Lista nieobecnych ważnych polityków rośnie, podobnie jak lista osób przyznających się do homoseksualizmu, delegowanych chytrze do Soczi przez Baracka Obamę. Prezydent USA postawił na sławną przed laty tenisistkę Billie-Jean King i trochę mniej sławną hokeistkę Caitlin Cahow, obie znane z otwartości w kwestiach swych odmiennych preferencji seksualnych. Dołączył do nich łyżwiarza figurowego Briana Boitano – i sportowa dyplomacja nowego typu stała się właśnie faktem.
Domyślam się, że na organizatorach igrzysk te ostentacje nie zrobią wielkiego wrażenia, a jeśli zrobią, to i tak nikt tego nie okaże. Prawdziwy problem igrzysk 2014 roku jest bowiem dalece bardziej banalny i jednocześnie poważny – skąd w czarnomorskim klimacie wziąć w lutym dobry śnieg. Każdy przyzna – bez polityków, za to z gejami i lesbijkami zawody i tak się odbędą, bez śniegu – nie bardzo.
I tu wychodzi rosyjska zapobiegliwość, o której warto coś powiedzieć. Komitet organizacyjny zatrudnił bowiem pana Mikko Martikainena z Finlandii, właściciela jednoosobowej firmy Snow Secure Ltd., który od lat zajmuje się wytwarzaniem i przechowywaniem śniegu na potrzeby narciarzy i snowboardzistów. Kilkanaście lat temu za pieniądze Unii Europejskiej przeprowadził eksperymenty w Ruce, dzięki którym przedłużył tam sezon narciarski do czerwca.
Jako Fin zna ponad 20 wyrazów określających w rodzimym języku rodzaje białego puchu, wie o nim wszystko, palcami rozpozna konsystencję, wilgotność i zdolność wiązania płatków, kocha je zaraz po żonie, a one go słuchają, jednym słowem – zaklinacz śniegu.
Pan Martikainen rozpoczął swą olimpijską robotę już w maju 2010 roku i wkrótce zaczął regularne wizyty w kraju igrzysk. Teraz co najmniej raz na miesiąc odwiedza Kraj Krasnodarski, robiąc to, co niektórzy uważali za misję niemożliwą do spełnienia.