Najlepiej być szefem założonej przez siebie firmy i posiadaczem kontrolnego pakietu jej akcji. Jak wynika z analizy „Parkietu", to właśnie prywatni przedsiębiorcy, którzy wprowadzili swoje spółki na giełdę, ale zachowali znaczący pakiet akcji, są wśród prezesów o najdłuższym stażu wśród wszystkich prezesów na GPW. Choć można znaleźć wyjątki od tej reguły. – Po pierwsze, jako właściciele tak naprawdę decydują, kto jest prezesem zarządu. Po drugie, trzeba przyznać, że cieszą się zaufaniem i szacunkiem wśród inwestorów. Mamy też przypadki, gdzie prezes zarządu nie jest akcjonariuszem spółki, ale posiada wiedzę i kompetencje, które pozwalają mu dalej tę spółkę rozwijać – mówi doradca inwestycyjny Adam Ruciński, prezes firmy doradczej BTFG.
Od zera do czołowego eksportera
Rekordzistą wśród prezesów spółek z warszawskiej giełdy jest Zbigniew Drzymała, szef producenta wyposażenia i akcesoriów samochodowych Inter Groclin. Kieruje firmą nieprzerwanie od 36 lat (jest także jej głównym akcjonariuszem, kontrolując 53,6 proc. kapitału i 63,7 proc. głosów na WZA). W tym czasie z rodzinnego biznesu stworzył giełdową firmę, która zawojowała europejski rynek.
Jej początki sięgają 1977 roku, gdy Drzymała, kontynuując rodzinne tradycje, otworzył rzemieślniczy zakład tapicerski. Od tamtej pory ma w spółce najwięcej do powiedzenia. Na szerokie wody firma wypłynęła w latach 90., gdy udało się jej pozyskać intratne kontakty dla koncernów motoryzacyjnych. Groclin dostarczał fotele i poszycia dla większości producentów aut, z Volvo, Porsche i Mercedesem na czele, stając się czołowym dostawcą w tej kategorii w Europie. Większość produkcji trafiała za granicę, co pozwoliło Groclinowi wyrosnąć pod koniec lat 90. na czołowego polskiego eksportera.
Na warszawskim parkiecie firma Drzymały zadebiutowała w 1998 roku, pozyskując od inwestorów kilkadziesiąt milionów złotych. W najlepszym dla Groclinu okresie za jej akcje płacono ponad 140 zł, a sama spółka była wyceniana na ponad 800 mln zł (dla porównania, obecnie jest to, odpowiednio, nieco ponad 20 zł oraz 113 mln zł).
Ale spadająca sprzedaż samochodów w Europie sprawiła, że okres żniw w branży motoryzacyjnej się skończył. W wyniki spółki uderzył też umacniający się złoty. Do tego Groclinowi coraz bardziej dawała się we znaki tańsza konkurencja ze Wschodu, która podbierała zamówienia. Chcąc utrzymać konkurencyjność, część produkcji Groclin przeniósł na Ukrainę.