decyzjom spółce udało się wyjść na prostą.

W tym roku w Groclinie szykują się spore zmiany. Drzymała postanowił uruchomić w Grodzisku produkcję wiązek kablowych, co ma związek z planowanym przejęciem ich producenta Kabel-Technik Polska. Groclin przejmie 100 proc. jej udziałów, płacąc akcjami z nowej emisji. Oznacza to utratę przez Drzymałę pozycji dominującego akcjonariusza. Do rodziny Drzymałów będzie należało 25,4 procent nowo powstałej spółki.

Zgodnie z umową inwestycyjną zmieni się też skład zarządu. Prezesem pozostanie Zbigniew Drzymała, a szef przejmowanej spółki André Gerstner obejmie funkcję wiceprezesa. Po roku role mają się odwrócić.

Drzymała sukcesy i porażki świętował nie tylko w biznesie. Od 1994 roku jego spółka była sponsorem klubu piłkarskiego Dyskobolia Grodzisk Wielkopolski, pokonując w ciągu kilku lat drogę z okręgówki do pierwszej ligi. Klub zasłynął, eliminując z europejskich pucharów angielskiego potentata Manchester City. W 2008 roku Drzymała sprzedał jednak klub, nie widząc szans na wielką piłkę w małym wielkopolskim mieście.

Bank od podstaw

Prawie ćwierć wieku w fotelu prezesa spędził Bogusław Kott, stojący na czele Banku Millennium. Tym samym jest najdłużej panującym prezesem banku w Polsce. Z oczywistych względów pakietu kontrolnego banku nie posiadał, ale cieszył się dużym zaufaniem i miał spore wpływy, które okazały się bardzo przydatne. Jego ponad dwudziestoletnia kariera menedżera zaczęła się w 1989 roku, kiedy wspólnie z lewicowymi politykami (m.in. Mieczysławem Rakowskim i Aleksandrem Kwaśniewskim) oraz z państwowymi spółkami (m.in. nieistniejącym już Universalem, Wartą, Pocztą Polską) stworzył Bank Inicjatyw Gospodarczych (BIG) i stanął za jego sterami jako prezes. Był to jeden z pierwszych w Polsce banków komercyjnych, których historia nie zaczynała się od wydzielenia części majątku z Narodowego Banku Polskiego.

W ciągu tych dwóch dekad Kott nieprzerwanie rozwijał swoje dziecko i zmieniał je wraz z transformującym się rynkiem finansowym. W 1997 roku udało mu się doprowadzić do połączenia BIG z Bankiem Gdańskim. W 2000 roku dokonał rzeczy prawie niemożliwej, skutecznie torpedując plan wrogiego przejęcia BIG Banku Gdańskiego przez konsorcjum PZU i potężnego Deutsche Banku. Później Kott „przyprowadził" do Polski portugalską grupę Banco Comercial Portugues. Początkowo BCP inwestowała w akcje BIG-BG wspólnie z holenderskim Eureko (Portugalczycy i Holendrzy ściśle wówczas współpracowali).

W 2003 roku Kott postanowił przemianować BIG-BG w instytucję znaną dziś jako Bank Millennium, tworząc tym samym jedną z najlepiej rozpoznawalnych marek bankowych w kraju (co ciekawe, wykorzystaną potem przez Portugalczyków na ich własnym rynku). Zdarzały się też mniej przyjemne momenty. Kierowany przez Kotta Bank dwukrotnie musiał być dokapitalizowany przez właścicieli. W 2009 roku zanotował ogromny spadek zysku, ale szybko otrząsnął się z kryzysu. Począwszy od 2010 roku, sytuacja znacząco się poprawiła. W czasie kryzysu w latach 2008–2009 akcje banku kosztowały niewiele ponad 1 zł. Nieco ponad rok wcześniej, na szczycie hossy w 2007 roku, płacono za nie ponad 12 zł.

Dni Bogusława Kotta jako prezesa Banku Millennium są już jednak policzone. Jego odejście z funkcji prezesa jest planowane do końca czerwca. Portugalski właściciel Millennium, grupa BCP, zamierza zgłosić Kotta jako kandydata do rady nadzorczej banku.

Połykając konkurencję

Ponad dwudziestoletnim prezesowskim stażem może pochwalić się Jacek Szwajcowski, który zasiada w fotelu szefa Pelionu, największego dystrybutora leków w Polsce (wcześniej znanego jako Polska Grupa Farmaceutyczna). Przygodę z biznesem Szwajcowski rozpoczął w 1990 roku, gdy wraz z kolegą ze szkolnej ławy założył hurtownię leków Medicines, której początkowo byli jedynymi pracownikami. Zaczynali od rozwożenia polonezami leków do okolicznych aptek. Wysiłek jednak się opłacił. Szybko udało im się przekonać apteki do prywatnego dostawcy leków, które dotąd zaopatrywały się w państwowym Cefarmie. Grono odbiorców szybko się rozrastało. W ciągu kilku lat tworzonej od zera spółce udało się wykroić spory kawałek rynku hurtowego handlu farmaceutykami.

Apetyt Szwajcowskiego był jednak znacznie większy. Dlatego w 1998 roku spółka poszła po pieniądze na giełdę, debiutując na niej jako pierwszy przedstawiciel branży dystrybucji farmaceutycznej. Rok później spółka została przemianowana na Polską Grupę Farmaceutyczną, rozpoczynając tym samym etap fuzji i przejęć. Dystrybutor się rozrastał, połykając po drodze lokalnych konkurentów. W 2007 roku imperium Szwajcowskiego wyszło poza Polskę. Od końca 2011 roku spółka działa pod nazwą Pelion. Dziś Szwajcowski, poprzez spółki zależne, obecny jest także na rynku litewskim i brytyjskim.

Dystrybutor farmaceutyków generuje obecnie prawie 7 mld zł przychodów rocznie. Zarządza największą w Polsce siecią aptek działających pod szyldem „Dbam o Zdrowie", która liczy blisko 1,5 tys. placówek.

Sam Szwajcowski w przeszłości regularnie trafiał na listę najbogatszych Polaków tygodnika „Wprost" – na miejscach zależnych od tego, ile akurat warte były jego udziały. Posiada 10 proc. akcji Pelionu, ale dzięki ich uprzywilejowaniu ma aż 30 proc. głosów na walnych zgromadzeniach akcjonariuszy. To zapewnia mu wśród udziałowców uprzywilejowaną pozycję.

Odporny na politykę

Osobną kategorią są spółki kontrolowane przez Skarb Państwa. Tu roszady kadrowe zawsze były czymś normalnym. Dlatego nie lada wyczynem może się pochwalić prezes Lotosu, Paweł Olechnowicz. Niedawno minęło jedenaście lat, od kiedy objął stery paliwowej spółki. Gdy kolejne kadrowe miotły zmiatały kolejnych prezesów państwowych firm, Olechnowiczowi udało się przetrwać mimo regularnie pojawiających się doniesień o jego odwołaniu.

[email protected]

Parkiet PLUS
"Agent washing” to rosnący problem. Wielkie rozczarowanie systemami AI
Parkiet PLUS
Sytuacja dobra, zła czy średnia?
Parkiet PLUS
Pierwsza fuzja na Catalyst nie tworzy zbyt wielu okazji
Parkiet PLUS
Wall Street – od euforii do technicznego wyprzedania
Parkiet PLUS
Polacy pozytywnie postrzegają stokenizowane płatności
Parkiet PLUS
Jan Strzelecki z PIE: Jesteśmy na początku "próby Trumpa"