Przypadkowo byłem świadkiem, a działo się to w latach 90., jak do Domu Aukcyjnego Rempex zgłosił się górnik, który przywiózł do sprzedaży talerz ze sławnego serwisu łabędziego. Rodzina nieświadoma jego wartości przez kilkadziesiąt lat jadała na nim to, co w PRL można było kupić. Naczynia z serwisu łabędziego od zawsze są wysoko notowane na światowych aukcjach. W Warszawie trzy lata temu sprzedano półmisek za 80 tys. zł, choć miał obtłuczone uchwyty. Serwis wykonano w Miśni w pierwszej połowie XVIII wieku dla Henryka von Bruhla. Składał się z ponad dwóch tysięcy elementów. Został zniszczony i rozproszony w 1945 r. podczas dewastacji pałacu w Brodach. Pojedyncze naczynia trafiły do osób niezdających sobie sprawy z tego, że są to zabytki. W polskich domach często przechowywane są niezidentyfikowane skarby. To skutek historycznych wydarzeń. Od 1945 r. w Polsce krążą tysiące dzieł sztuki i przedmiotów rzemiosła artystycznego o nieznanym, często celowo ukrywanym pochodzeniu. Zostały wywiezione ze zniszczonych szlacheckich dworów lub majątków poniemieckich. Polacy wysiedleni zza Buga byli przymusowo osiedlani na Dolnym Śląsku. Może więc niepozorny obraz, który odziedziczyłeś po babci mieszkającej we Wrocławiu, ma nie tylko wielką wartość sentymentalną, ale i materialną?
Jak ustalić cenę antyku lub obrazu, który pozostał po przodkach? Nie opłaca się korzystać z usług anonimowych handlarzy, którzy w miastach wszędzie rozlepiają ogłoszenia, że antyki kupią za gotówkę. Podają jedynie swój telefon komórkowy, gdy ktoś zadzwoni, wtedy zgłaszają się na miejsce. Handlarze ci zaniżają ceny przedmiotów, wprowadzają w błąd właścicieli!
Jeśli to możliwe warto przespacerować się do kilku antykwariatów, aby porównać ocenę i wycenę. Jeśli zostawiamy przedmiot do oceny lub w komis, to powinniśmy dostać pokwitowanie z opisem pozwalającym na identyfikację przedmiotu. Gdybym ja znalazł się w podobnej sytuacji, wycenę dzieła sztuki powierzyłbym Adamowi Konopackiemu z firmy Art Konsultant. Jako pierwszy zarejestrował już pod koniec lat 80. usługi w tym zakresie. Natomiast, zabytkową książkę lub rękopis zaniósłbym do oceny do antykwariatu Lamus (www. lamus. pl), który na rynku osiąga najlepsze wyniki, ponieważ handluje najlepszym towarem.
Nie niszczyć legitymacji
Nie zawsze wiemy, ile kosztują obrazy lub antyki przechowywane w rodzinie również dlatego, bo w PRL nie było wolnego rynku, nie było aukcji. Państwowa Desa była monopolistką. Istniał silny czarny rynek. W oficjalnym handlu ceny zaniżone był polityczną decyzją, aby tanie antyki dostępne były dla kupujących je muzeów. Sytuacja ta trwała pół wieku. Nadal nie wszyscy oswoili się z faktem, że każdy dawny przedmiot ma cenę.
Do niedawna rodziny masowo (!) wyrzucały np. stare fotografie. Ale kilka lat temu powstał rynek na zdjęcia. W sprzedaży rodzinnej fotografii jest coś niestosownego, ale lepiej sprzedać niż wyrzucić. W cenach możemy zorientować się na portalu Fotografia Kolekcjonerska (www. fotografiakolekcjonerska. pl)