O rajdzie św. Mikołaja możemy już w tym roku zapomnieć. Drugi tydzień grudnia przyniósł pogłębienie spadków i do końca miesiąca ciężko będzie odrobić dotychczasowe straty. Nastroje inwestorów może jeszcze poprawić window dressing, który w końcówce roku daje statystyczną zwyżkę WIG średnio o 1 proc. Na wyjście powyżej szczytu trwającej hossy trzeba będzie jednak poczekać przynajmniej do stycznia. Ubiegły tydzień dołożył kolejną, już trzecią z rzędu, czarną świecę na wykresie WIG-u (w układzie tygodniowym). Po raz ostatni taka seria zdarzyła się na przełomie sierpnia i września. Na fali ostatnich spadków wskaźnik przebił wsparcie 52 555 pkt, co może skutkować zejściem kursu do poziomu lokalnego szczytu z sierpnia, czyli 50 000 pkt. Tam krótkoterminowy rynek niedźwiedzia powinien się zakończyć, ponieważ bariera ta ma silne, długoterminowe znaczenie – na tym poziomie zatrzymała się hossa w 2010 r.
Wsparcia popękały też na wykresie WIG20. Wskaźnik blue chips stracił w minionym tygodniu 2 proc. i spadł poniżej 2450 pkt. Indeks wrócił w obszar szerokiej konsolidacji, w której przebywał w 2011 r., 2012 r. i przez pierwszą połowę 2013 r.
Końca technicznej zadyszki nie widać też na średnich i małych spółkach. mWIG40 spadł poniżej wsparcia 3400 pkt, co może skutkować ruchem do 3262 pkt, czyli poziomu szczytu z połowy sierpnia. Wskaźnik sWIG80 przełamał z kolei barierę 14 500 pkt. Teoretycznie następny cel spadku to 13 000 pkt, gdzie znajduje się poprzedni szczyt hossy, ale ciężko sobie wyobrazić, by korekta miała przybrać aż tak duże rozmiary.
Stan indeksów w końcówce roku, oprócz wspomnianego zjawiska window dressing, może jeszcze zmienić posiedzenie Fedu, które rozpoczyna się we wtorek. Decyzja o przedłużeniu programu QE3 mogłaby zachęcić inwestorów do większych zakupów przed świętami. Problem w tym, że władze monetarne, w obliczu poprawy sytuacji makroekonomicznej w USA, mogą zrezygnować z dodruku dolarów.